Wybory w Wenezueli: Nicolas Maduro gra o wszystko

Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro nie ma szans na reelekcję. Chce zmienić konstytucję i wsadzić opozycję za kratki.

Aktualizacja: 01.08.2017 06:04 Publikacja: 31.07.2017 18:22

Nicolas Maduro

Nicolas Maduro

Foto: AFP

W tym celu wybrane zostało w niedzielę Zgromadzenie Konstytucyjne. Liczy 545 osób i ma zastąpić parlament, z którym prezydent Maduro znajduje się w stanie wojny.

Od półtora roku większość w parlamencie ma opozycja, która bojkotuje działania następcy charyzmatycznego marksisty Hugo Chaveza. Problem w tym, że Zgromadzenie Konstytucyjne zostało wybrane niezgodnie z konstytucją. Takiego zdania jest nie tylko opozycja, ale także prokurator generalny Luisa Ortega. Niedzielne wybory odbyły się po raz pierwszy bez obecności zagranicznych obserwatorów. Uczestniczyć w nich miało 41,53 proc. uprawnionych, a więc 8,1 mln osób.

„Mały Hitler" z opozycji

– To najlepszy wynik od czasów rewolucji sprzed 18 lat – ogłosił Nicolas Maduro.

– To nic innego jak największe oszustwo wyborcze naszych czasów – orzekł Julio Borges, przewodniczący parlamentu, jeden z przywódców opozycji. Jego zdaniem liczba oddanych głosów nie przekracza 2,5 mln spośród 19,4 mln uprawnionych do głosowania. Prezydent Maduro nie kryje przy tym, że niedzielne wybory są jedynie narzędziem, które ma mu umożliwić pozbawienie immunitetu liderów opozycji i osadzenie ich w areszcie. – Na małego Hitlera czeka już jego cela – oświadczył kilka dni temu w telewizji. Miał na myśli Freddy'ego Guevarę, lidera opozycji, który stoi na czele Koalicji na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD). Oznacza to, że powołanie Zgromadzenia Konstytucyjnego przybliża moment ostatecznej konfrontacji. Nie brak opinii, że kraj znajduje się na granicy wojny domowej.

– Największe zastrzeżenie budzi ordynacja wyborcza, zgodnie z którą większość członków konstytuanty wybranych została w miastach według klucza: jedno miasto jeden przedstawiciel. Oznacza to, że liczące 2 mln mieszkańców Caracas ma tylko jednego przedstawiciela – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Humberto Soccomandi z brazylijskiego dziennika ekonomicznego „Valor Economico" znający dobrze Wenezuelę. Pozostałych wybierały określone grupy społeczne i zawodowe.

Tak dla przykładu studenci mają w konstytuancie kilkudziesięcioosobową reprezentację, a prywatni biznesmeni zaledwie pięciu. Przy tym do wyborów stanęło ponad 5,5 tys. kandydatów wybranych spośród zwolenników prezydenta Maduro i rządu, gdyż opozycja zbojkotowała cały proces wyborczy.

Kolej na USA

Wenezuela jest naftowym eldorado. Kraj, który dysponuje jednymi z największych złóż ropy na świecie, można pod tym względem porównać do państw Zatoki Perskiej. Z tą różnicą, że w Wenezueli półki sklepowe są puste, inflacja zbliża się do 2 tys. proc., a na ulicach miast od wielu miesięcy trwają zamieszki i demonstracje. Poniosło w nich śmierć już ponad 113 osób, z tego dziesięć w minioną niedzielę, w czasie wyborów.

– Należy sądzić, że zanim Zgromadzenie Konstytucyjne przystąpi do opracowywania nowej konstytucji, podejmie decyzję o rozwiązaniu parlamentu. Niewykluczone, że kolejna decyzja dotyczyć będzie zmiany terminu wyborów prezydenckich – mówi „Rz" prof. Victor Bulmer-Thomas, brytyjski specjalista od Ameryki Łacińskiej. Wyklucza zbrojną konfrontację w najbliższej przyszłości, gdyż opozycja nie ma zwolenników w armii. Jak wynika z sondaży instytutu Datanalisis, prezydent Maduro ma poparcie co najwyżej 30 proc. obywateli. To oni w większości mają dostęp do deficytowych towarów pierwszej potrzeby jak żywność czy lekarstwa. Maduro rządzi od śmierci Hugo Chaveza w 2013 roku. Doprowadził kraj na skraj bankructwa. Jednak Wenezuela wywiązuje się nadal z zobowiązań finansowych.

To może się błyskawicznie zmienić po wprowadzeniu przez USA embarga na import ropy naftowej z Wenezueli. Eksport tego surowca zapewnia ponad 90 proc. wpływów budżetowych. – Wenezuela jest łatwym celem dla Donalda Trumpa i niewykluczone, że Waszyngton, zamiast stale grozić sankcjami, zadecyduje o ich wprowadzeniu – twierdzi Soccomandi. W takiej sytuacji Maduro jest skończony. Nikt nie wie jednak, jak wysoka byłaby cena jego usunięcia. Chyba że w łonie jego ugrupowania –Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli – dojdzie do rozłamu.

Polityka
Wybory w Rumunii rozstrzygnięte. Sondażowe wyniki wskazały zwycięzcę
Polityka
Europa między Trumpem a Putinem
Polityka
Doradca Zełenskiego: Nie jesteśmy zadowoleni z rozmów w Stambule
Polityka
USA rozpoczną rozmowy o redukcji swoich wojsk w Europie. "Jeszcze w tym roku"
Polityka
Trump mówi o wojnie na Ukrainie i spotkaniu z Putinem. „Mam już tego dość”