„Plotki o pańskiej wizycie w Moskwie nie mogą być prawdziwe. Czy jednak mogą?” – zapytał Orbana wieczorem 4 czerwca na Twitterze Donald Tusk. Również wówczas szef Rady Europejskiej Charles Michel przypominał, że Orban jako premier kraju sprawującego prezydencję nie reprezentuje całej UE i nie ma mandatu do jakichkolwiek negocjacji z Rosją ws. agresji na Ukrainę.
Wściekłość w całej UE
W piątkowy poranek kolejni przywódcy i szefowie MSZ państw UE wyrażali w mediach zaskoczenie i dezaprobatę. Europejska służba zagraniczna podkreśliła w oświadczeniu, że aktualna pozycja Brukseli ws. wojny wyklucza kontakty między UE a Putinem, który – jak przypomniano – jest ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny.
Czytaj więcej
Odstąpienie przez Ukrainę na rzecz Rosji zajętych terytoriów, ograniczenie liczebności ukraińskiej armii i wygaszenie planów przystąpienia do NATO – do takiego planu pokojowego prezydent Rosji Władimir Putin przekonywał premiera Węgier Viktora Orbána.
– Wizyta premiera Viktora Orbana w Moskwie odbywa się wyłącznie w ramach dwustronnych stosunków Węgier i Rosji – oświadczył szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.
To pokazuje skalę zaskoczenia i wściekłości, zarówno samej UE, jak i państw członkowskich, na niespodziewaną moskiewską podróż Orbana. Ale z punktu widzenia polityki Węgier pod jego przywództwem nie jest ani zaskoczeniem, ani nie jest nielogiczna. Wręcz przeciwnie.