Już zaraz po ukonstytuowaniu się Rady Regencyjnej i pierwszego Ministeryum miałem zamiar zwrócić się do Księcia z prośbą o łaskawe zajęcie się moją sprawą" – tak brzmi pierwsze zdanie długiego listu, który książę Zdzisław Lubomirski otrzymał latem 1918 roku od uwięzionego w Magdeburgu Józefa Piłsudskiego.
„Legiony zostały rozwiązane i znajdują swój smutny koniec w więzieniach i na ławie oskarżonych, w każdym zaś razie należą już do historyi, a nie do czynników, mających wpływ na chwilę bieżącą. Wypadki te, według mego zdania, są i dla mnie końcem mojej roli publicznej podczas wojny. Stawią mnie one w szeregu szarych, nieoficjalnych, „prywatnych", że tak powiem Polaków. Wyznam otwarcie Księciu, że do tej „prywatności" ogromnie tęsknię, chociażby dlatego, że jedynem znamieniem mojej „oficjalności" jest ... więzienie".