Jest pan w stanie wyjaśnić, jakie ulgi otrzymają obywatele w związku ze wzrostem cen energii, bo ja się już gubię?
Nie dziwię się temu. Rząd nie panuje nad sytuacją, a jego działania są spóźnione. Już w marcu KE pozwoliła państwom członkowskim pomagać przedsiębiorcom, w związku z rosnącymi cenami energii. Ustawy, które obecnie proponuje PiS, pojawiają się z dnia na dzień. Projekt dotyczący zamrożenia cen prądu pojawił się przedwczoraj. A wczoraj na komisji sejmowej zgłoszono ustawę znoszącą obowiązek handlu energią elektryczną na giełdzie. To znosi także transparentność w handlu energią. Do tego rząd oszukuje i mówi, że taka ustawa zmniejszy ceny energii o 2/3, ale to kompletna bzdura. Firmy handlujące energią już zakontraktowały dostawy energii na rok 2023 r. i po takiej cenie, na jaką się umówiły, będą musiały ją sprzedawać – cena energii nie spadnie. A za wysokie ceny energii odpowiada tylko i wyłącznie polski rząd.
A nie Władimir Putin?
Gdyby rząd nie zablokował w 2016 r. budowy elektrowni wiatrowych, to nie mielibyśmy dziś problemów ani z węglem, ani z Putinem. Można mówić różne rzeczy o Putinie, ale raczej nie ma on wpływu na to, czy w Polsce wieje wiatr i świeci słońce. Na początku rządów PiS-u podjęto decyzję, że skupiamy się tylko i wyłącznie na węglu – wbrew UE i polityce klimatycznej. To przełożyło się na takie projekty jak budowa dwóch bloków węglowych na terenie elektrowni w Ostrołęce, która pochłonęła 2 miliardy złotych. Gdyby wtedy nie podjęto tej decyzji i dopuszczono inwestorów do rynku, to mielibyśmy teraz 30 gigawatów mocy więcej w całym systemie, bo tyle właśnie odmówiono przyłączeń do sieci energetycznej prywatnym inwestorom.
Ale nie mamy sieci przesyłowych, bo podobno nie ma na nie pieniędzy.