Dziemianowicz-Bąk: Rząd Donalda Tuska nie planuje żadnych zmian w programie 800+

Nie podniesiemy wieku emerytalnego – deklaruje Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, Nowa Lewica.

Aktualizacja: 05.02.2024 06:17 Publikacja: 05.02.2024 03:00

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk

Foto: Fotorzepa/Michał Kolanko

Co dla pani, jeśli chodzi o działania resortu, jest w tym roku najważniejsze?

Jest kilka podstawowych zobowiązań, z którymi weszłam do rządu. Pierwsze dotyczy tego, co jako Lewica wnieśliśmy do umowy koalicyjnej. Głównym obszarem są kwestie związane z bezpieczeństwem osób starszych, takie jak np. druga waloryzacja emerytur. Dla mnie to szczególnie bliski postulat, bo jeszcze jako posłanka opozycji w sytuacji galopującej inflacji byłam jedną z inicjatorek pakietu „Bezpieczny Senior”, w ramach którego taką podwójną waloryzację postulowaliśmy. I bardzo się cieszę, że ten postulat znalazł się w umowie koalicyjnej. To jest jeden z trzech pierwszych projektów ministerstwa już gotowych i skierowanych do dalszych prac. Ufam, że zostanie przyjęty w tym roku.

Czytaj więcej

Sondaż: Trzaskowski, Hołownia, Tusk? Kto kandydatem większości na prezydenta?

A kolejne?

Druga sprawa to podwyższenie zasiłku pogrzebowego. Koszty pogrzebu i pochówku bardzo wzrosły. Dotykają one wszystkich, ale najbardziej osoby starsze. Te pieniądze to jest jeden ze sposobów wsparcia, jakie może zaoferować państwo w trudnej życiowej sytuacji, w której znajduje się obywatel. By chociaż trochę ulżyć w tej obiektywnie najtrudniejszej sytuacji, w jakiej każdy z nas w jakimś momencie życia może się znaleźć. Obszar, który jest szczególnie mi bliski, to praca – symbolicznie zarysowany poprzez przywrócenie tego słowa do nazwy ministerstwa. Poprzedni rząd pracy się wstydził, pracy nie traktował priorytetowo i na równi z polityką społeczną. Niektóre elementy w działaniu naszych poprzedników w polityce społecznej zasługują na kontynuację, nie mam problemu, żeby to przyznać, ale niestety, z całą pewnością praca nie była traktowana tak, jak na to zasługuje. Traktuję tę zmianę nazwy ministerstwa jako drogowskaz i swoje zobowiązanie. Dlatego zamierzam się skupić na tematach pracowniczych. Stąd decyzja o tym, by departamenty, które obsługują zagadnienie pracy, były mi bezpośrednio podporządkowane. Tu jest bardzo wiele zaniedbań nie tylko naszych poprzedników, ale też całych dekad, całego okresu transformacji.

A te zaniechania to…?

Na przykład niedostateczna lub w ogóle niepodejmowana walka z takimi patologiami rynku pracy jak uśmieciowienie zatrudnienia. Dziś sytuacja pod tym względem jest lepsza niż w okresie posttransformacyjnym, ale konsekwencje są nadal odczuwalne. To doświadczenie wypychanych na działalność jednoosobową, na samozatrudnienie, na umowy, które pomimo tego, że praca była świadczona w określonym miejscu i czasie, nie były umowami o pracę. Jedną z tych konsekwencji jest staż pracy osób, które przez 10–20 lat pracowały na umowę-zlecenie albo były na jednoosobowej działalności gospodarczej, prowadziły firmy. Państwo traktuje je jak osoby, które nic nie robiły. I nie wlicza im tego produktywnego czasu do stażu pracy.

Poprzedni rząd pracy się wstydził, pracy nie traktował priorytetowo i na równi z polityką społeczną.

To się zmieni?

Mam nadzieję. Od razu w ministerstwie rozpoczęliśmy pracę, by tę absurdalną sytuację uregulować. I aby zdefiniować staż pracy, tak by zaliczały się do niego okresy zatrudnienia w oparciu o umowy cywilnoprawne czy JDG.

To będzie dotyczyło przeszłości czy tylko umów zawartych po wejściu w życie nowych przepisów?

