Uładzisłau Bieładzied był katechetą w katedrze pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny w Mińsku, absolwentem Instytutu Teologii Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego. Aresztowano go jeszcze w maju ubiegłego roku, ale wyrok zapadł dopiero teraz. W czwartek sąd w Mińsku skazał go na trzy lata więzienia. Zarzucono mu m.in. „rozpowszechnianie materiałów ekstremistycznych” i „znieważenie prezydenta”.
Bił w dzwony i ostrzegał protestujących przed milicją
Białoruski niezależny portal „Chrześcijańska wizja” (opisuje przypadki represji wobec chrześcijan) podał, że po zatrzymaniu przez służby Łukaszenki mężczyzna został zmuszony do „zadeklarowania homoseksualnej orientacji” przed kamerą. W opublikowanych przez reżimowe media nagraniach Bieładzied miał przyznać, jakoby z dzwonnicy obserwował ruchy milicji podczas protestów w sierpniu 2020 roku i bijąc w dzwony ostrzegał manifestujących. Z informacji portalu wynika, że w momencie zatrzymania był studentem seminarium duchownego i odbywał praktyki w głównej katolickiej świątyni Mińska. Tymczasem białoruska redakcja Radio Swaboda zwraca uwagę na to, że archidiecezja mińsko-mohylewska po aresztowaniu mężczyzny zapowiedziała „wewnętrzne dochodzenie” oraz informowała, że był usunięty z listy studentów seminarium jeszcze przed wybuchem protestów. Białoruskie centrum obrony praw człowieka „Wiosna” uznała Bieładzieda za więźnia politycznego i alarmuje, że 34-latek za kratami jest traktowany „w sposób nieludzki i urągający ludzkiej godności”.
Czytaj więcej
Białoruska opozycja demokratyczna domaga się wstrzymania towarowego ruchu kolejowego pomiędzy UE...
Dyplomaci państw zachodnich przybyli do budynku mińskiego sądu miejskiego, by wesprzeć mężczyznę.
Od stycznia za kratami znajduje się też znana białoruska aktywistka katolicka Aksana Juczkawicz, której zarzuca się „organizację działań naruszających porządek publiczny”. To jeden z najbardziej rozpowszechnionych zarzutów represyjnych na Białorusi.