Sąsiedzkie przysługi jednak bez podatku

Osoby, które korzystają z pomocy w opiece nad dzieckiem lub innych darmowych uprzejmości, nie muszą się obawiać fiskusa

Publikacja: 19.02.2010 03:50

Sąsiedzkie przysługi jednak bez podatku

Foto: www.sxc.hu

Ministerstwo Finansów przyznało, że nie trzeba wyceniać takich świadczeń i płacić od nich podatku [b](nr DD3/0602/83/ IMD/09/BMI 9-16761)[/b].

Zmieniło też interpretację katowickiej Izby Skarbowej, którą opisaliśmy w Rz" z 14 września 2009 r. ("[link=http://www.rp.pl/artykul/4,362863_Haracz_od_zyczliwosci_.html]Haracz od życzliwości[/link]"). Wynikało z niej, że członkowie banku czasu (grupy wzajemnie wspierających się osób), którzy korzystają bezpłatnie z takich usług, jak mycie okien, wyprowadzenie psa, pilnowanie dzieci, nauka języka obcego, uzyskują przychód z nieodpłatnych świadczeń. Wartość takiego świadczenia jest bowiem realną korzyścią twierdziła IS. Trzeba ją zatem wycenić, wykazać przychód i zapłacić podatek.

To bardzo kontrowersyjne stanowisko, na dodatek zniechęcające do bezinteresownego pomagania innym i podejmowania tak cennych społecznie inicjatyw jak właśnie banki czasu.

Na szczęście dostrzegło to Ministerstwo Finansów. Przyznało, że interpretacja katowickiej IS jest nieprawidłowa i podkreśliło, iż pomoc sąsiedzka lub inne nieodpłatne wsparcie nie podlega [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=80474]ustawie o PIT[/link]. Obowiązuje wprawdzie zasada powszechności opodatkowania, nie można jednak interpretować jej aż tak szeroko. Doprowadziłoby to bowiem do opodatkowania nawet takich usług, jak przypilnowanie dziecka sąsiadów albo pomoc w usuwaniu skutków klęski żywiołowej.

Reasumując, nie można uznać, że osoba korzystająca z usług na zasadzie banku czasu uzyskuje z tego tytułu podatkowy przychód.

Cieszę się, że fiskus pokazał ludzką twarz komentuje Piotr Bielski z fundacji Białe Gawrony prowadzącej Łódzki Bank Czasu. Likwidacja takich podatkowych absurdów jak opodatkowanie życzliwości to krok w kierunku budowy społeczeństwa obywatelskiego.

Ministerstwo Finansów zostawia jednak furtkę dla gorliwych urzędników. W końcówce pisma podkreśla, że każdy stan faktyczny trzeba traktować indywidualnie. Nie można bowiem wykluczyć, że także pomoc świadczona przez bank czasu będzie skutkowała powstaniem obowiązku podatkowego. Jako przykład podaje sytuację, w której osoba prowadząca firmę remontową za darmo pomoże innej wyremontować dom.

Przypomina też, że jeśli za pracę w banku czasu otrzymuje się wynagrodzenie (także rzeczowe), to trzeba je zaliczyć do przychodów z tzw. innych źródeł.

Ministerstwo Finansów przyznało, że nie trzeba wyceniać takich świadczeń i płacić od nich podatku [b](nr DD3/0602/83/ IMD/09/BMI 9-16761)[/b].

Zmieniło też interpretację katowickiej Izby Skarbowej, którą opisaliśmy w Rz" z 14 września 2009 r. ("[link=http://www.rp.pl/artykul/4,362863_Haracz_od_zyczliwosci_.html]Haracz od życzliwości[/link]"). Wynikało z niej, że członkowie banku czasu (grupy wzajemnie wspierających się osób), którzy korzystają bezpłatnie z takich usług, jak mycie okien, wyprowadzenie psa, pilnowanie dzieci, nauka języka obcego, uzyskują przychód z nieodpłatnych świadczeń. Wartość takiego świadczenia jest bowiem realną korzyścią twierdziła IS. Trzeba ją zatem wycenić, wykazać przychód i zapłacić podatek.

Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura i egzamin ósmoklasisty 2025 z "Rzeczpospolitą" i WSiP
Prawo drogowe
Ważny wyrok ws. płatnego parkowania. Sąd: nie można nakładać kar za spóźnienie
Oświata i nauczyciele
Nauczyciele nie ruszyli masowo po pieniądze za nadgodziny. Dlaczego?
Prawo w Polsce
Jak zmienić miejsce głosowania w wyborach prezydenckich 2025?
Prawo drogowe
Ważny wyrok dla kierowców i rowerzystów. Chodzi o pierwszeństwo