Reklama

Prof. Bogdan Góralczyk: Trump zmienił światową politykę

Obserwacja polityki prowadzonej przez Donalda Trumpa nakazuje ostrożność w formułowaniu opinii, a szczególnie takich nieodwracalnych, bo jutro się możemy obudzić i być zaskoczeni kolejnym zwrotem akcji. Trump jest nie tylko transakcyjny. On zmienił w ogóle filozofię na arenie międzynarodowej. Dlatego, że odstąpił od prymatu wartości, takich jak demokracja, państwo prawa, prawa człowieka, prawa mniejszości. Żyliśmy w tym systemie prawie cztery dekady. A Trump w zamian za to wprowadził brutalną siłę, relacje bilateralne – mówi prof. Bogdan Góralczyk, sinolog, politolog, były ambasador i dyrektor Centrum Europejskiego.

Publikacja: 20.07.2025 07:21

Donald Trump

Donald Trump

Foto: PAP/EPA

Mija pół roku prezydentury Donalda Trumpa. Jak pan ocenia te sześć miesięcy?

Mamy czasy niespotykane. Już pierwsza prezydentura Donalda Trumpa była w cudzysłowie nieortodoksyjna, a ta jest nieortodoksyjna do kwadratu i bardzo dynamiczna, tak w sensie wewnętrznym w Stanach Zjednoczonych, a poprzez rangę i wagę Stanów Zjednoczonych jest również ogromnie ważna dla całego świata, bez wyjątku, czy to będzie Europa, czy Azja, czy to będą inne kontynenty. Przy okazji Donald Trump jest w swojej roli życia, w roli demiurga. Niewątpliwie rozpoczął procesy bezprecedensowe na terenie Stanów Zjednoczonych, dokonuje konserwatywnej rewolucji, antyliberalnej w dużej mierze, a na arenie światowej rozpętał bezprecedensową wojnę handlową i celną. Jak ona wygląda? Myślę, że w tej chwili nie ma ani jednej osoby na globie, która by była w stanie to ocenić, ponieważ te dodatkowe cła i taryfy, które Trump z wielką, powiedziałbym, fanfaronadą i dużym nagłośnieniem medialnym ogłosił 2 kwietnia, nie weszły w życie. To jest wszystko pozawieszane, jest przedmiotem debat, dyskusji. Szczegółów do końca nie znamy, czy będzie chodziło o Unię Europejską, czy Chiny, czy inne państwa.

Czytaj więcej

Biały Dom ujawnia informacje o zdrowiu Donalda Trumpa. Prezydent ściska zbyt wiele dłoni

Możemy mówić o chaosie, także w polityce.

Tak, to wszystko się dzieje w świecie bardzo rozkołysanym, niezależnie od Donalda Trumpa, choć on do tego się przyczynia, bo mamy otwarte konflikty, ale i te wiszące w powietrzu. Otwarte to oczywiście Ukraina, ale też Bliski Wschód, ta opłakana, straszliwa tragedia Gazy. Mieliśmy wojnę dwunastodniową, izraelsko-irańską i chyba to nie jest koniec. A jeśli chodzi o te „wiszące”, to oczywiście konflikt Stany Zjednoczone – Chiny, Tajwan, Morze Południowochińskie itd.

Jak się mają działania Donalda Trumpa do zapowiedzi z kampanii?

Przede wszystkim nie spełnił tego, co w Polsce było i jest najbardziej oczekiwane, że zakończy wojnę na Ukrainie w ciągu doby. Minęło pół roku i nie kończy. Ale wygląda na to, że w ostatnich dniach zmienił zdanie, chociaż tego w przypadku Donalda Trumpa nigdy nie można uznawać za pewnik. To znaczy zmienił podejście do Władimira Putina. Zaczyna najwyraźniej dostarczać wreszcie poważną broń na Ukrainę, a równocześnie dał Putinowi 50 dni na to, żeby usiadł do stołu. Co z tego wyniknie? Zobaczymy. To niewątpliwie istotna zmiana. Druga kwestia, że dopełnił obietnicę MAGA (Make America Great Again), że będzie robił wielkie zmiany na arenie wewnętrznej. Te zmiany scedował w pierwszej chwili na Elona Muska i powołaną specjalnie dla niego agencję DOGE (Departament Wydajności Państwa), którą uderzył w tzw. „deep state”, czyli dotychczasowe elity. Po trzecie uznał, że liberalizacja w każdym wymiarze poszła za daleko i że w związku z tym należy przeczyścić szeregi dotychczasowej administracji, a więc usunąć ludzi, którzy nie są lojalni względem jego linii. I to trzecie jest najbardziej kontrowersyjne, dlatego że prowadzi do czystek.