Dopiero rozpoczęliśmy nad tym prace. Zleciłam odpowiednie analizy, w których te kwestie są regulowane. Zwróciliśmy się też do innych ministerstw, jak widziałby to w zakresie pragmatyk zawodowych w ich obszarach. Zbieramy informacje i dane. Kierunek jest jasny: chcielibyśmy, by okresy przepracowane w latach 90. i 2000. były traktowane jako zatrudnienie i liczyły się do stażu, a zatem i np. do nagród jubileuszowych czy dodatków stażowych. Kolejna sprawa to wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy.

Teraz PIP sprawdza, czy zgadzają się dokumenty.

Uprawnienia PIP, środki i rola w systemie jest regulowana ustawą. Realizujemy tu pewne rozpoznanie sytuacji. Chcemy słuchać uczestników tych procesów, pracowników PIP i nie tylko. To, że trzeba dofinansować PIP, jest jasne, ale trzeba rozpoznać, jakie dodatkowe zadania, kompetencje się z tym mają wiązać. I w jaki sposób usprawnić te kompetencje, które PIP już ma. Na przykład kwestie kontroli, praktyki ich zapowiadania, bardzo sporadycznego korzystania z niezapowiedzianych kontroli. W ogóle ich zapowiadanie prowadzi do sytuacji, gdy przedsiębiorca na czas kontroli ukryje nieprawidłowości. Nie o to w tym chodzi.

Czytaj więcej

1500+ dla aktywnych rodziców. Ministerstwo rodziny mówi kiedy

Co jeszcze może się zmienić w sferze regulacji pracy?

Wyzwaniem są nowe formy zatrudnienia. Jestem bardzo zadowolona z faktu, że Polska już podczas mojego urzędowania zajęła pozytywne stanowisko w sprawie unijnej dyrektywy dotyczącej pracowników platformowych. Ta dyrektywa, jeśli zostanie przyjęta, pozwoli na uregulowanie, dostrzeżenie nowych zawodów, jak kurierzy dowożący jedzenie czy zakupy i pracujący za pośrednictwem platform internetowych. Dziś są oni traktowani jak B2B, jak jednoosobowe biznesy, nie jako pracownicy. Na poziomie europejskim cały czas toczy się na ten temat debata i my w niej uczestniczymy. To jednak przyszłość. Ale to niejedyny problem, bo przychodząc do resortu, odkryłam liczne zaniedbania. Np. bardzo mocno przeterminowana jest sprawa wdrożenia dyrektywy dotyczącej ochrony sygnalistów. Polska powinna była tę dyrektywę wdrożyć do 17 grudnia 2021 r. Jesteśmy już dwa lata po terminie. Wiąże się to z karami finansowymi.

Ile już zapłaciliśmy?

Naliczane jest ok. 13 tys. euro dziennie i w dodatku grożą nam kolejne kary. Ale przede wszystkim w polskim systemie nadal nie funkcjonuje ochrona sygnalistów. I to wyłącznie przez opieszałość poprzedniej władzy. Musimy to nadrobić.

A kiedy poznamy nowego szefa lub szefową ZUS?

Zakład Ubezpieczeń Społecznych to jest potężna instytucja, która świadczy usługi tak podstawowe, tak fundamentalne, jak renty, emerytury, świadczenia, świadczenia rodzinne. Trudno znaleźć obywatela czy obywatelkę, który nie miałby nic z ZUS-em wspólnego. Jednocześnie to bardzo duży zakład pracy, w którym zatrudnionych jest ponad 40 tys. osób. Ma ogromne znaczenie to, w jakich warunkach pracownicy ZUS pracują. A ta sytuacja była w ostatnich latach niezwykle napięta. Mówimy o sporach zbiorowych, o realnym ryzyku strajku i w związku z tym poważnych zaburzeniach w świadczeniu usług przez ZUS. Dlatego jedną z pierwszych moich decyzji po objęciu urzędu było spotkanie ze związkami zawodowymi w ZUS. Razem z wiceministrem Gajewskim wysłuchaliśmy informacji o problemach i podjęłam decyzję o odwołaniu szefowej tej instytucji przy pełnym szacunku dla wiedzy i kompetencji poprzedniej pani prezes. To nie była decyzja o charakterze politycznym. Teraz czeka nas kilkuetapowy wybór nowego prezesa ZUS.

Ma pani kandydata?

