Ze swoją pierwszą zagraniczną wizytą prezydent Wołodymyr Zełenski postanowił się udać do Brukseli. We wtorek w stolicy UE spotkał się z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jeanem-Claude'em Junckerem, sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem, wiceszefem Komisji Europejskiej Łotyszem Valdisem Dombrovskisem, a na koniec późnym wieczorem (odbyło się już po zamknięciu tego numeru gazety) z prezydentem Polski Andrzejem Dudą.
W środę spotka się też z szefową unijnej dyplomacji Federicą Mogherini i przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem. Jeszcze przed wylotem z Kijowa jego rzeczniczka Julia Mendel poinformowała, że prezydent leci do Brukseli, by potwierdzić, że polityka zagraniczna Ukrainy, jeżeli chodzi o integrację z UE i NATO, „pozostaje niezmienna".
– Wysokiej rangi politycy w Brukseli chcieli usłyszeć to osobiście od nowego ukraińskiego przywódcy. Dzisiaj Unia Europejska oczekuje, że w Kijowie integracja z UE nie ograniczy się do wygłoszenia haseł. Chodzi przede wszystkim o przeprowadzenie reform i walkę z korupcją – mówi „Rzeczpospolitej" Wołodymyr Ohryzko, były szef ukraińskiego MSZ.
– Kijów zaś oczekuje od UE solidarności i kontynuacji polityki presji wobec Rosji, która wciąż dokonuje agresji wobec Ukrainy. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, trzeba rozmawiać o zaostrzeniu sankcji – dodaje.
Jak twierdzi, do przełamania impasu w kwestii polsko-ukraińskiego dialogu historycznego i zniesienia wprowadzonego przez Kijów w 2017 roku zakazu ekshumacji polskich ofiar droga jest jeszcze daleka. – Jeżeli w Warszawie nadal będą uważać za przestępstwo walkę Ukraińców o swoją niepodległość, do przełomu nie dojdzie. Nie trzeba z jednych robić demonów, a drugich nazywać aniołami. To była wzajemna bratobójcza wojna. Historię trzeba pozostawić historykom – konkluduje.