– Zawsze uważałem, że życie ludzi bez zwierząt byłoby płytkie – mówi poseł PO Zbigniew Ajchler. W ten sposób uzasadnia swoją niedawną decyzję o wejściu w skład Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Przy Wiejskiej zasiada od 2015 r., a wcześniej zasłynął jako przedsiębiorca rolny w woj. wielkopolskim.
Zdaniem organizacji prozwierzęcych Viva! i Otwarte Klatki poseł jest też członkiem „lobby futrzarskiego w Polsce". Wytykają one politykowi, że jego syn usiłuje zbudować fermę norek pod Pniewami, czemu sprzeciwia się społeczność lokalna. Zauważają, że asystentką posła jest Klaudia Gołąbek z Polskiego Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych. A tak się składa, że Zespół Przyjaciół Zwierząt pracuje nad zakazem hodowli na futra.
To element szerokiej nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Posłowie chcą też m.in. obowiązku czipowania psów, zmian w funkcjonowaniu schronisk, zakazu trzymania psów na łańcuchach i wykorzystywania czworonogów w cyrkach. Zbiórka podpisów pod projektem trwa już w klubie PiS. – Branża futrzarska została wystawiona na odstrzał, a Viva! i Otwarte Klatki przedstawiają warunki hodowli zwierząt futerkowych w sposób tendencyjny i jednostronny – mówi poseł Ajchler.
Twierdzi jednak, że prace nad nowelizacją nie są głównym powodem jego wejścia w skład Zespołu Przyjaciół Zwierząt.
Inaczej sprawę ocenia Paweł Rawicki ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki. – Taktyka posła, by patrzeć z bliska na to, co się dzieje w dziedzinie hodowli na futra, to kontynuacja linii jego brata (Romualda, b. posła SLD – red.). Też był członkiem Zespołu Przyjaciół Zwierząt i podczas posiedzeń bronił interesów hodowców – mówi.