Zbigniew Ziobro stoi przed kolejną próbą. W tym tygodniu Sejm zajmie się ustawą o Sądzie Najwyższym autorstwa prezydenta Andrzeja Dudy, w brzmieniu, które uchwalił Senat, a więc z przepisami idącymi po myśli opozycji.
W wersji senackiej znalazły się propozycje, które są dla ministra sprawiedliwości niemożliwe do zaakceptowania. Chodzi m.in. o los sędziów z nieuznawanej przez UE Izby Dyscyplinarnej po jej likwidacji czy rozszerzenie możliwości składania wniosku o test niezależności i niezawisłości sędziego, czy też uznanie orzeczeń Izby Dyscyplinarnej za nieważne i „niezapadłe”.
Mimo tych poprawek senatorowie PiS zagłosowali za całością projektu – wbrew własnemu koalicjantowi. Jeśli w Sejmie choćby kilkoro posłów obozu władzy, związanych np. z premierem, zagłosuje za wersją senacką – albo nie naciśnie guzika mimo obecności na sali – pomoże w upokorzeniu Ziobry. A minister będzie musiał wybrać: albo przełknąć kształt ustawy całkowicie sprzeczny z jego interesami i zapowiedziami, albo odejść z koalicji rządzącej na rok przed wyborami.
Czy lider Solidarnej Polski może więc liczyć na zrozumienie wśród wyborców? Według sondażu IBRiS największa grupa badanych uważa, że motywy, jakie przyświecają Ziobrze w sporze o praworządność, to przede wszystkim walka o władzę w Zjednoczonej Prawicy – 31,8 proc., niespełna 19 proc. uważa, że minister sprawiedliwości chce „wyjścia Polski z UE”, ale 17,8 proc. twierdzi, że stara się on obronić suwerenność kraju. 8 proc. wskazało, że chciałby zbudować formację na wzór francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen.