Sławomir Kocyga, przedsiębiorca z Częstochowy, który cztery lata temu zmobilizował kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców i doprowadził do odwołania Tadeusza Wrony, wieloletniego prezydenta miasta, czuje dziś rozgoryczenie.
Po prawicy władzę w mieście objął SLD, prezydentem został były poseł partii, 36-latek, który uruchomił słynny na całą Polskę program finansowania zabiegów in vitro dla par.
– Tylko nasze postulaty, które doprowadziły do usunięcia Wrony, poszły do kosza. Przyszła nowa partia, rozparcelowano stołki, a problemy, jak były, tak zostały – mówi „Rz" Kocyga.
Były lider słynnego na całą Polskę referendum zarzuca dużym partiom, że zawłaszczyły samorządy do własnych celów. – To nie tak, jak twierdzi prezydent Komorowski, że referendum to polityczne zagranie lokalnych watażków. To wielka polityka, wchodząc do niej, niszczy samorządy. Zamiast gospodarzy gminami rządzą politycy, którzy dbają o partyjne interesy. Ja się z marzeń o demokracji wyleczyłem – stwierdza gorzko Kocyga.
Grzechy władzy
W tym roku – za sprawą Warszawy – dojdzie do najbardziej spektakularnego referendum w Polsce. Także najdroższego – ma kosztować budżet stolicy od 3 do 5 mln zł (w zależności, czy będzie druga tura czy nie). To tylko koszt diet dla komisji wyborczych (jej członek średnio zarabia ok. 150 zł). Druk kart do głosowania i obwieszczenia pokrywa Państwowa Komisja Wyborcza z budżetu państwa (na Warszawę ma ponad 400 tys. zł). Tylko od stycznia do września tego roku na referenda odwołujące samorządowców PKW wydała 180 tys. zł.