Czy warto było odwołać wójta?

Euforia, nadzieja, a potem często rozczarowanie – po wymianie władzy przychodzi czas rozliczeń.

Publikacja: 21.09.2013 01:27

Referendum w Elblągu było jednym z nielicznych, w którym mieszkańcom udało się odwołać władzę

Referendum w Elblągu było jednym z nielicznych, w którym mieszkańcom udało się odwołać władzę

Foto: Reporter, Wojciech Stróżyk Wojciech Stróżyk

Sławomir Kocyga, przedsiębiorca z Częstochowy, który cztery lata temu zmobilizował kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców i doprowadził do odwołania Tadeusza Wrony, wieloletniego prezydenta miasta, czuje dziś rozgoryczenie.

Po prawicy władzę w mieście objął SLD, prezydentem został były poseł partii, 36-latek, który uruchomił słynny na całą Polskę program finansowania zabiegów in vitro dla par.

– Tylko nasze postulaty, które doprowadziły do usunięcia Wrony, poszły do kosza. Przyszła nowa partia, rozparcelowano stołki, a problemy, jak były, tak zostały – mówi „Rz" Kocyga.

Były lider słynnego na całą Polskę referendum zarzuca dużym partiom, że zawłaszczyły samorządy do własnych celów. – To nie tak, jak twierdzi prezydent Komorowski, że referendum to polityczne zagranie lokalnych watażków. To wielka polityka, wchodząc do niej, niszczy samorządy. Zamiast gospodarzy gminami rządzą politycy, którzy dbają o partyjne interesy. Ja się z marzeń o demokracji wyleczyłem – stwierdza gorzko Kocyga.

Grzechy władzy

W tym roku – za sprawą Warszawy – dojdzie do najbardziej spektakularnego referendum w Polsce. Także najdroższego – ma kosztować budżet stolicy od 3 do 5 mln zł (w zależności, czy będzie druga tura czy nie). To tylko koszt diet dla komisji wyborczych (jej członek średnio zarabia ok. 150 zł). Druk kart do głosowania i obwieszczenia pokrywa Państwowa Komisja Wyborcza z budżetu państwa (na Warszawę ma ponad 400 tys. zł). Tylko od stycznia do września tego roku na referenda odwołujące samorządowców PKW wydała 180 tys. zł.

Problem w tym, że referenda mają niewielką skuteczność. W obecnej kadencji aż 80 proc. z nich zakończyło się fiaskiem. Odwołano tylko 12 samorządowców i cztery rady gmin.

O Olgierdzie Dąbrowskim, odwołanym w ubiegłym roku burmistrzu mazurskiej Ostródy, mieszkańcy mówili „wizjoner chodzący nad ziemią".

– W spadku po nim otrzymaliśmy słone rachunki do spłacenia. Stadion wybudowany pod Euro 2012 na 5 tys. widzów zapełnia się w 10 procentach. Piękny amfiteatr, tyle że niezwykle kosztowny i na siebie nie zarabia – wymienia Henryk Hoch, szef ostródzkiej rady miasta (PO), która współrządziła z burmistrzem (miejsce Dąbrowskiego zajął Czesław Najmowicz, radny z PiS). I dodaje: – Nie mam nic przeciwko wizjonerowi, ale musi on mieć wizje skrojone pod miasto i jego budżet.

Koniec Dąbrowskiego zaczął się od banalnego protestu mieszkańców osiedla, którym postanowił zlikwidować podstawówkę.

Grzegorz Żyła, od lat szef rady Lewina Kłodzkiego, wypomina byłemu już wójtowi Henrykowi Szczypkowskiemu przede wszystkim lekceważenie radnych i mieszkańców, a także m.in., że zatrudnił doradcę na etacie pracującego tylko w wybrane dni i godziny, a jego praca, jak twierdzi Żyła, polegała na czytaniu gazet.

– Zwolnił też leśniczego, który miał pensję 300 zł, i zatrudnił nowego za 2,2 tys. zł, a żeby zdobyć pieniądze, wymyślił, by wypuścić gminne obligacje – opowiada Żyła.

Grzechy Sławomira Kowala, byłego burmistrza Żagania (rządził miastem 10 lat), które mu wytknięto, to m.in. upadek klubu sportowego „Czarni Żagań" (sprawę jego finansów bada CBA, Kowal był prezesem klubu), nietrafione inwestycje – remont pałacu czy budowa kosztownego stadionu.

