Konflikt rozgorzał z nową siłą w chwili, gdy Saudyjczycy wprowadzili przepisy utrudniające irańskim pielgrzymom zamierzającym odbyć tegoroczny hadż, czyli rozpoczynającą się w czasie tego weekendu pielgrzymkę do świątyni Al-Kaba w Mekce. Ograniczenia wprowadzono po fiasku rozmów na temat bezpieczeństwa pielgrzymów. Podczas ubiegłorocznego hadżu w wyniku paniki stratowanych zostało na śmierć niemal 2,5 tys. pielgrzymów, wielu z Iranu.
Utrudnienia dla Irańczyków skłoniły duchowego i politycznego przywódcę Iranu ajatollaha Alego Chameneiego do wydania specjalnego oświadczenia. „Saudyjscy władcy (…) którzy zablokowali dumnym i wiernym irańskim pielgrzymom drogę do Świętego Miejsca, są skompromitowanymi i sprowadzonymi na manowce ludźmi przekonanymi, że ich przetrwanie na tronie opresji uwarunkowane jest obroną aroganckich mocarstw światowych, sojuszem z syjonizmem i USA” – czytamy w oświadczeniu.
Wymiana obelg
Jest w nim sporo o złych saudyjskich władcach, o polityzacji hadżu, który jak głosi Koran, powinien być „manifestacją przeciwko niewierzącym”. W opinii Chameneiego sunnicka saudyjska rodzina królewska jest „małostkowym szatanem i trzęsie się ze strachu, że może zaszkodzić interesom wielkiego szatana – USA”.
Niemal natychmiast odpowiedział saudyjski wielki mufti Abdulaziz Al Sheikh, kwalifikując oświadczenie ajatollaha Chameneiego jako przejaw odwiecznej nienawiści szyitów wobec sunnitów. Takie słowa nawiązują do starego konfliktu szyicko sunnickiego powstałego po śmierci proroka Mahometa. Zdaniem szyitów jego następcą miał być kalif Ali, zięć i kuzyn Mahometa, którego zabójstwo zapoczątkowało schizmę w islamie.