Rok szkolny na Litwie rozpoczął się od strajku polskich uczniów przeciwko ustawie oświatowej, która ograniczyła zakres nauki w języku mniejszości i zmieniła zasady egzaminu maturalnego. Był to akt desperacji polskiej społeczności, której zastrzeżeń władze litewskie tradycyjnie nie biorą pod uwagę.
Zaniepokojenie sytuacją polskiego szkolnictwa na Litwie wyraziła po strajku szefowa polskiego Ministerstwa Edukacji Narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska, a na rozmowy w tej sprawie do Wilna pojechała 10 września wiceminister Ewa Dudek.
Litewska minister oświaty i nauki Audrone Pitreniene odpowiedziała listem do minister Kluzik-Rostkowskiej, z którego wynika, że strona litewska nie widzi żadnego problemu.
Najbardziej niepokojące w tym liście są zdania sugerujące, że szkolnictwo polskie na Litwie w ogóle w przyszłości zniknie, a jedyne, co pozostanie małym przedstawicielom mniejszości narodowej to dwie lekcje języka ojczystego tygodniowo w szkołach litewskich.
- Litewska minister tłumaczy w liście, że obecne zmiany dotyczące egzaminu maturalnego były zapowiedziane w jakimś mało znaczącym komunikacie ministrów obu krajów z roku 2002 roku. Teraz zaś padają niepokojące zapowiedzi o dwóch lekcjach polskiego tygodniowo. Obawiamy się, że skoro ktoś powołuje się na komunikat sprzed 13 lat, to kiedyś nam powie, że nie powinniśmy się dziwić, że nie ma polskich szkół, bo przecież w 2015 roku minister w liście informowała nas, że będą tylko dwie lekcje tygodniowo języka polskiego w szkołach litewskich. Co? Nie wiedzieliście o tym? Przecież napisaliśmy to – mówi „Rzeczpospolitej" wiceminister edukacji narodowej Ewa Dudek.