Zamysłem komisji prowadzącej dochodzenie jest pokazanie wydarzeń z 6 stycznia 2021 r. jako ataku na amerykańską demokrację, przygotowanego przez urzędującego prezydenta, który nie mogąc pogodzić się z przegraną w wolnych wyborach, miał spiskować w celu odwrócenia ich wyników. Skutkiem tego był krwawy szturm na Kapitol, impeachment i kryzys zaufania do systemu politycznego. Takiego scenariusza nie widziano w 246-letniej historii Stanów Zjednoczonych, choć niejednemu prezydentowi zarzucano wykroczenia.
Komisja dotyka też pytania, na które demokraci chcą usłyszeć głośną odpowiedź od półtora roku: czy były prezydent nie powinien zostać postawiony w stan oskarżenia kryminalnego, co nie zdarzyło się wcześniej żadnemu jego poprzednikowi.
Dziewięcioosobowy panel kongresowy, w skład którego wchodzi siedmioro demokratów i dwoje republikanów, w ciągu prawie roku przeprowadził ponad 1000 rozmów ze świadkami i zebrał 140 tysięcy dokumentów. W czwartek Amerykanie zobaczyli m.in. nagrania, w których doradcy Trumpa przeczyli teorii skradzionych wyborów. Nawet córka byłego prezydenta Ivanka Trump przytaknęła słowom byłego prokuratora generalnego Williama Barra, który zaprzeczał, jakoby wybory zostały sfałszowane.
Bieg historii
Zasiadająca w panelu republikańska kongresmenka Liz Cheney, wyklęta przez swoją partię za krytykę byłego prezydenta, relacjonowała, że komisja ma zeznania, z których wynika, iż doradcy Trumpa wielokrotnie mówili mu, że przegrał wybory, ale on nieustannie okłamywał swoich zwolenników, twierdząc, że zostały sfałszowane. Potem wywierał nacisk na stanowych i federalnych urzędników, członków Kongresu, a nawet swojego zastępcę, aby zignorowali wyniki głosowania na prezydenta. – 6 stycznia był kulminacją planowanego przewrotu władzy, bezwstydną próbą obalenia rządu – powiedział kongresman Bennie Thompson, przewodniczący panelu.
Czytaj więcej
J.D. Vance mógł być przedstawicielem wyważonego konserwatyzmu w Hollywood. Zaprzedał jednak duszę Trumpowi.