Cała Polska obserwowała pod koniec roku, jak rząd Donalda Tuska szuka oszczędności w ministerstwach. Np. premier o 20 osób zmniejszył liczbę doradców politycznych.
– Chciałem sprawdzić, czy deklarowane uszczuplanie administracji, jakie ogłosił w exposé premier, ma pokrycie w faktach. Już widać, że zamiast mniej jest więcej, a oszczędności nie idą w parze z redukcją zatrudnienia urzędników – mówi Krzysztof Putra. Skąd to wie? W interpelacjach do wszystkich resortów i Kancelarii Premiera prosił je o dane o zatrudnieniu i pensjach. Odpowiedzi otrzymał od KPRM i dziewięciu ministerstw.
Okazało się, że urzędników administracji rządowej było pod koniec 2008 r. więcej niż w końcówce 2007. Lepiej też zarabiają. W Kancelarii Premiera płace wzrosły średnio o 1000 zł, o 900 zł w MSWiA (w tym czasie w podległej mu policji tylko o 400 zł, a w Straży Granicznej i BOR – 300 zł).
– Wzrost płac musi się wiązać z efektywnością pracy. Ale w budżetówce podwyżki są efektem albo strajków i nacisków, albo przepychanek – ubolewa Jeremi Mordasewicz z KPP Lewiatan.
KPRM tłumaczy, że wzrost płac wynika z: podwyższonej kwoty bazowej dla pracowników budżetówki, obowiązkowych od ubiegłego roku dodatków funkcyjnych dla urzędników KPRM i specjalnych (z rezerw celowych) dla pracowników korpusu służby cywilnej) oraz z przeprowadzonego procesu wartościowania stanowisk pracy.