Rzecznik rządu Paweł Graś zapowiadał w ubiegłym tygodniu, że dziś zarząd PO ma wyłonić kandydata na prezydenta. Posiedzenie jednak odłożono. Oficjalny powód to nieobecność Hanny Gronkiewicz-Waltz. Ale w takie uzasadnienie nie wierzą nawet politycy Platformy.
Posłowie przyznają, że premier Donald Tusk zostawia sobie jeszcze uchyloną furtkę co do wyboru kandydata. Prócz marszałka Sejmu poważnie brany jest pod uwagę szef MSZ Radosław Sikorski, pojawia się też nazwisko byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego.
Zdaniem rozmówców „Rz” na odłożeniu decyzji zaważyły inne względy. – Tusk uznał, że nie warto tak szybko ogłaszać naszego kandydata i wystawiać go na ostrzał opozycji i mediów – mówi jeden z polityków PO.
Z informacji „Rz” wynika, że partia może się bać publikacji o zakupie podwarszawskich nieruchomości Komorowskiego. Opozycja wytyka mu też związki z byłymi funkcjonariuszami Wojskowych Służb Informacyjnych, zamieszanymi w handel aneksem do raportu o weryfikacji WSI. Niektórzy politycy twierdzą, że premier wystąpił do służb specjalnych o sprawdzenie marszałka jak każdego kandydata na ministra czy prezesa państwowej instytucji.
– Moi przeciwnicy będą szukali na mnie haków, ale ja się prawdy nie boję, bo ta jest dla mnie korzystna – przyznał wczoraj Komorowski w „Kropce nad i”. – Jestem przygotowany na walkę, również tę z użyciem haków. Jestem od 20 lat w polityce i gdyby cokolwiek na mnie mieli, to już dziesięć razy znalazłoby się to w prokuraturze.