Z kolei Piotr Koj, były już prezydent Bytomia na Śląsku (PO), poległ na likwidacji słynnego w mieście technikum elektrycznego. Tak naprawdę poszło o likwidację budynku, a nie szkoły, bo połączono ją z inną, kilkaset metrów dalej. Ale dzięki rodzicom i pikietującym uczniom sprawę obrony szkoły nagłośniono w całej Polsce.

Przyszło nowe i...

Lewin Kłodzki, jak mówi radny Żyła, „prostuje sprawy po poprzedniku". – Wybudowaliśmy w końcu stację uzdatniania wody, której nie mogliśmy się doprosić, skończyliśmy budować kolektor – wymienia radny Żyła. Nowy wójt zrezygnował z kilku projektów unijnych, unieważnił przetargi, bo gminy nie na wszystko stać. W Ostródzie też zaciskają pasa. – Drastycznie ograniczyliśmy wydatki bieżące, nie inwestujemy, spłacamy kredyty. Cudem wpadło nam do budżetu 3,6 mln zł z wykupu gruntów pod obwodnicę – tłumaczy radny Henryk Hoch.

– Trudno wymagać cudów po trzech miesiącach rządzenia, ale pierwsze, co zrobiliśmy, to obniżenie pensji burmistrzowi. Zarabia dziś 6,5 tys. zł, a więc blisko połowę tego, co poprzednik – wymienia radny Kwarciński z Żagania. – Wydłużyliśmy też pracę urzędników, ogłosiliśmy akcję „Zmień Żagań", gdzie ludzie mogą wysyłać e-maile z propozycjami, co powinniśmy zmienić.

Nowe władze Bytomia reaktywowały „elektryka". – Kosztowało to budżet miasta ok. 870 tys. zł – mówi „Rz" Danuta Skalska, przewodnicząca rady.

Ale Piotr Koj uważnie się nowemu włodarzowi przygląda. – Nowy prezydent zapowiedział zmianę zarządzania miastem i słuchanie mieszkańców. Niestety, nie zapytał ich ani o likwidację rady dzielnicy Miechowice, ani słynnego Śląskiego Teatru Tańca – wytyka były prezydent Bytomia.

Kocyga z Częstochowy ma żal, że nowa władza nie nauczyła się na błędach poprzednika. – Zadłuża miasto, nie pytając nas o zdanie, bo nawet radę gospodarczą przy prezydencie rozwiązano. A to przecież my, podatnicy, będziemy te długi spłacać – mówi.

W stolicy jak w Bytomiu?

Tomasz Kwarciński, bloger z Żagania, który był twarzą referendum, po politycznym trzęsieniu ziemi sam stał się radnym miasta.

Dziś z niepokojem przygląda się przygotowaniom do warszawskiego referendum, które odbędzie się 13 października. – Za dużo w tym polityki, za mało akcji profrekwencyjnej – wyjaśnia Kwarciński.

Premier Donald Tusk już zapowiedział, że jeśli Gronkiewicz-Waltz przegra, zostanie komisarzem.

Bytomianie wiedzą, że taka deklaracja to jak pocałunek śmierci. Rok temu po referendum premier wprowadził w Bytomiu komisarza. Została nim Halina Bieda, zastępca odwołanego prezydenta. To przypieczętowało porażkę Platformy Obywatelskiej  w tym mieście.

Sławomir Kocyga, przedsiębiorca z Częstochowy, który cztery lata temu zmobilizował kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców i doprowadził do odwołania Tadeusza Wrony, wieloletniego prezydenta miasta, czuje dziś rozgoryczenie.

Po prawicy władzę w mieście objął SLD, prezydentem został były poseł partii, 36-latek, który uruchomił słynny na całą Polskę program finansowania zabiegów in vitro dla par.

Pozostało 93% artykułu
Polityka
Pablo Morales nie zaszkodził PO. PKW nie zakwestionowała wydatków na rzecz internauty
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
Polityka
Tusk: TVN i Polsat dopisane do firm strategicznych, chronionych przed wrogim przejęciem
Polityka
Piechna-Więckiewicz: Ogłoszenie kandydata bądź kandydatki Lewicy odświeży atmosferę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Julia Pitera: Karola Nawrockiego nikt nie znał, a miał poparcie 26 proc. Taki jest elektorat PiS