Jak obliczył wstępnie GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w sierpniu o 16,1 proc. rok do roku po zwyżce o 15,6 proc. w lipcu.
Jednym ze źródeł niespodziewanego przyspieszenia inflacji były ceny żywności i napojów bezalkoholowych, które podskoczyły w sierpniu o 1,6 proc. w stosunku do lipca i o 17,4 proc. w ujęciu rok do roku. W lipcu towary z tej kategorii podrożały o 15,3 proc., a sierpień zwyczajowo przynosił uspokojenie.
Czytaj więcej
W sierpniu ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 16,1 proc. rok do roku, najbardziej od marca 1997 r. To duża niespodzianka, bo ekonomiści powszechnie oczekiwali, że spadek cen paliw ustabilizuje inflację na lipcowym poziomie 15,6 proc. a nawet nieco ją obniży.
- Niestety, chyba nie będę takim optymistą, żeby mówić o tym, że ceny żywności spadną. My musimy się starać, żeby one nie rosły za szybko, dlatego że jednak bardzo mocno uzależnione są od cen energii - mówił we wtorek w TV Trwam Henryk Kowalczyk. - Jeśli ceny energii nie spadną, to i ceny żywności też nie spadną. Chyba żeby się tak zdarzyło, że wygaśnie wojna na Ukrainie, będzie stabilizacja, czyli spadek cen gazu, energii - to wtedy tak. Ale myślę, że takich perspektyw na razie nie widać, więc tutaj trzeba się jednak przyzwyczajać do tego wzrostu cen - powiedział wicepremier.
- Jesteśmy w stanie wojny w Europie i to brutalnej. Nie przeżywaliśmy takiej wojny od 70 lat, więc naprawdę w tym momencie trudno mówić o jakichkolwiek nadziejach na spadek cen, jeśli nie nastąpi stabilizacja geopolityczna - podkreślił minister rolnictwa.