Tusk i Kopacz spotkali się wczoraj, żeby zacząć uzgadniać skład rządu. Poróżnili się w dwóch kwestiach, które są pochodną wewnętrznej sytuacji w Platformie. Tusk naciska, aby ministrem sprawiedliwości i wicepremierem w rządzie Kopacz został obecny wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk. To lider spółdzielni – czyli partyjnej frakcji grupującej regionalnych liderów lojalnych wobec Tuska. Przez ostatnie lata szef rządu korzystał ze wsparcia spółdzielni podczas swych wojen ze stronnikami Grzegorza Schetyny.
Kopacz jest bliska spółdzielni, ale nie chce dodatkowo wzmacniać tej frakcji w swym rządzie, bo i tak po Tusku odziedziczy jednego jeszcze spółdzielcę – Andrzeja Biernata, ministra sportu.
Kopacz zgadza się dać Grabarczykowi resort sprawiedliwości, ale nie uśmiecha się jej powierzanie mu stanowiska swego zastępcy w rządzie. Wolałaby awansować szefa MON Tomasza Siemoniaka, który był jej konkurentem w staraniach o stanowisko szefa rządu. O tekę wicepremiera stara się także szef MSZ Radosław Sikorski, ale ma mniejsze szanse. Mimo to prawdopodobnie zostanie w rządzie i nadal będzie kierował polską dyplomacją.
Kopacz chciałaby także wykonać gest pod adresem środowiska Schetyny, oferując tekę ministra kultury jednemu z najtwardszych schetynowców – Rafałowi Grupińskiemu, w tej chwili szefowi Klubu PO. Jako marszałek Sejmu darła z nim koty, a Grupiński był jedynym członkiem zarządu Platformy, który zakwestionował kandydaturę Kopacz na szefową rządu.
– To byłoby zagranie czysto polityczne. Trzeba wysłać sygnał jedności do partii, a wzięcie samego Schetyny do rządu nie wchodzi w grę – tłumaczy współpracownik Kopacz. Wciągnięcie Grupińskiego do rządu dałoby też Kopacz szansę, by postawić na czele Klubu PO swojego człowieka. Tyle że powierzenie jakiemukolwiek stronnikowi Schetyny teki w rządzie to druga kwestia, na którą nie chce się zgodzić Tusk.