- Podział na Polskę liberalną i solidarną za czasów Lecha Kaczyńskiego oddawał rzeczywisty podział polskiego społeczeństwa. W cywilizowany sposób opisywał różnice - wtedy - między Donaldem Tuskiem a Lechem Kaczyńskim. To było uczciwe postawienie sprawy. Dziś tęsknię za taką dyskusją i podziałem: czy Polska powinna być bardziej prospołeczna czy bardziej wolnorynkowa - mówił Michał Kamiński.
Poseł ocenił, że to był spór wygodniejszy dla Lecha Kaczyńskiego, który w efekcie go wygrał. Ale, jak ocenił Kamiński, Donald Tusk z tego sporu również wyciągnął wnioski i za czasów, gdy był premierem, nie prowadził zbyt liberalnej polityki, co zresztą "wielu mu zarzucało".
- To był spór dwóch kulturalnych adwersarzy. Nie waham się użyć tego określenia: to były rozmowy dwóch mężów stanu. Czasem nie żałowali sobie złośliwości, przy wszystkich dzielących ich różnicach to była rozmowa polityków, którym zależało na Polsce - mówił Kamiński. - Kiedy dziś patrzymy na to, jak się okładamy różnymi maczugami, można powiedzieć, że to był ideowy spór szanujących się polityków.
Czy dyplomaci dostali instrukcję "opluwania" Tuska?
Kamiński ocenia, że wystąpienie Polski jako jedynego państwa UE przeciwko kandydaturze Tuska na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej jest dla Polski złe. Uważa natomiast, że jeszcze poważniejszym aspektem jest to, o czym Jarosław Kaczyński mówił już kilkadziesiąt tygodni temu. - Dostałem pewne sygnały, które zmusiły mnie do napisania interpelacji do pani premier, sygnały, że polscy dyplomaci będą musieli informować swoich zachodnich kolegów, iż Donald Tusk może mieć kłopoty - mówił poseł.