Donald Trump - najważniejsze daty

Donald Trump - najważniejsze daty

Foto: PAP

Reklama
Reklama

Czy osławiona transakcyjność Trumpa jest skuteczna, pańskim zdaniem? Czy cła to narzędzie rewitalizacji amerykańskiej gospodarki, czy narzędzie nacisku w relacjach międzynarodowych?

Cła są jednym z narzędzi. Szczególnie w relacjach z Chinami okazało się, że mogą być mieczem obosiecznym, bo inni mogą też je zastosować. Natomiast w relacjach z Unią Europejską Trump zdaje się wygrywać, ponieważ Komisja Europejska ustąpiła i nie chce opodatkowywać big techów. One bardzo dużo zarabiają, mają dodatnie saldo, to zmienia w ogóle sumy w relacjach handlowych transatlantyckich między Stanami a Unią. Więc czasami cła są skuteczne, czasami nie. Natomiast Trump jest nie tylko transakcyjny. On zmienił w ogóle filozofię na arenie międzynarodowej. Dlatego, że odstąpił od prymatu wartości, takich jak demokracja, państwo prawa, prawa człowieka, prawa mniejszości. Żyliśmy w tym systemie prawie cztery dekady. A Trump w zamian za to wprowadził brutalną siłę, relacje bilateralne. Czy to z Putinem, czy z Xi Jinpingiem, czy z Komisją Europejską, z Macronem, czy z premierem Wielkiej Brytanii Starmerem. To jest już zupełnie inny czas. Czas groźny również dla Polaków, bo na horyzoncie nowy koncert mocarstw.  Świetnie to rozumiemy: jak mocarstwa się ułożą i zagrają, to państwa małe i średnie, takie jak Polska, mogą zajęczeć. My znamy takie koncerty mocarstw, choćby Kongres Wiedeński w 1815 roku.  Jak orkiestra europejska zagrała, to Polski przez sto lat jeszcze nie było na mapie. A potem jak Churchill z Rooseveltem i Stalinem dogadali się w Jałcie i w Poczdamie, mieliśmy podobne skutki. I teraz też nie można wykluczać, że Trump z Xi Jinpingiem, może i z Putinem, zaczną dzielić ten świat. I to jest zupełnie coś innego, czego nie znamy od upadku Związku Sowieckiego, a może II wojny światowej. W tym kontekście jest rzecz niezmiernie ważna, mało eksponowana w naszych mediach, że Trump bardzo wyraźnie dąży w tej chwili do jak najszybszej oficjalnej wizyty w Chinach. Wiemy to na pewno, ponieważ w minionym tygodniu był szczyt ASEAN, państw Azji Południowo-Wschodniej i tam pojawił się amerykański sekretarz stanu Marco Rubio i rozmawiał z Wang Yi, swoim odpowiednikiem, szefem dyplomacji chińskiej. Rubio powiedział, że rozmowa dotyczyła spodziewanej wizyty Donalda Trumpa w Chinach, której Donald Trump się domaga. To słowa szefa amerykańskiej dyplomacji.

Czytaj więcej

Czy Donald Trump jest największym szkodnikiem w historii prezydentów USA?

Kiedy taka wizyta mogłaby być realna?