Prezesa ZUS powołuje premier na wniosek ministra właściwego do spraw zabezpieczenia społecznego i oczywiście to będzie proces, który odbędzie się w porozumieniu z premierem Tuskiem. Nie ma tutaj żadnych powodów do napięć, kiedy taka kandydatura będzie uzgodniona, kiedy te wcześniejsze etapy będą zakończone, to wtedy będzie kandydat.

A planowane są zmiany w 800+? Na przykład pojawi się próg dochodowy uprawniający do świadczeń?

Nie planujemy żadnych zmian w tym programie, nie toczą się w ministerstwie żadne prace, które miałyby na celu ograniczenie tego świadczenia. Jestem przywiązana do tej deklaracji, że nic, co dane, nie zostanie zabrane. A jeśli jakieś programy miałyby ulegać zmianom, to tylko na plus. Tylko tak, żeby w jakiś sposób udoskonalić system. Analogicznie jest, jeśli chodzi o inne świadczenia.

Czytaj więcej

Minister rodziny: pracujemy nad mechanizmem drugiej waloryzacji rent i emerytur

A wiek emerytalny kobiet powinien być podniesiony?

Nie ma żadnych planów podnoszenia wieku emerytalnego. Nie ma prac ani analiz na ten temat. Ale myślimy nad zachętami, by kobiety pracowały dłużej z własnej woli.

Pomoc społeczna powinna być sprawniejsza? Tak, by osoby, które najgorzej sobie radzą, otrzymały pomoc, by wyjść z tej sytuacji, a nie żyć ze świadczeń. Lepiej dawać wędkę niż rybę.

Uważam, że to dobrze, że transfery społeczne jak 800+ są i powinny być uniwersalne. Właśnie dlatego, że przez to nie są traktowane jako pomoc dla najbardziej potrzebujących. W system pomocy bardzo łatwo wpisać jakiś stygmat, mechanizmy etykietujące. To absolutnie nie wyklucza tego, że systemowa pomoc, pomoc społeczna powinna być bardziej efektywna. Nie podzielam diagnozy, że są całe pokolenia żyjące z pomocy społecznej w Polsce. Mamy teraz niskie bezrobocie, ludzie pracują i pracują dużo. I oczywiście działania aktywizujące są potrzebne. Jest tak, że to głównie kobiety sprawują opiekę nad dziećmi do lat trzech, co często utrudnia im powrót na rynek pracy. Stąd opracowujemy teraz ten program aktywizacyjny „Aktywny rodzic”, który ma być znowu wsparciem finansowym, choć niekoniecznie bezpośrednio, po to, żeby kobiety mogły działać aktywnie na rynku pracy. To nie jest wybór albo-albo.

W pomocy społecznej brakuje rąk do pracy, jest problem z zarobkami.

Rzeczywiście potrzeby finansowe są w sferze pomocy społecznej duże. Co więcej, one będą zmieniać swój charakter wraz ze starzeniem się społeczeństwa. Chcemy wkroczyć w charakterystyczny dla Zachodu kierunek deinstytucjonalizacji pomocy społecznej. Tam, gdzie to będzie możliwe, pomoc powinna być świadczona we własnym środowisku rodzinnym. By to rodzina, środowisko lokalne uzyskiwało wsparcie, którego później może udzielić osobie potrzebującej. A nie, by kontynuować rozwój wielkiej instytucjonalnej opieki i pomocy. To zadanie przede wszystkim dla samorządów. Dlatego tak ważne jest odbudowanie finansów jednostek samorządu terytorialnego. W budżecie, który podpisał prezydent, środki dla JST są znaczne. Prowadzimy też prace analityczne sprawdzające, jak stworzyć mechanizmy, by samorządy inwestowały właśnie w usługi społeczne. I aby traktowały te wydatki jako inwestycje w społeczność lokalną. Swoją drogą, czy 800+ może być jeszcze waloryzowane w przyszłości? Np. co roku. Zasada waloryzacji świadczeń jest kierunkową zasadą, która będzie przyświecała politykom publicznym kreowanym przez ministerstwo. To zasada wpisywana we wszystkie nowe polityki i świadczenia. Co do 800+ i dalszej waloryzacji, to mamy do czynienia z pierwszą waloryzacją. Musimy zobaczyć, jakie to wywoła skutki. Mam pewną refleksję co do tego, co mnie zaintrygowało, gdy objęłam ten urząd. Dowiedziałam się, że bardzo rzadko w tym gabinecie padało kluczowe pytanie: po co? Po co chcemy coś wprowadzać? Po co nowe przepisy? Jaką potrzebę społeczną realizuje dane rozwiązanie? W przypadku każdego z tych świadczeń trzeba zadawać sobie to pytanie. 800+, a wcześniej 500+ nie zrealizowało celu, który był przed nim stawiany. Czyli poprawy sytuacji demograficznej. W czasie rządów PiS sytuacja demograficzna pogorszyła się wręcz dramatycznie. Ze względu na brak wystarczającej rozbudowy sieci żłobków, restrykcyjne prawo antyaborcyjne, tworzenie klimatu lęku wokół zachodzenia w ciążę, kwestie mieszkaniowe, które zostały zaniedbane. Tego założonego celu nie zrealizował ten program. Ale pomógł poprawić sytuację, jeśli chodzi o walkę z ubóstwem. Teraz musimy szukać mechanizmów, które pomogą nam realizować lepiej cel, jakim jest poprawa sytuacji demograficznej.

