Instytut Pamięci Narodowej potwierdził wczoraj informację „Rz”, że dr Sławomir Cenckiewicz podał się do dymisji. Została ona przyjęta przez szefa Instytutu Janusza Kurtykę.
Współautor książki „SB a Lech Wałęsa” wydał oświadczenie, w którym twierdzi, że odszedł ze względu na naciski na niego i IPN. Według Cenckiewicza osobą, która je wywierała, jest Bogdan Borusewicz.Marszałek Senatu twierdzi, że nigdy nie wywierał presji na IPN i nie domagał się zwolnienia Cenckiewicza. Dodaje, że nie groził też odebraniem pieniędzy Instytutowi.
Uważa jednak, że przy okazji organizowania lekcji historii o wolnych Związkach Zawodowych, które nadzorował Cenckiewicz, doszło do skandalu. – Zostałem zaproszony przez IPN do mojej szkoły, liceum plastycznego, z którym jestem emocjonalnie związany, na spotkanie z młodzieżą i nie poinformowano mnie, że to jest jakiś cykl. Że moje spotkanie zostanie przykryte przez następne, bo za kilka dni w tej samej szkole lekcję historii poprowadzą Gwiazdowie i Anna Walentynowicz – mówi Borusewicz. – Jeżeli zaprasza się marszałka Senatu, to chyba się go informuje, że będzie uczestniczył w jednym z cyklu spotkań i kto jeszcze będzie występował.
Przyznaje jednak, że w poniedziałek dzwonił do szefa gdańskiego IPN i powiedział, co sądzi o tej sprawie i o Sławomirze Cenckiewiczu. – Pan Cenckiewicz nie jest bezstronnym historykiem i wielokrotnie się o tym przekonałem – zaznacza Borusewicz.
Politycy Platformy zaprzeczali wczoraj informacjom, że mieli naciskać na IPN w sprawie dymisji historyka. – To czysta konfabulacja osób, które wszędzie chcą widzieć czarną rękę Platformy – powiedział wiceszef Klubu PO Grzegorz Dolniak. Wiceszef PO Waldy Dzikowski również zapewniał, że nie było żadnych nacisków jego partii ani rządu w tej sprawie.