– Bunt to przesada – bagatelizuje poseł Krzysztof Lisek, wiceprzewodniczący PO na Pomorzu. Choć przyznaje: – Mamy do czynienia z niewykonywaniem uchwały wyższego szczebla partii.
Na piątkowej sesji rady miasta Sopotu rajcy zdecydowali o zdjęciu z porządku obrad głosowania nad wnioskiem o referendum w sprawie oskarżonego o korupcję prezydenta Jacka Karnowskiego. Wniosek poparło 14 z 21 sopockich radnych, w tym siedmiu z PO. Sprzeciwiało się temu pięciu rajców z PiS i dwóch z Platformy.
Do złożenia i przegłosowania wniosku o referendum sopockich radnych zobowiązał w lutym premier Donald Tusk i władze krajowe, i regionalne partii. Doszło do tego tuż po postawieniu prezydentowi Sopotu siedmiu zarzutów korupcyjnych w związku z tzw. aferą sopocką. Tusk domagał się jednoznacznego stanowiska radnych, argumentując, że osoba, na której ciążą zarzuty, nie powinna sprawować funkcji prezydenta.
Mimo pojawiających się sygnałów, że może dojść nawet do rozwiązania sopockich struktur partii, ze spełnieniem woli premiera od początku były kłopoty. Stanowisko Tuska poparł otwarcie tylko jeden z dziewięciu radnych PO. Pozostali kwestionowali zasadność składania wniosku, tłumacząc, że i tak odbędzie się referendum obywatelskie. W piątek postawili na swoim.
Zachowanie radnych PO zaskoczyło PiS. – Powstała nowa partia: Niezależna Samorządna Sopocka Platforma Obywatelska, która nie poddaje się uchwałom zarządu regionalnego, a słowa Tuska nic dla niej nie znaczą. Działacze bardziej boją się Karnowskiego niż zarządu – uważa Andrzej Kałużny, szef klubu radnych PiS w Sopocie.