W zamyśle szefa hazardowej komisji śledczej piątek miał być ostatnim dniem jej pracy. Mirosław Sekuła (PO) chciał, by przegłosować poprawki, a potem całość sprawozdania. Na skutek protestów Beaty Kempy (PiS) i Bartosza Arłukowicza (Lewica), których poparł Franciszek Stefaniuk (PSL), Sekuła musiał się jednak wycofać.
– Zanim złożę jakiekolwiek poprawki do raportu, zamierzam się z nim rzetelnie zapoznać, a na to potrzeba czasu. Apeluję do pana, by uszanował pan prawa i obowiązki, jakie mają członkowie komisji, byśmy mogli przedstawić Sejmowi raport – mówił do Sekuły poseł Lewicy.
Podobnie wypowiadała się Beata Kempa. – O godzinie 0.30 przysyła mi pan maila z nową wersją raportu i wymaga, bym dziesięć godzin później była gotowa do dyskusji nad tym dokumentem. Ani panu, ani Platformie nie wierzę i muszę sprawdzić ten materiał strona po stronie. Potrzebuję na to czasu – mówiła. Wyraźnie poirytowana dodawała, że zgodnie z przepisami rolą szefa komisji jest zapewnienie jej członkom, by dostawali dokumenty z odpowiednim wyprzedzeniem. – Pan uważa, że traktowanie nas w tak bezczelny sposób jest dopuszczalne? To jest skandal! – mówiła.
Przy okazji zwróciła uwagę, że w materiałach komisji brakuje danych dotyczących logowań telefonów komórkowych byłego wicepremiera Grzegorza Schetyny do tzw. BTS, czyli komórkowych stacji nadawczych od 23 stycznia do 9 października 2009 r.
– Na podstawie tych właśnie logowań doskonale widać, gdzie i o której panowie się spotykali. Zderzając to z materiałami z podsłuchów, a także z zeznaniami świadków doskonale widać, co się działo, podczas afery hazardowej. Tylko o dziwo, brakuje jednego elementu. Proszę mi to wyjaśnić! – domagała się Kempa. – Co tu jest grane, kto kogo wodzi za nos? Czy to świadome wprowadzanie członków komisji w błąd? – dopytywała. Mówiła też, że w materiałach brakuje 14 płyt CD z zapisem billingów.