Ruta Vanagaite, wcześniej teatrolog i działaczka samorządowa, wstrząsnęła swoją ojczyzną w zeszłym roku, gdy opublikowała książkę, która w Polsce ukazała się kilka miesięcy temu pod tytułem „Nasi. Podróżując z wrogiem".
To pierwsza szerzej na Litwie znana publikacja, w której ukazano wielką skalę kolaboracji Litwinów z Niemcami w latach 1941-1944. Jest opisem spotkań z ostatnimi świadkami zbrodni na litewskich Żydach. W spotkaniach uczestniczył także, współautor książki Efraim Zuroff, izraelski łowca nazistów, szef oddziału Centrum Szymona Wiesenthala w Jerozolimie, dla wielu nacjonalistów litewskich – tytułowy wróg.
Teraz Ruta Vanagaite zajęła się historią antyradzieckiej powojennej partyzantki. I wzburzyła rodaków swoją opinią o jednym z jej przywódców Adolfasie Ramanauskasie (pseudonim Vanagas), i to w momencie, gdy Sejm litewski chciał ogłosić 2018 jego rokiem. Ramanauskas został schwytany przez Sowietów w 1956 roku po dziesięciu latach działalności partyzanckiej i skazany na śmierć. Partyzantka antysowiecka to świętość dla odrodzonej Litwy.
Vanagaite powiedziała w telewizji publicznej LRT, że znalazła w archiwach KGB dokumenty świadczące, że wbrew temu, co się głosi, zdradził współtowarzyszy i dokonał samobójstwa. I najprawdopodobniej nie był torturowany przez sowiecką bezpiekę. Oskarżono ją o relatywizację zbrodni komunistycznych. Odpowiedział jej też najważniejszy konserwatywny polityk, pierwszy przywódca Litwy po odzyskaniu przez nią niepodległości Vytautas Landsbergis.
Nazwał ją „panią Duszanską" - nawiązując do Nachama Duszanskiego, oficera KGB, który uchodzi za wcielenie najgorszego oprawcy bohaterów litewskiego podziemia. Uczestniczył też w aresztowaniu i przesłuchaniach Ramanauskasa. Duszanski zmarł w 2008 roku w Izraelu.