– W tych wyborach nasz naród ma cenną okazję, by przezwyciężyć gorycz, cynizm i bitwy z przeszłości dzielące Amerykanów. Mamy okazję wytyczyć nową drogę w przyszłość – powiedziała Kamala Harris podczas konwencji demokratów, przyjmując oficjalnie nominację partii i dając Amerykanom nadzieję na zmiany w amerykańskiej polityce, która w ostatnich latach skupiona była na najstarszych w historii kandydatach na prezydenta. Dla wielu Amerykanów staje się ona ucieleśnieniem nowej ery.
Przed kandydatką intensywne dwa miesiące, w trakcie których musi pokazać wyborcom, co ten nowy etap oznaczać będzie dla kraju. W ciągu miesiąca od początku swojej kampanii ogłosiła, że stawia na programy społeczne i wsparcie mniej zamożnych, w czym nie odbiega zbytnio od priorytetów obecnej administracji. Obiecuje między innymi 3 miliony nowych mieszkań i 49 miliardów dolarów w ulgach podatkowych dla budowniczych. Chce poprosić Kongres o 25 tysięcy dolarów dotacji dla każdego, kto kupuje dom po raz pierwszy.
Czytaj więcej
W ostatnim dniu konwencji Partii Demokratycznej wiceprezydent Kamala Harris formalnie przyjęła nominację swojej partii na kandydatkę na prezydenta.
Chce chronić konsumentów, zakazując korporacjom spożywczym sztuczne podnoszenie cen. Obiecała też, że nie podniesie podatku dla zarabiających mniej niż 400 tysięcy dolarów rocznie i pomoże wycofać podatek od napiwków. W przeciwieństwie do Donalda Trumpa, który obniżył podatek od zysku przedsiębiorstw z 35 do 21 procent, Harris planuje podnieść go do 28 procent.
Aborcja, in vitro, dostęp do broni. Jakie poglądy ma Kamala Harris?
Podczas gdy Trump jest „ojcem chrzestnym” wycofania przez Sąd Najwyższy federalnego prawa do usuwania ciąży i zwolennikiem pozostawienia stanom decyzji legislacyjnych w tej kwestii, Harris jest orędowniczką praw aborcyjnych i mówi, że podpisałaby ustawę gwarantującą dostęp do niej w całym kraju. Zapowiada też, że będzie bronić praw do antykoncepcji i dostępu do in vitro.