Jeszcze kilka lat temu byłoby to nie do pomyślenia. A jednak. Chiński bank centralny na miesiąc przed kluczową wizytą prezydenta Xi Jinpinga w USA zdecydował się na największą od 20 lat dewaluację juana. To może zapowiadać prawdziwą wojnę walutową między obiema potęgami. W każdym razie Pekin dał potężny argument republikanom w nabierającej kolorów kampanii przed wyborami prezydenckimi 2016 roku.
– Czy to w sprawie cyberataków, czy manipulacji walutą Barack Obama albo nie chce, albo nie potrafi stawić czoła oszustwom Chińczyków – natychmiast zaatakował senator z Południowej Karoliny Lindsey Graham, jeden z kandydatów na najwyższy urząd w państwie.
W Pekinie utrzymanie dobrych relacji z Waszyngtonem zaczyna jednak schodzić na drugi plan. Wobec słabnącego wzrostu gospodarczego komunistyczni przywódcy starają się przede wszystkim zabezpieczyć to, co od reform Deng Xiaopinga blisko 40 lat temu stanowi podstawę legitymizacji ich władzy: szybką poprawę warunków życia ludności.
Ale jest też coś więcej.
– Chiny poczuły się superpotęgą i chcą, aby Ameryka tak je traktowała. Stany Zjednoczone nie są na to gotowe. To wywołuje poważne napięcia, które szybko nie miną – mówi „Rz" prof. Shaun Breslin z Warwick University i londyńskiego Chatham House. – Chiny co prawda nie mają jeszcze ambicji globalnych, ale jedynie regionalne. Ameryka jest jednak ze wszech miar obecna w regionie południowo-wschodniej Azji – dodaje.
Lyle Goldstein, ekspert US War College i autor książki „Spotkać Chiny w połowie drogi" („Meeting China Halfway"), widzi sprawy podobnie.
– Doszliśmy do punktu, w którym i Ameryka, i Chiny są zbyt potężne, aby mogły jedno drugiemu narzucić swoją wolę. Jednocześnie są od siebie tak uzależnione, że skazane na współpracę. Na razie jej nie ma – tłumaczy.
Dla Chin najważniejsza jest ochrona własnego terytorium. Ale rozumianego inaczej niż w Waszyngtonie. W szczególności Pekin chce przejąć kontrolę nad wyspami Spratly na Morzu Południowochińskim, którędy co roku statki przewożą towary warte 5 bilionów dolarów. W tym celu Chińczycy budują sztuczne, umocnione wyspy.