A teraz ciekawostka. Chiny zapowiedziały na 3 września podobną paradę, jaka się odbyła w Moskwie w 80-lecie zakończenia II wojny światowej. W ich przypadku to oczywiście rocznica zwycięstwa nad Japończykami. Ma tam przyjechać Władimir Putin. Chińczycy byliby wniebowzięci, gdyby pojawił się tam też Trump. Ale myślę, że to jednak zbyt daleko idąca spekulacja. Ale obserwować relacje chińsko-amerykańskie trzeba. Były dwie rundy negocjacji. W początkach maja w Genewie, a potem po miesiącu w Londynie. Obie strony dogadały się w sprawie pryncypiów w relacjach handlowych. W dalszej kolejności jest porozumienie handlowe, ale Trump przed zakończeniem rozmów chciałby rozmawiać z Xi Jinpingiem. Stąd jego dążenie do tego, by odbył się jeszcze dwustronny szczyt. Zwłaszcza, że na zapowiedź ceł Chińczycy odpowiedzieli w sposób zupełnie niebywały; wstrzymali eksport do Stanów Zjednoczonych 7 z 17 minerałów ziem rzadkich. No i praktycznie zagrozili unieruchomieniem big techów. Rozpoczęła się zupełnie nowa gra. Chcę powiedzieć, że w chwili, kiedy rozmawiamy, szef Nvidia Corporation, Jen-Hsun Huang, Tajwańczyk z pochodzenia, jest przyjmowany w Chińskiej Republice Ludowej. Po raz drugi w tym roku. Niczym gwiazda rockowa, jakiś nowy Michael Jackson. Wygłosił przemówienie po chińsku, trochę zardzewiałym chińskim, ale w pełni zrozumiałym. No i wychwala chińskie rozwiązania technologiczne. A przypominam, że to szef Nvidii, która stała się w tej chwili absolutnie newralgiczna, jeśli chodzi o chipy związane ze wprowadzaniem sztucznej inteligencji. W całym tym spektaklu chodzi o to, żeby Nvidia dostarczała swoje chipy na potrzeby chińskich projektów AI. Jak to się ma do założeń Trumpa? To wielkie pytanie.

Gdyby próbować podsumować relacje z Chinami, czy Trump Chiny osłabił, czy wzmocnił jako globalnego konkurenta Ameryki?

Chiny podały, że w pierwszej połowie tego roku ich wzrost PKB osiągnął 5,3 proc. Więc w żadnej mierze Chiny nie zostały osłabione, mimo ogłoszonych przez Trumpa dodatkowych ceł. Wizerunek Chin, szczególnie na światowym południu, w Afryce, w Azji, w Ameryce Łacińskiej, raczej wzrósł, ponieważ Chiny ustawiły się w pozycji odpowiedzialnego, stabilnego i przewidywalnego partnera. Podczas szczytu Chiny–Afryka w stolicy prowincji Hunan Changsha, Chińczycy zaproponowali państwom afrykańskim obroty bezcłowe, czyli stworzenie strefy wolnego handlu. To rzecz jasna bezpośrednia odpowiedź na dodatkowe cła Trumpa. Natomiast Amerykanie zaczynają powoli odczuwać problemy gospodarcze. I bez wątpienia stracili sporo w sensie wizerunkowym.

Już pierwsza prezydentura Donalda Trumpa była w cudzysłowie nieortodoksyjna, a ta jest nieortodoksyjna do kwadratu

Upokorzenie Iranu to sukces Trumpa czy nie? I analogicznie kwestia Gazy. Czy to ewidentna porażka, bo zamiast Monte Carlo na Bliskim Wschodzie mamy coraz bardziej oczywiste ludobójstwo. Swoją drogą, czy użyłby pan takiego terminu w kwestii ataków armii izraelskiej na ludność w Gazie?

Tak, jednoznacznie używam, gdzie mogę, terminu ludobójstwo. I to jest wielki zarzut wobec całej cywilizacji zachodniej, nie tylko Trumpa, że stoimy i patrzymy, jak ludzie są zabijani, jak umierają z głodu pod bombami. To jest coś niedopuszczalnego i to jest coś najgorszego od II wojny światowej, od czasów holokaustu. Natomiast jeśli chodzi o Iran i cały Bliski Wschód, to tam wciąż wrze. Kilka dni temu Izraelczycy zaatakowali rakietami Damaszek. To jest niedokończona sprawa. Trumpowski „unfinished business”. Jeśli idzie o bombardowanie Iranu, eksperci w zasadzie już mówią, że mimo nalotu na trzy podstawowe ośrodki irańskie, mające związek z produkcją broni jądrowej, atak nie zakończył się sukcesem, że Iran wciąż może kontynuować swój projekt jądrowy. Dlatego to również temat niedomknięty. A swoją drogą wrażenie z tych ostatnich miesięcy jest takie, że to Benjamin Netanyahu wodził Donalda Trumpa i Amerykanów za nos, a nie odwrotnie. To nie Trump dyktował warunki, tylko było inaczej.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Trump odkrył, że Putin go zwodzi. Czy po ultimatum dla Rosji czeka nas przełom?

