Sprawa zaniedbań dotyczących kontroli napływających masowo imigrantów zapewne będzie budziła w najbliższym czasie w Niemczech wiele emocji, bo za tydzień ma się ukazać w prestiżowym niemieckim wydawnictwie poświęcona temu książka. Tytuł mówi wiele: „Azyl. Tajne akta. Jak polityka w kwestii uchodźców zagraża bezpieczeństwu Niemiec”.
Jej autor to również nie żaden ekstremista, lecz dr Stefan Meining, ekspert ds. terroryzmu pracujący dla publicznych nadawców, głównie bawarskiego radia i telewizji (BR). Jak zapowiada wydawnictwo dtv, ujawnia on, jak szefowie urzędu ds. migracji i uchodźców (BAMF) zignorowali ostrzeżenia dotyczące potencjalnych terrorystów i przestępców. Choć pracownicy urzędu ich alarmowali.
Przed pojawieniem się na rynku książki ożywili się politycy opozycyjnej liberalnej FDP. Zadali pytanie federalnemu MSW o to, ile było zawiadomień dotyczących zbrodniarzy i terrorystów, którzy mogli się ukrywać wśród uchodźców, i ile dochodzeń w tych sprawach wszczęto.
Odpowiedź, którą ujawnił tabloid „Bild”, jest zaskakująca. W latach 2014-2019 było prawie 5 tysięcy zgłoszeń, a wszczęto dochodzenia zaledwie w 129 przypadkach. Najgorzej było na przełomie lat 2015-2016, kluczowym dla masowej imigracji. Wtedy zajęto się 28 sprawami z 3,8 tys. zgłoszonych. MSW tłumaczyło się, że było ich tak dużo, że policja nie dała rady.
- Wątpię, czy rząd federalny traktowały sprawę z należytą powagą – powiedziała „Bildowi” zajmująca się sprawami wewnętrznymi polityk FDP Linda Teutenberg.