Reklama

Turcja: walka o spadek po Ataturku

Po 92 latach demokracji parlamentarnej Turcy głosowali w niedzielę, czy chcą ją zamienić na system prezydencki.

Aktualizacja: 08.06.2015 07:28 Publikacja: 07.06.2015 20:03

Głosowanie w Stambule niechętnym Erdoganowi

Głosowanie w Stambule niechętnym Erdoganowi

Foto: AFP

W niedzielę wybierano co prawda tylko parlament. Ale jeśli rządząca od 13 lat Partia Sprawiedliwości i Rozwoju uzyska w nim konstytucyjną większość, to dokona reformy systemu politycznego.

Obecny, ustanowiony w 1923 roku przez twórcę nowoczesnego państwa tureckiego Mustafę Kemala Ataturka, stał się ofiarą ambicji prezydenta Recepa Erdogana. Po 12 latach rządów jako premier musiał ustąpić ze względu na konstytucyjne ograniczenia i został prezydentem, pełniącym w większości tylko funkcje reprezentacyjne.

Pozostał jednak najpopularniejszym politykiem tureckim i teraz chce dokonać zmiany całego systemu sprawowania władzy: przenieść prerogatywy szefa rządu na prezydenta.

Jako ponadpartyjny Erdogan formalnie nikogo nie mógł wspierać w kampanii przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi. Mimo to występował na wiecach swojej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), na czele której stał wcześniej i która do niedzieli – dzięki niemu – posiadała większość w 550-osobowym Medżlisie (parlamencie).

Niedzielne wybory zamieniły się w ten sposób w referendum, w którym około 55 milionów uprawnionych do głosowania miało odpowiedzieć, czy szanuje Erdogana na tyle, by dla niego dokonać zmiany systemu stworzonego przez Ataturka.

Reklama
Reklama

Na dalszy plan zeszły inne problemy, takie jak próba zakończenia zbrojnego konfliktu z kurdyjską mniejszością (zamieszkującą wschodnią część kraju) czy pogarszająca się sytuacja gospodarcza. Kurdowie jednak nie pozwolili o sobie zapomnieć, po raz pierwszy wystawiając w wyborach partię polityczną. Dzięki 42-letniemu prawnikowi Selahattinowi Demirtasowi Ludowa Partia Demokratyczna przestała być ugrupowaniem z etnicznego getta, przyciągając do siebie przede wszystkim młodych Turków. Przebojem weszła do czwórki partii, które przekroczą 10-procentowy próg wyborczy i wejdą do parlamentu.

Nagle okazało się, że właśnie głosów zdobytych przez Demirtasa może zabraknąć partii Erdogana: nie tylko do konstytucyjnej większości w Medżlisie, ale nawet do większości pozwalającej na samodzielne rządzenie. AKP pozostaje co prawda największym i najpopularniejszym ugrupowaniem, ale przedwyborcze sondaże nie dawały jej więcej niż 45–50 proc. miejsc w parlamencie.

W rejonach zamieszkanych przez Kurdów szybko wzrosło napięcie, doszło nawet do zamachu bombowego na wiecu przedwyborczym. W niedzielę członków komisji wyborczych do punktów głosowania rozwoziły wojskowe helikoptery. Na drogach obawiano się zasadzek ciągle działającej partyzantki Kurdyjskiej Partii Pracujących.

Polityka
Rzecznik Billa Clintona: Biały Dom robi z niego kozła ofiarnego ws. Epsteina
Polityka
Sprawa Jeffreya Epsteina. Ze strony resortu sprawiedliwości USA zniknęło kilkanaście plików
Polityka
Republikanie w USA szukają swojej przyszłości po Trumpie
Polityka
„WSJ”: Jak Witkoff został głównym negocjatorem Trumpa w sprawie Ukrainy. „Przyjedź sam, bez CIA”
Polityka
Ukraiński politolog: Ukraińcy są wdzięczni, ale nie tylko Polakom
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama