Na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta, gdzie można obejrzeć wszystkich ministrów Lecha Kaczyńskiego, portret Małgorzaty Bochenek rzuca się w oczy. Inni zamieścili zdjęcia jak do paszportu – twarz doskonale widoczna, spojrzenie prosto w obiektyw, a minister Bochenek dała się sfotografować podczas przeglądania dokumentów. Wzrok ma spuszczony, włosy zasłaniają część twarzy. Nikt, kto widział tę fotografię, nie rozpoznałby Bochenek na ulicy.
To jak ulał pasuje do wizerunku tajemniczej minister, o której niewiele wiadomo. Poza jednym – że ma ogromny i nie do końca korzystny wpływ na głowę państwa. Przynajmniej taki obraz wyłania się z doniesień prasowych i nieoficjalnych rozmów z osobami związanymi z Pałacem Prezydenckim.
Małgorzata Bochenek potrafiła czekać prawie cztery lata na pracę, która jej odpowiadała
Tymczasem ludzie, którzy znają ją wyłącznie towarzysko, uważają ją za sympatyczną i bezpośrednią. – Była wesoła, życzliwa, otoczona ludźmi – wspomina Anna Żydowicz, koleżanka ze studiów polonistycznych na UJ. – Bardzo sympatyczna i kontaktowa osoba, lubi czerwone wino – opisują Bochenek jej sąsiedzi, dziennikarze. Która twarz prezydenckiej minister jest prawdziwa?
Małgorzata Bochenek jako pierwsza pojawia się każdego dnia w gabinecie Lecha Kaczyńskiego i przedstawia mu raporty z informacji prasowych oraz doniesień służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa. Jej wejścia często zaczynają się od słów: „Zobacz, co o tobie napisali” – tu pada nazwa gazety i tytuł tekstu, rzekomego ataku na głowę państwa. Kilkakrotnie wywoływała w ten sposób w Pałacu prawdziwe trzęsienie ziemi.