Marek Migalski: Jaki sens komisji śledczych?

Komisje będą stopniowo wygaszane, bo mogą zaszkodzić w wyborach prezydenckich.

Publikacja: 29.05.2024 04:30

Komisja śledcza ds. afery wizowej

Komisja śledcza ds. afery wizowej

Foto: PAP/Marcin Obara

Za powołaniem sejmowych komisji śledczych stały zapewne względy merytoryczne i być może przesłuchania świadków będą w przyszłości pomocne prokuraturze w postawieniu poważnych zarzutów poszczególnym politykom i urzędnikom, ale główne powody były natury politycznej. I jeśli tak patrzeć na ten fenomen, to trzeba przyznać, że przynajmniej w części cała operacja opłaciła się. Zwłaszcza że właśnie się kończy, co także powodowane jest polityką.

Główną motywacją wyborców opozycyjnych z 15 października ubiegłego roku było odsunięcie PiS od władzy. Bardziej niż realizacji obietnic Platformy Obywatelskiej, Trzeciej Drogi czy Lewicy chcieli oni, by partia Kaczyńskiego nie realizowała swoich. Dlatego zresztą dziś bez specjalnej nerwowości patrzą na to, że zdecydowana większość postulatów programowych obecnej władzy z czasów kampanii wyborczej nie jest spełniana. Najważniejsze, że PiS nie rządzi.

Ważnym elementem tego myślenia było także wymierzenie sprawiedliwości najbardziej bezczelnym i aroganckim przedstawicielom Zjednoczonej Prawicy

Ważnym elementem tego myślenia było także wymierzenie sprawiedliwości najbardziej bezczelnym i aroganckim przedstawicielom Zjednoczonej Prawicy. To pragnienie miały zaspokoić właśnie komisje śledcze. Poza działaniami wymiaru sprawiedliwości stawianiem pisowców przed Trybunałem Stanu, to prace tych trzech sejmowych ciał miały dać poczucie satysfakcji zwolennikom obecnej władzy. I dały.

Czemu służą komisje śledcze?

Wyborcy zobaczyli upokarzanych czołowych polityków PiS i Suwerennej Polski – łącznie z samym Jarosławem Kaczyńskim, na którego posłowie i posłanki Koalicji Obywatelskiej krzyczeli, stawiali do pionu, dyscyplinowali. To, że zwolennicy PiS zobaczyli zupełnie coś innego (ośmieszanie komisji przez ich idoli politycznych), to już zupełnie inna sprawa. Jeśli śledziło się fora w mediach społecznościowych wyborców obecnego rządu, można było dostrzec satysfakcję z „zaorania Kaczora”, „masakracji Morawieckiego”, „wdeptania w ziemię Bielana”. W tym sensie komisje spełniły swoją rolę – dały poczucie wymierzania sprawiedliwości najważniejszym reprezentantom poprzedniej ekipy.

Czytaj więcej

Trzy śledcze komisje dużym obciążeniem Kancelarii Sejmu

Co ważne, mobilizowały najtwardszy elektorat koalicji 15 października, bo tylko on miał czas i ochotę oglądać ten spektakl oraz widzieć w nim całkowitą przegraną PiS. Prawdziwy obraz był bardziej skomplikowany, bo znacząca część działaczy PiS wyszła w tych pojedynków z tarczą, ale dla najbardziej żelaznych zwolenników obecnej władzy nie miało to znaczenia. Oni widzieli w tym procesie realizację swoich pragnień o rozliczeniu rządów Zjednoczonej Prawicy. Zwłaszcza że prokuratorskie i sądowe wymierzanie sprawiedliwości poprzedniej ekipie prawie nie ruszyło z miejsca.

Złudne wrażenie ścigania bezeceństw poprzedniej władzy

I właśnie to jest kluczem do zrozumienia sensu (oraz sukcesu) powołania do życia komisji śledczych – dały one (złudne) wrażenie stanowczego ścigania bezeceństw poprzedniej władzy, co było konieczne do mobilizacji najtwardszego elektoratu niezbędnego (uwaga!) do wygrania elekcji samorządowej oraz europejskiej. Jak wiemy, zwłaszcza do tej drugiej chodzą tylko najbardziej zaangażowani politycznie, więc trzeba było ich jakoś pobudzić do tego, by oddali swój głos na partie obecnie rządzące. Bez działania komisji śledczych mogliby być oni zawiedzeni nowymi porządkami, zwłaszcza że realizacja obietnic wyborczych idzie nowemu rządowi raczej słabo. Jednak spektakle, których dostarczyły nam komisje, mogły sprawiać wrażenie, że jest inaczej i że nowa władza twardo rozlicza poprzednią oraz wypełnia zobowiązania z kampanii.

Nie jest także przypadkiem, że komisje już wkrótce zakończą swój krótki żywot. Dlaczego? Bo nie będą potrzebne

Nie jest także przypadkiem, że komisje już wkrótce zakończą swój krótki żywot. Dlaczego? Bo nie będą potrzebne. Po pierwsze, bo ruszą już niedługo młyny wymiaru sprawiedliwości i przejmą zadanie rozliczania nieprawidłowości poprzednich rządów, a po drugie, bo przed nami elekcja, w której liczyć się będą nie tylko żelazne elektoraty. Mam na myśli wybory prezydenckie w przyszłym roku – wymagające mobilizacji wszystkich potencjalnych zwolenników (nie tylko najtwardszych) oraz demobilizacji elektoratu przeciwników.

To zupełnie inny rodzaj starcia niż walka o samorządy lub europarlament. To zaś oznacza, że o ile komisje były dobre na czas tych drugich, to w przypadku walki o najwyższy urząd w państwie mogłyby przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. I dlatego w najbliższym czasie będziemy mieli do czynienia z powolnym wygaszaniem ich działalności.

Nowe czasy wymagają nowych narzędzi. Komisje zrobiły swoje, komisje mogą odejść.

Autor jest politologiem, prof. UŚ

Polityka
Czarne chmury nad ministrem Wieczorkiem. Nawet wniosek PiS niewiele może już zmienić
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym