Akcja CBA zaczęła się od szkolenia dla członków rad nadzorczych, na które został skierowany funkcjonariusz Biura. Ówczesna posłanka Platformy Obywatelskiej Beata Sawicka zaproponowała pośrednictwo w ustawieniu przetargu na atrakcyjną działkę na Półwyspie Helskim. Obiecywała też zmianę warunków zabudowy działki, tak aby można na niej stawiać budynki wyższe, niż pierwotnie planowano.Mariusz Kamiński przekonywał dziennikarzy, że prowokacja nie mogła być zaplanowana jako część kampanii wyborczej, bo decyzja o jej przeprowadzeniu zapadła 26 czerwca, a więc przed decyzją o samorozwiązaniu się parlamentu i rozpisaniu nowych wyborów. Jak ujawnił szef CBA, posłanka w sprawie łapówki kontaktowała się z kolegą z parlamentu. Nie chciał jednak powiedzieć, o kogo chodzi. Według portalu Wprost24 chodzi o posła Wojciecha Pichetę, lekarza, kandydata Platformy z Częstochowy. Z przedstawionego nagrania wynika, że parlamentarzysta mógł wiedzieć o korupcyjnym procederze. „Chciałabym to doprowadzić do końca, jeżeli coś z tego mielibyśmy oboje albo ty. Ale jeżeli jest tylko za friko, to to pieprzę – mówiła posłowi Sawicka i żaliła się: – Widzisz, co robi CBA i cała reszta”. Posłanka nie ukrywała przed zakonspirowanym agentem CBA, że łapówka przeznaczona będzie na wybory. „Tak mi się wydaje, że 100 tysięcy, a może 150. Wszystko zależy od tego, jaka kampania będzie” – mówiła. Na wątpliwości agenta, że przecież nie można przelać tych pieniędzy na konto bankowe, instruowała: „Przynosi się w torbie i nic więcej”.Po pewnym czasie posłanka zaczęła się starać o pracę w firmie, którą na potrzeby akcji założyli funkcjonariusze CBA. Przekonywała, że będzie mogła wiele pomóc. „Otwierajcie jak coś tutaj w Warszawie, zgram wam taką pakę ludzi, którą bym kierowała jak tralala, i biznes w Warszawie. I rezyduję tutaj, na stałe przeprowadzam się i koniec i kręcimy lód, co półtora tygodnia jestem w Sejmie. Codziennie w robocie. Warszawa nasza” – mówiła posłanka. Ostatecznie ustalono, że łapówka będzie płatna w dwóch ratach. Nagranie wideo z przyjęcia łapówki zaprezentowano na konferencji. Posłanka umówiła się z rzekomym biznesmenem w parku koło Sejmu. Tak jak się umówili wcześniej, pieniądze zostały przyniesione w torbie. Funkcjonariusz CBA przyniósł dodatkowo kwiaty, gdyż dwa dni wcześniej Sawicka miała imieniny. Po wręczeniu łapówki posłanka kilka minut siedziała jeszcze na ławce. Bacznie przyglądała się kwiatom. Kamiński przypuszcza, że sprawdzała, czy w bukiecie nie ma mikrofonu. Tłumaczy, że nie zdecydowano się wówczas na jej zatrzymanie, bo CBA chciało wyjaśnić wszystkie okoliczności sprawy. Jak się dowiedziała „Rz”, pieniądze, które wręczono Sawickiej, do tej pory nie zostały odzyskane.Ostatecznie posłankę oraz burmistrza Helu Mirosława W. zatrzymano 1 października po wręczeniu drugiej raty łapówki. Wkrótce potem Sawicka została wyrzucona z Platformy Obywatelskiej.
Mariusz Kamiński tłumaczył, że nie chciał ujawniać materiałów ze śledztwa opinii publicznej przed wyborami parlamentarnymi. Prosił natomiast dwukrotnie o zwołanie posiedzenia Komisji ds. Służb Specjalnych. – Nie mogę przedstawić swych racji w całej sprawie sejmowej speckomisji, ponieważ nie chce jej zwołać jej szef pochodzący z PO – mówił Kamiński. Na ujawnienie części materiałów zdecydował się, ponieważ posłowie Platformy sugerowali, że akcja przeciw Sawickiej miała podłoże polityczne. – Zdecydowaliśmy się odwołać do naszego najważniejszego szefa – do Polaków, podatników – stwierdził Kamiński. Jednocześnie poinformował, że ujawnienie odbywa się zgodnie z prawem za zgodą prokuratora generalnego, czyli Zbigniewa Ziobry. Wyjaśnienia te nie przekonały opozycji, która po konferencji Kamińskiego przypuściła zmasowany atak.
– CBA jest w sposób cyniczny wykorzystywane w kampanii wyborczej – stwierdził Donald Tusk na konwencji wyborczej PO w Bydgoszczy. Zapewnił jednak, że po wyborach PO nie zamierza likwidować CBA. – Czy minister Kamiński uważa, że społeczeństwo jest głupie, by nabrać się na oświadczenia w stylu, że konferencja miała na celu obronę dobrego imienia funkcjonariuszy CBA? – mówił oburzony Stefan Niesiołowski z PO.Kamińskiego poparło natomiast Stowarzyszenie Stop Korupcji. „Nie ma podstaw prawnych do tego, aby służby państwa odpowiedzialne za ściganie skorumpowanych polityków, urzędników czy innych funkcjonariuszy publicznych zawieszały swoje działania na okres politycznej kampanii wyborczej” – napisano w oświadczeniu.
—opr. js