Platforma Obywatelska próbuje odbić władzę tam, gdzie nie rządzi, ale ma większość w radzie miasta, jak w Słupsku, Czeladzi czy Rudzie Śląskiej. Tam włodarze miast nie dostają absolutorium, więc radni podejmują uchwałę o referendum. Do udziału w którym skutecznie namawia PO.
Referendum w Słupsku odbędzie się 27 października. PO już rozwiesiła w tym mieście banery nawołujące, by „Zmienić Słupsk", a dokładnie wieloletniego prezydenta Macieja Kobylińskiego z SLD. Większość w radzie ma PO. Choć Kobyliński już rok temu zapowiedział, że to jego ostatnia kadencja, PO nie chce czekać do przyszłorocznych wyborów. – PO ma typowe rozdwojenie jaźni połączone ze schizofrenią polityczną, co w moim przypadku jest jeszcze dziwniejsze, ponieważ dobrze współpracowało mi się z PO na szczeblu wojewódzkim, a mimo to słupska Platforma organizuje referendum – mówi „Rz" Kobyliński.
Wytyka Platformie, że „prezydent Warszawy broniona jest jak niepodległość", bo w stolicy do referendum iść nie można, a tutaj wręcz należy.
Słupsk nie jest jedynym miastem, na które zęby ostrzy sobie PO. Chce odzyskać stanowisko burmistrza Czeladzi na Śląsku. Rządząca miastem Teresa Kosmala nie należy do żadnej partii, a w Radzie Miasta ma praktycznie samą opozycję. W ostatnich wyborach wygrała z burmistrzem z PO. Powodem uchwały referendalnej jest tu brak absolutorium. I nie liczy się, że Regionalna Izba Obrachunkowa pozytywnie oceniła sprawozdanie merytoryczne z tytułu wykonania budżetu za ubiegły rok. – Podjęcie przez radnych z PO uchwały w sprawie referendum o odwołaniu mnie ze stanowiska było decyzją wyłącznie polityczną, podobnie jak wcześniejsze nieudzielanie mi absolutorium – uważa Kosmala.
Niedawno radni ukarali ją obcięciem o połowę pensji – zarabia teraz 3,8 tys. zł netto. Jej zdaniem obecnie trwa na nią agresywne polowanie, a członkowie PO piszą na nią donosy. – Działania członków PO mają jeden cel: oczernić mnie w oczach mieszkańców – utyskuje Kosmala.