Są tu nowe pomysły?

Rozłączyliśmy departamenty pomocy społecznej i demografii na dwa osobne, bo chcemy, żeby demografia była traktowana z pełną powagą i wagą. I będziemy szukać rozwiązań systemowych z zakresu wsparcia w opiece nad dziećmi czy rodziców na rynku pracy. Jest też kwestia integracji. W Polsce jest teraz wielu obywateli i obywatelek Ukrainy, ale nie tylko. Pracowników, rodziców. W tym ministerstwie powinna być realizowana fundamentalna kwestia, jaką jest integracja imigrantów. Dlatego powołaliśmy odrębny departament integracji. Bo chcemy, by Ukraińcy czy przedstawiciele innych narodowości mogli się w Polsce integrować, włączać w społeczeństwo.

Na ile to wszystko, o czym rozmawiamy, jest ważne dla Lewicy? Na ile to ważne jest dla przyszłości Lewicy za rok, pięć lat.

Obecność w rządzie pozwala Lewicy w sposób najbardziej transparentny, konkretny, deklaratywny i faktyczny pokazać to, co Lewica mówiła przez ostatnie lata. Jesteśmy znani z myślenia systemowego, z kreowania polityki opartej na dowodach, z lewicowej wrażliwości, poszukiwania rozwiązań propracowniczych, a jednocześnie korzystnych dla przedsiębiorców. Np. płatnego chorobowego przez ZUS od pierwszego dnia choroby. Szukamy rozwiązań, które nie będą karać pracownika za chorobę ani nie będą karać za to jego pracodawcy. Ale przede wszystkim chcemy troski, uważności dla 17 milionów pracowników. Nie było tej troski, zanim Lewica wróciła najpierw do Sejmu, a teraz do rządu.

Ma pani poczucie, że Lewica odróżnia się wystarczająco od innych partii koalicji?

Gdyby nie było głębokiego poczucia tożsamości, korpusu własnych poglądów, to nie byłoby takiej gotowości do współpracy na poziomie rządu. Ona jest możliwa tylko wtedy, gdy jest się pewnym swoich wartości. Bo nam nie jest wszystko jedno, nam nie chodzi tylko o gabinet, wizytówkę, ale o konkretne działania, takie jak np. walka ze śmieciówkami czy wsparcie dla kobiet i rodziców na rynku pracy. A jednocześnie tworząc np. „Aktywnego rodzica”, czyli niegdyś tzw. babciowe, nie chcemy przy okazji spowodować, że jakaś grupa, np. babcie, zostanie z rynku pracy wypchnięta.

Czyli będzie tu elastyczność np. przy zatrudnianiu osób starszych.

Nie ma co udawać, że babcia jest przedszkolem. Ale jednocześnie, gdy opiekuje się dzieckiem, to jest to jakaś forma pracy. Szukamy rozwiązań, które na to pozwolą osobom starszym zarówno opiekować się wnuczkiem, jak i traktować to jako aktywność zawodową.

Wróćmy do tej tożsamości Lewicy.

Chociaż jesteśmy w koalicji i tworzymy rząd, to nie uchyla naszych stanowisk w debacie sejmowej. Mówię to jako polityczka i posłanka Lewicy: nie rezygnujemy z projektów dotyczących np. liberalizacji prawa antyaborcyjnego. Mimo że jesteśmy w koalicji, w której nie wszyscy podzielają to zdanie. Nie udajemy braku różnic – dyskutujemy o nich.

