„Zasługuje na nasz szacunek” – po ogłoszeniu wstępnych wyników pokonany prawicowiec Jose Antonio Kast pogratulował zwycięzcy, budząc zdumienie tym kurtuazyjnym gestem kończącym gwałtowną kampanię wyborczą.
Niespodziewanym zwycięzcą został 35-letni Gabriel Boric, stając się najmłodszym prezydentem w historii Chile. Do polityki wszedł jako student dziesięć lat temu, w trakcie pierwszej fali rozruchów przeciw nierównościom społecznym, jaka ogarnęła kraj. Kulminacją kolejnej stały się właśnie wybory prezydenckie.
Ale w manifestacjach rozpoczętych jesienią 2019 r. z powodu banalnych podwyżek cen biletów komunikacji publicznej w stolicy Chile zginęło ponad 30 osób. Kraj wyszedł z nich podzielony. Próbując zasypać przepaści, obecny prezydent przeprowadził referendum w sprawie zmiany konstytucji pochodzącej jeszcze z czasów gen. Pinocheta. 78 proc. głosujących opowiedziało się za – to do tych właśnie chcących zmian zwracał się Boric w kampanii wyborczej.
Czytaj więcej
W Hongkongu po raz pierwszy odbyły się wybory według nowych zasad, wprowadzonych wiosną przez komunistyczne władze Chin.
W programie zapisał m.in. zwiększenie podatków dla najbogatszych i zastąpienie prywatnych ubezpieczeń medycznych państwowymi. Ostra retoryka przeciw nierównościom społecznym zyskała mu popularność. Według danych OZN 1 proc. Chilijczyków jest właścicielami 25 proc. krajowych zasobów.