Naszych rozmówców oburzyły słowa Lecha Wałęsy, który powiedział w TVN 24, że wstydzi się za Zbigniewa Romaszewskiego. Uznał, że nie powinien on występować do sądu o zadośćuczynienie za dwa lata więzienia w czasach PRL, bo Polska jest zbyt biednym krajem. Nazwał to obrzydlistwem.
Dawni opozycjoniści, z którymi rozmawiała "Rz" podkreślają, że wątpliwości budzić może, co najwyżej, wysokość przyznanej Romaszewskiemu przez warszawski sąd kwoty, czyli 240 tys. zł. - Z całą pewnością państwo polskie powinno uporządkować zasady przyznawania pomocy materialnej i prawnej byłym opozycjonistom, szczególnie tym, którzy znajdują się w biedzie i nie mają z czego żyć - mówi Wojciech Borowik, prezes Stowarzyszenia Wolnego Słowa. - Powołanie publicznej fundacji służącej pomocą osobom, które w przeszłości działały na rzecz praw człowieka, lądując niejednokrotnie w więzieniu, a teraz żyją w upokarzających warunkach, byłoby najlepszym rozwiązaniem – dodaje. Wysokość odszkodowania może, jego zdaniem, budzić zastrzeżenia, ale to nie wina osób zwracających się o pomoc, ale sądów, które nie wiedzą, jaką praktykę stosować i czego się trzymać.
Borowik odnosi się również do sytuacji, w jakiej obecnie znalazł się Romaszewski. - Jestem przekonany, że gdyby funkcjonowała publiczna fundacja wspomagająca dawnych działaczy opozycji, Zbigniew Romaszewski na pewno przekazałby na jej rzecz część przyznanych przez sąd środków – komentuje.
W jego opinii przyszła organizacja pozarządowa powinna powstać pod auspicjami Pałacu Prezydenckiego i mieć poparcie wszystkich politycznych stron.
Natomiast prof. Wojciech Polak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, kandydat na senatora z ramienia PIS w ostatnich wyborach uważa, że konieczne jest wręcz ustawowe uregulowanie spraw związanych z niesieniem pomocy opozycjonistom PRL. Dopóki takiej ustawy nie ma, ci, którzy są w trudnej sytuacji mają prawo zgłaszać się do sądów.