Z informacji „Rzeczpospolitej" i deklaracji samych ludowców wynika, że wybory dały PSL nowe otwarcie i jest uznawane za początek realizacji długofalowej strategii. To pierwszy, odniesiony z niemałym wysiłkiem, krok, który w przyszłości może zaowocować budową nowej pierwszoplanowanej siły politycznej.

W sporze między lewicą a prawicą ludowcy będą tam, gdzie zawsze chcieli. W samodzielnym centrum, a nie jako fragment większej całości z PO. Ludowcy zaczynają się teraz znajdować w miejscu, gdzie była PO kilkanaście lat temu. Podobieństwa nie wynikają tylko z tego, że Kosiniak-Kamysz budował się na debatach, tak jak kiedyś Donald Tusk. Zdecydowała też – poza osobistą popularnością i wysiłkiem lidera – dobrze prowadzona kampania, zwłaszcza w ostatnich trzech tygodniach. I to mimo skromnych środków finansowych. Sukces PSL nie byłby też możliwy bez sukcesu Lewicy, która dała wyborcom PO alternatywę z jednej flanki, a ludowcy – z drugiej.

W 2015 roku na PSL oddało głos 780 tysięcy osób. W tym roku – 1 mln 580 tys. I nikt już nie analizuje, czy PSL bije się o wieś. To zmiana spojrzenia. Tylko zwraca się uwagę na nowe terytoria i grupy elektoratu. Zarówno sztabowcy ludowców, jak i analitycy zwracają uwagę przede wszystkim na przepływy z PO. Pokazanie się jako alternatywa dla tych wyborców rozczarowanych nijakością kampanii Koalicji Obywatelskiej. Jak zauważa Rafał Gawlikowski w serwisie Klubu Jagiellońskiego, dwa najważniejsze źródła przepływów w elektoracie PSL (biorąc pod uwagę exit poll IPSOS, który okazał się dokładny) to elektoraty PO i PiS z 2015 roku – odpowiednio 420 tysięcy i 250 tysięcy osób. To oznacza, że tym punkcie strategia ludowców odniosła sukces. PSL udało się też zmobilizować nowych wyborców do głosowania na partię. Stało się też partią o szerokim zasięgu geograficznym. Ludowcy wskazują, że na Lubelszczyźnie i w woj. świętokrzyskim PSL w swoich bastionach ma przeciętne wyniki, a zdobywa za to nowe przyczółki.

Pokazują to też wyniki w miastach i mandaty np. Władysława Teofila Bartoszewskiego (30 tysięcy głosów w Warszawie) czy Jacka Protasiewicza (17 tysięcy we Wrocławiu). Wzmocnione listy takimi politykami, jak Marek Biernacki czy kukizowcami (mandaty dla Agnieszki Ścigaj, Stanisława Tyszki itd.) sprawiły, że PSL zyskało na nowych, niedostępnych do tej pory dla siebie terenach. To sprawiło, że w Klubie PSL w nowym Sejmie nie ma prawie „starego PSL" poza Czesławem Siekierskim, Markiem Sawickim i Mieczysławem Kasprzakiem. PSL, owszem, straciło na wsi na rzecz PiS i zyskało niewiele (ok. 20 proc.) wyborców Kukiza z 2015 . Ale skompensowało to geograficznie i politycznie przepływami w innych miejscach i z innych grup. Ważne okazało się też przesłanie o dobrowolnym ZUS-ie w programie partii.

Teraz ludowcy zapowiadają poszerzanie centrum. Jeśli im się to uda, to wraz z powrotem Lewicy do Sejmu i na scenę polityczną mogą doprowadzić do rekonfiguracji części sceny politycznej.