Michał Kolanko: Kampania europejska. Kogo tym razem zabiją nadmierne oczekiwania

Politykę wygrywa się lub przegrywa między innymi przez nadmierne nadzieje na zbyt dobry wynik. Sprawdziło się to w wyborach samorządowych, zarządzanie nastrojami będzie się liczyć i przed 9 czerwca.

Publikacja: 18.04.2024 04:30

Michał Kolanko: Kampania europejska. Kogo tym razem zabiją nadmierne oczekiwania

Foto: Fotorzepa

Nie opadł jeszcze kurz po wyborach samorządowych – w wielu miastach trwa zresztą mordercza walka o zwycięstwo w II turze, jak w Krakowie czy Wrocławiu – a polityka płynnie przechodzi w tryb kampanii europejskiej. I powstaje pytanie, kogo tym razem zabiją nadmierne oczekiwania wobec wyniku, a kogo niskie wzmocnią po 9 czerwca. Przed wyborami samorządowymi nadzieje na „odebranie PiS wszystkiego łącznie z Podkarpaciem”, wykreowane częściowo przez polityków, a częściowo przez zwolenników PO, sprawiły, że relatywnie dobry wynik partii Donalda Tuska i seria zwycięstw w miastach dużych oraz średnich zmieniły się w lekki niedosyt. I odwrotnie: spodziewana klęska PiS miała doprowadzić do rozpadu partii Kaczyńskiego po 7 kwietnia. Co się oczywiście nie wydarzyło, a PiS utrzymało swoje bastiony.

Walka z echami przeszłości

Dla koalicji rządzącej wybory europejskie zapowiadają się na łatwe, co automatycznie podnosi poprzeczkę. Z jednej strony europejskie znaczenie i przywództwo Donalda Tuska – ewidentne w serii niedawnych wizyt licznych liderów krajów UE w Warszawie. Z drugiej – „załatwienie” funduszy z KPO, realizacja jednej z flagowych obietnic sprzed 15 października. To wszystko kreuje atmosferę dobrego wyniku.

Dla koalicji rządzącej wybory europejskie zapowiadają się na łatwe, co automatycznie podnosi poprzeczkę

PiS stoi przed innym wyzwaniem. Dobry wynik w wyborach samorządowych tworzy nowe oczekiwania w wyborach europejskich. Nieco wyższe niż przed starciem o samorządy i sejmiki. Poprzednie wybory europejskie w 2018 – przekształcone przez ówcześnie rządzący PiS w I turę wyborów parlamentarnych – zakończyły się sukcesem partii Kaczyńskiego i utorowały jej kolejną kadencję. Teraz powtórka z tamtego scenariusza jest wprost niemożliwa. Przed Tuskiem i Kaczyńskim nie tylko wyzwanie ułożenia list wyborczych (dla obydwu partii innego typu), ale i subtelna gra na podwyższanie lub obniżanie oczekiwań.

W środę potwierdziło się – o czym wcześniej pisaliśmy w „Rzeczpospolitej” – że Trzecia Droga idzie razem do wyborów. Przed jej liderami poprzeczka ponownie zawieszona jest na poziomie z wyborów 15 października i wyborów samorządowych.

Pytania o Lewicę

Wybory europejskie wyrastają na kluczowe dla Lewicy. I znów: wyzwania są spore. Jeśli Lewica nie zatrzyma trendu spadkowego, to powstanie poważne pytanie o jej przyszłość i sens istnienia. Z drugiej strony liderzy i liderki Lewicy mówią o jej europejskich zasługach i aspiracjach. Problematyczne staje się jednak ułożenie list. Z naszych informacji wynika, że doszło w trakcie rozmów do eskalacji kryzysu między Partią Razem a Nową Lewicą, co przeniosło się nawet do mediów społecznościowych. Razem miało proponować kandydatury posłów i posłanek – jak Maciej Konieczny, Dorota Olko czy Paulina Matysiak – którzy mieli swoimi kampaniami pociągnąć w górę całą formację.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Toksyczne związki lewicy

Ale do porozumienia w większości okręgów jeszcze nie doszło. I być może wcale nie dojdzie. – Jeśli Nowa Lewica boi się, że znów Razem przeskoczy ich na listach, to zamiast dobrego wyniku będzie dalszy poważny kryzys. Podchodzimy odpowiedzialnie. Mamy propozycje personalne, które wzmocnią wynik – mówi nam informator z okolic Razem.

Oczekiwania też będą grać na korzyść lub niekorzyść Lewicy. Jeśli blok Czarzastego, Biedronia i Zandberga nie przeskoczy nawet nisko zawieszonej poprzeczki w czerwcu, to będzie mieć naprawdę duży problem.

Nie opadł jeszcze kurz po wyborach samorządowych – w wielu miastach trwa zresztą mordercza walka o zwycięstwo w II turze, jak w Krakowie czy Wrocławiu – a polityka płynnie przechodzi w tryb kampanii europejskiej. I powstaje pytanie, kogo tym razem zabiją nadmierne oczekiwania wobec wyniku, a kogo niskie wzmocnią po 9 czerwca. Przed wyborami samorządowymi nadzieje na „odebranie PiS wszystkiego łącznie z Podkarpaciem”, wykreowane częściowo przez polityków, a częściowo przez zwolenników PO, sprawiły, że relatywnie dobry wynik partii Donalda Tuska i seria zwycięstw w miastach dużych oraz średnich zmieniły się w lekki niedosyt. I odwrotnie: spodziewana klęska PiS miała doprowadzić do rozpadu partii Kaczyńskiego po 7 kwietnia. Co się oczywiście nie wydarzyło, a PiS utrzymało swoje bastiony.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory do PE. Co z Obajtkiem i Kurskim? PiS odkrył karty
Polityka
Orędzie w rocznicę wejścia do UE. Prezydent Duda mówił o CPK, cytował papieża
Polityka
Jackowi Kurskiemu ciąży własna propaganda TVP
Polityka
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Donald Tusk woli mówić o Obajtku, a Jarosław Kaczyński o CPK
Polityka
Jarosław Kaczyński dociska posłów w eurokampanii
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO