Czy białe miasteczko pod Sejmem to powtórka z 2007 roku?
To zależy, jakie motywy przypisywać strajkującym wtedy i protestującym dzisiaj. Niewątpliwie nakłady na służbę zdrowia muszą rosnąć. Tego nikt nie kwestionuje. Natomiast równolegle powinna być przeprowadzona głęboka reforma służby zdrowia, tak żeby te dodatkowe środki nie wpadały w studnię bez dna. Pierwszym podstawowym problemem, który wskazywałem, jeszcze będąc w rządzie, polega na braku odpowiednio śmiałych reform. Przypomnę, że Porozumienie bardzo sceptycznie podchodziło do koncepcji sieci szpitali, wprowadzonej jeszcze przez pana ministra Konstantego Radziwiłła. Z dzisiejszej perspektywy widać, że mieliśmy rację, bo tamto rozwiązanie nic nie pomogło.
Można wyjść naprzeciw postulatom płacowym medyków?
Ministerstwo Zdrowia szacuje, że sam wzrost wynagrodzeń, postulowany przez protestujących, kosztowałby budżet państwa około stu miliardów złotych. To jest oczywiście nie do udźwignięcia. Protestujący kwestionują te szacunki, ale moim zdaniem mamy dużo poważniejszy problem. Mamy szeroki problem sfery budżetowej, która jest od lat niedofinansowana i nienależycie wynagradzana. Na ten temat też wielokrotnie rozmawiałem z panem premierem Morawieckim, z panem premierem Kaczyńskim. Jeżeli chcemy mieć sprawne państwo, to urzędnicy, nauczyciele, naukowcy, lekarze, pielęgniarki muszą być odpowiednio dobrze wynagradzani.
Czytaj więcej
Przedstawiciele komitetu protestacyjnego medyków nie przyszli na rozmowy ze stroną rządową, którą reprezentował m.in. minister zdrowia Adam Niedzielski. Wcześniej domagali się, by w rozmowach uczestniczył premier Mateusz Morawiecki.