Jednak według nich przełamanie sporu i odblokowanie środków z Funduszu Odbudowy byłoby też możliwe za sprawą zobowiązania rządu do respektowania unijnego ustawodawstwa. Rysuje się tu kilka możliwości. W projekcie umowy regulującej sposób wydania Funduszy jako jeden z „kroków milowych" wpisano wyrok TSUE z lata tego roku mówiącym o reformie Izby Dyscyplinarnej SN. Chodziłoby nie tylko o zagwarantowanie niezależności wymiaru sprawiedliwości, ale też sygnał, że ekipa Morawieckiego uznaje prymat wyroków sędziów z Luksemburga.
Innym sposobem na rozwiązanie sporu jest spotkanie premiera z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, na którym padłaby jego publiczna lub prywatna deklaracja o gotowości do uznania prymatu prawa europejskiego. W czasie pożegnalnej wizyty w Warszawie 11 września Angela Merkel zobowiązała się do zaangażowania w rozwiązanie sporu. Von der Leyen, przez wiele lat jej podwładna w niemieckim rządzie, jest zwolenniczką podobnego sposobu rozwiązywania konfliktów we Wspólnocie.
Zamrożenie składki
Spór może jednak też łatwo wymknąć się spod kontroli. W samej Brukseli przyznaje się, że podstawy prawne zwłoki KE poza wyznaczony termin zaakceptowania polskiego Krajowego Planu Odbudowy są chwiejne. „Dziennik Gazeta Prawna" we wtorek pisał, że w Warszawie rozważa się pozwanie Komisji do TSUE za takie działanie. Nasze źródła wskazują jednak, że orzeczenia należało się wówczas spodziewać dopiero za rok. Wcześniej inne, wybuchowe orzeczenie Trybunału w Luksemburgu w sprawie powiązania wypłaty środków z „normalnego" budżetu Unii z respektowaniem reguł praworządności mogłoby doprowadzić do wstrzymania dalszych części należnych Polsce wypłat.
– Konkluzje szczytu z grudnia 2020 r. nakładają na KE trudny do spełnienia wymóg udowodnienia, że podważenie reguł praworządności zagraża prawidłowemu wydatkowaniu środków. To czyni mało realnym zamrożenie środków. Jednak gdyby utrzymała się wątpliwość, czy Polska w ogóle chce przestrzegać orzeczenia TSUE, zamrożenie środków byłoby już o wiele bardziej realne – twierdzą nasi rozmówcy.
W Warszawie już teraz nie brakuje zwolenników zaostrzenia konfliktu z Brukselą. Także dla potrzeb wyborczych czy z uwagi na spory w Zjednoczonej Prawicy. Można usłyszeć pomysły zamrożenia składki do budżetu Unii czy blokowania decyzji w Radzie UE wymagających jednomyślności.
Jeśli KE pozytywnie zarekomenduje polski KPO, potem unijna Rada (ministrowie finansów państw UE) będzie musiała wydać decyzję o jego przyjęciu. Rada podejmuje decyzję kwalifikowaną większością głosów. I na tej podstawie Polska podpisze z KE umowę finansową umożliwiającą wypłacenie zaliczki – do 13 proc. przypadających nam funduszy, czyli w przypadku dotacji byłoby to 3,1 mld euro, a pożyczek – 1,6 mld euro. Cały proces od momentu wydania rekomendacji przez KE do wypłacenia pieniędzy powinien potrwać nie więcej niż siedem–osiem tygodni. Jeśli Polska przekonałaby Komisję do KPO w najbliższych tygodniach, to do końca roku mogłaby dostać w sumie 4,7 mld euro zaliczek.