„Wzbudził gniew Kima, gdy zdrzemnął się na zebraniu, któremu przewodniczył Kim. Aresztowała go od razu w kuluarach i przesłuchała służba bezpieczeństwa. W trakcie przesłuchania przyznał się do korupcji" – poinformował o jednej z egzekucji południowokoreański urzędnik odpowiedzialny za utrzymywanie kontaktów z Północą. Nie podał jednak nazwiska.
Większość ekspertów sądzi, że aresztowanym i rozstrzelanym w wojskowej akademii w Pjongjangu (inaczej Phenianie) był wicepremier odpowiedzialny za oświatę, 63-letni Kim Yong Jin. Ale według innych informacji został on zatrzymany za „antypartyjną i antyrewolucyjną agitację", gdyż garbił się, siedząc tuż obok mównicy podczas posiedzenia parlamentu.
Drugim represjonowanym był 71-letni Kim Yong Chol, szef Departamentu Zjednoczonego Frontu, czyli północnokoreańskiej organizacji odpowiedzialnej za utrzymywanie kontaktów z Południem. On z kolei zapłacił za „antyrewolucyjny, apodyktyczny styl kierowania powierzoną mu instytucją". Wysłano go na „rewolucyjną reedukację" do kołchozu, co daje mu szansę przeżycia.
Obu łączy to, że podlegały im służby specjalne lub nadzorowali działania wywiadowcze za granicą. Amerykańscy eksperci wprost nazywają Kim Yong Chola „szefem potężnej służby wywiadowczej skierowanej przeciw Południu". Na majowym kongresie rządzącej Partii Pracy był przedstawiany jako „szef wywiadu". Z kolei wicepremierowi podlegały związki sportowe, w tym północnokoreański związek taekwondo. Ze względu na popularność tego sportu za granicą reżim wykorzystuje go zarówno do nadzorowania nielegalnego zarabiania pieniędzy poza granicami kraju, jak i bezpośredniego zbierania informacji wywiadowczych.
Część ekspertów sądzi, że obecne represje związane są z ucieczkami północnokoreańskich dyplomatów z zagranicznych placówek. Najbardziej znanym przypadkiem był radca polityczny ambasady w Londynie, który wyjechał do Korei Południowej.