I tu mała uwaga. Nie wiem, czy najszczęśliwszą ideą było nadanie Dworcowi Centralnemu w Warszawie imienia Stanisława Moniuszki. Po takiej decyzji złośliwcy zaczęli nazywać go Strasznym Dworcem, choć na to miano z pewnością nie zasługuje. Jak zgodnie zdecydowali światowi architekci, jest to jeden z najlepiej zaprojektowanych i najbardziej funkcjonalnych budynków kolejowych. I co tu dużo mówić, gdyby nie obrona architektów, na miejscu tej budowli stałby dziś kolejny wieżowiec mający zasłonić Pałac Kultury.
Zresztą jeden dworzec wiosny nie czyni. To tak jakby z okazji roku Moniuszki nazwać wrocławską Halę Stulecia – Halką Stulecia. Tam przynajmniej dla masowej wielotysięcznej publiczności można by wystawiać opery naszego kompozytora. Premiery odbywałyby się oczywiście w każdy piątek. Dlaczego w piątek? To proste. Piątek, kiedyś Piontek, to dawny skrót od Pan Jontek.
Telewizja publiczna na pewno chętnie transmitowałaby je, ale pod warunkiem że w roli Jontka usłyszelibyśmy Zenka Martyniuka, a w roli Halki Sławomira. Ci, którzy oglądali go w programie „Twoja twarz brzmi znajomo" w roli Tiny Turner wiedzą dobrze, że nie jest to wcale takie nierealne.
No tak, a co z tymi, którzy nie chodzą na opery? Z myślą o nich należałoby przechrzcić hale targowe na halki targowe. I tak w Warszawie mielibyśmy Halkę Mirowską, Halkę Kopińską, Halkę Marymoncką itp., itd. Na giełdach staroci największe upusty powinni mieć sprzedawcy starych zegarów. Te „zepsute wszakże od stu lat" cieszyłyby się szczególnym zainteresowaniem, bo nawiązywałyby do niedawnej rocznicy odzyskania niepodległosci.
Z okazyjnymi kiermaszami, na których można by nabyć szumiące jodły, mógłby być pewien problem, zwłaszcza ze strony ekologów, ale w ostateczności można by zamiast tego rozważyć sprzedaż szumideł. Praktyczniejsze i łatwiejsze w przechowaniu.