Relacja Trumpa z Putinem. Amerykanin zapowiadał szybki koniec wojny. Nic takiego się nie wydarzyło. Czy Putin ograł Trumpa? I czy dzisiaj ta zmiana kursu Donalda Trumpa oznacza prawdopodobieństwo większego zaangażowania się Ameryki po stronie ukraińskiej?

Obserwacja polityki prowadzonej przez Donalda Trumpa nakazuje ostrożność w formułowaniu opinii, a szczególnie takich nieodwracalnych, bo jutro się możemy obudzić i być zaskoczeni kolejnym zwrotem akcji. Niemniej wszystko wskazuje na to, że kluczowym momentem dla relacji USA–Ukraina była nie ta połajanka Zełenskiego w gabinecie owalnym, tylko to spotkanie i rozmowa bez tłumaczy Trumpa z Zełenskim w Watykanie. Zdaje się, że tam doszło do przełamania. Poprawienia relacji. I to trwa. Zarazem rośnie rozczarowanie wobec Putina, który w ostatniej rozmowie telefonicznej – co Trump przyznał – powiedział, że on ma swoje cele, które chce osiągnąć. Czyli mówiąc krótko: Putin chce wojny, a Trump rozejmu i pokoju. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Sprawa jest bardzo dynamiczna i szalenie ważna dla Polski i całej Europy, bo to kwestia architektury bezpieczeństwa na kontynencie europejskim po zakończeniu tego konfliktu. W tym sensie musimy to śledzić, trzymamy kciuki, by Donald Trump trzymał się przyjętego ostatnio kursu. Z naszego punktu widzenia jest ważne, by skończyły się ustępstwa i umizgi do Putina, a zaczęła się twarda postawa. Czy Putin Trumpa ograł? Za wcześnie o tych sprawach mówić, bo jesteśmy daleko od finału.

 

Mija pół roku prezydentury Donalda Trumpa. Jak pan ocenia te sześć miesięcy?

Mamy czasy niespotykane. Już pierwsza prezydentura Donalda Trumpa była w cudzysłowie nieortodoksyjna, a ta jest nieortodoksyjna do kwadratu i bardzo dynamiczna, tak w sensie wewnętrznym w Stanach Zjednoczonych, a poprzez rangę i wagę Stanów Zjednoczonych jest również ogromnie ważna dla całego świata, bez wyjątku, czy to będzie Europa, czy Azja, czy to będą inne kontynenty. Przy okazji Donald Trump jest w swojej roli życia, w roli demiurga. Niewątpliwie rozpoczął procesy bezprecedensowe na terenie Stanów Zjednoczonych, dokonuje konserwatywnej rewolucji, antyliberalnej w dużej mierze, a na arenie światowej rozpętał bezprecedensową wojnę handlową i celną. Jak ona wygląda? Myślę, że w tej chwili nie ma ani jednej osoby na globie, która by była w stanie to ocenić, ponieważ te dodatkowe cła i taryfy, które Trump z wielką, powiedziałbym, fanfaronadą i dużym nagłośnieniem medialnym ogłosił 2 kwietnia, nie weszły w życie. To jest wszystko pozawieszane, jest przedmiotem debat, dyskusji. Szczegółów do końca nie znamy, czy będzie chodziło o Unię Europejską, czy Chiny, czy inne państwa.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Polityka
Trump domaga się od „Wall Street Journal” 10 miliardów dolarów odszkodowania. W tle sprawa Jeffreya Epsteina
Polityka
Xi planuje rocznicowy szczyt z Trumpem i Putinem. Ma wzbudzić „dumę narodową”
Polityka
PEPFAR, „najskuteczniejszy program” walki z HIV/AIDS uniknął cięć Donalda Trumpa. Wśród Republikanów narastał bunt
Polityka
Ruch Donalda Trumpa. Zeznania w sprawie Jeffreya Epsteina staną się jawne?
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Polityka
Biały Dom ujawnia informacje o zdrowiu Donalda Trumpa. Prezydent ściska zbyt wiele dłoni
Reklama
Reklama