Bez tych zmian mobilizacja kobiet się wypali? Ta mobilizacja, która dała koalicji zwycięstwo.

Uważam, że jest nie do pomyślenia utrzymywanie status quo. Jeśli nie zrobimy wszystkiego, by obecną sytuację poprawić, to zawiedziemy te wszystkie kobiety, które częściowo – bo oczywiście nie tylko one – dały nam to zwycięstwo. Pierwsze kroki zostały wykonane – np. dostępność pigułki dzień po czy finansowanie in vitro. To świetnie, choć moim zdaniem to nie wystarczy, będziemy przekonywać naszych koalicjantów do pełnego pakietu dotyczącego praw kobiet. Ale jesteśmy gotowi, by iść do tego celu etapami. To co wydarzyło się wokół prawa aborcyjnego w ostatnich latach, to wprowadzenie nas w mroki średniowiecza. Myślę, że będziemy mogli przekonać do naszych postulatów także naszych konserwatywnych koalicjantów. A może to zrobią to ich wyborcy, którzy także oczekują liberalizacji.

Zaczęliśmy naszą rozmowę od perspektywy 12 miesięcy w projektach, w legislacji. A widzi pani siebie za rok jako kandydatkę Lewicy na prezydenta? Bo za rok będzie już prekampania prezydencka.

Ja widzę siebie przede wszystkim jako osobę, która będzie mogła dokonać bilansu tego, co się udało wypracować, co wprowadzić w życie. Minęło 50 dni rządu, a my mamy nowe projekty ustaw, które wychodzą z ministerstwa. I reagujemy na pojawiające się wyzwania, jak np. urlopy macierzyńskie dla wcześniaków.

Nie słychać słowa „nie”.

W polityce 12 miesięcy to jak 12 lat w pozapolitycznym świecie. I nie wiem jakie będą decyzje zapadały w tej czy innej politycznej sprawie. Teraz skupiam się na pracy w ministerstwie i na lewicowej, propracowniczej, prorodzinnej, prorównościowej polityce resortu. I na tym, aby współpraca wielokolorowej koalicji była efektywna i konstruktywna. I muszę powiedzieć, że po 50 dniach mam poczucie, że się to udaje. I wysiłkiem całej koalicji udało się zbudować fajny zespół, w pracy nie tracimy tożsamości, ścieramy się na poglądy, ale mamy z Aleksandrą Gajewską, Łukaszem Krasoniem, Sebastianem Gajewskim, Katarzyną Nowakowską czy Pawłem Zgórzyńskim, czyli z wiceministrami, zasadę, że partyjne płaszcze zawieszamy na wieszaku przed ministerstwem. Bo my mamy tu pracę do wykonania – tę samą, która na nowo jest w szyldzie ministerstwa.

Co dla pani, jeśli chodzi o działania resortu, jest w tym roku najważniejsze?

Jest kilka podstawowych zobowiązań, z którymi weszłam do rządu. Pierwsze dotyczy tego, co jako Lewica wnieśliśmy do umowy koalicyjnej. Głównym obszarem są kwestie związane z bezpieczeństwem osób starszych, takie jak np. druga waloryzacja emerytur. Dla mnie to szczególnie bliski postulat, bo jeszcze jako posłanka opozycji w sytuacji galopującej inflacji byłam jedną z inicjatorek pakietu „Bezpieczny Senior”, w ramach którego taką podwójną waloryzację postulowaliśmy. I bardzo się cieszę, że ten postulat znalazł się w umowie koalicyjnej. To jest jeden z trzech pierwszych projektów ministerstwa już gotowych i skierowanych do dalszych prac. Ufam, że zostanie przyjęty w tym roku.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż: Jaka przyszłość czeka koalicję rządową? Dobra wiadomość dla Donalda Tuska
Polityka
Zdzisław Krasnodębski: PiS podczas tworzenia list na wybory do PE popełnił spory błąd
Polityka
Pytania po przemówieniu Marcina Kierwińskiego. Minister odpowiada na zarzuty
Polityka
Dla Konfederacji eurokampania to sprawdzian. Pozornie prostszy niż samorząd
Polityka
Sondaż: Jak Polacy ocenieją start ministrów i wiceministrów w wyborach do PE?
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej