Plus Minus: W 1928 został pan wojewodą wołyńskim. Jak pan wspomina pracę na tym stanowisku?
Moje dziesięcioletnie urzędowanie na Wołyniu stanowi zamkniętą w sobie całość. W Wołyniu jak w soczewce zbiegły się sprawy, którymi od dawna żyłem – legendy przeszłości i legendy przyszłości. Tu właśnie Polska stawała się poprzez sprawę ukraińską, a Ukraina przez polską. Tu mogły „zakwitać sobą". Jakże tępo i bezmyślnie patrzyły na to, co się działo, oczy ówczesnych Polaków, uznanych osobistości, polityków, tych, co mieli prawo myśl polską reprezentować. Wołyniem się nie interesowano.