Intymność pojmowana jako chęć zachowania jakiegoś fragmentu swojego życia dla siebie, a zatem z dala od oczu innych jest zachodnim konstruktem kulturowym. Na dodatek dosyć późnym, ewidentnie związanym ze wzrostem znaczenia jednostki, a następnie upowszechnieniem się takiego myślenia, prowadzącym do czegoś, co niektórzy socjologowie określają mianem „kultury indywidualizmu" (M. Jacyno), a inni „społeczeństwem jednostek" (N. Elias). Bez opisywania procesu rodzenia się jednostki w kulturze zachodniej (jedynej, która jednostkę „wynalazła") zauważmy jedynie, że jego początki w sensie ideowym sięgają starożytnej Grecji i filozofii stoików oraz cyników, narodzin chrześcijaństwa, a następnie wyłonienia się w jego łonie protestantyzmu, który dokonał indywidualizacji relacji pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Proces ten wzmógł się wraz z renesansem z jego kulturą indywidualnej chwały artystycznej, pogłębionej następnie przez romantyzm, a wreszcie oświecenie z jego filozofią liberalną.
Narodziny indywidualizmu
Przyczyny stopniowej indywidualizacji społeczeństw zachodnich miały jednak także źródła społeczne, w tym ekonomiczne. Tutaj na plan pierwszy wysuwają się narodziny kapitalizmu i wejście na arenę dziejów burżuazji jako nowej klasy dominującej. To ona uczyniła z indywidualizmu swoją ideologię, która ściśle współgrała z wyobrażeniem osobistej zasługi nagradzanej ekonomicznym sukcesem, typowym dla kapitalizmu w jego wczesnej postaci. Indywidualizm ów przejawiał się m.in. narodzinami intymności jako chęci utrzymywania pewnych fragmentów swojego życia w ukryciu, co było z pewnością wyrazem dążenia do zachowania osobowej autonomii pojmowanej przede wszystkim jako możliwość realizacji swojej egzystencji w sposób przez siebie wybrany, a nie narzucony. To właśnie ową autonomię filozofowie liberalni uczynili znakiem rozpoznawczym liberalizmu, wskazując na to, że bez niej wolność i godność ludzka jest narażona na szwank.
Na pierwszym miejscu należy tu wymienić Immanuela Kanta z jego ideą prawa moralnego, jako wybranego rozumnie przez jednostki ładu moralnego, który nienarzucony z zewnątrz ma moc regulowania ludzkich postępków bez pogwałcenia ludzkiej wolności. Na drugim – Johna Stuarta Milla z jego potępieniem paternalizmu jako chęci wybierania za konkretnych ludzi, co jest dla nich dobre, a co złe. Na trzecim Benjamina Constanta, który pokazywał, czym wolność starożytnych różni się od wolności nowożytnych. Ci pierwsi byli wolni tylko w sensie wolności, jaką cieszyła się wspólnota, w której żyli, a nie w sensie wolności jednostkowej, ci drudzy jako poszczególne jednostki, które mogą już być wolne od wspólnoty. Czcicieli jednostki i jej wolności było oczywiście w dziejach nowożytnej filozofii więcej, niektórzy z nich ów kult indywidualizmu doprowadzali wręcz do skrajności, jak piewca osobowej niezależności i wynalazca obywatelskiego nieposłuszeństwa H.D. Thoureau, wyznawca „nadczłowieka" Friedrich Nietzsche czy ideolog indywidualistycznego anarchizmu Max Stirner. Również liberalizm potrafił przybierać formy skrajnie indywidualistyczne, przekształcając się w nurt tzw. libertarianizmu, filozofii politycznej szczególnie popularnej od XIX wieku w Stanach Zjednoczonych i do dzisiaj kształtującej w dużej mierze amerykański horyzont polityczny (ostatnio np. w postaci Tea Party).
Życie na pokaz
Co ciekawe, owej tendencji do indywidualizacji towarzyszyła tendencja o znaku przeciwnym. Szczególnie wyrazisty kształt przybrała ona w totalitaryzmach europejskich – faszyzmie i komunizmie. W tym pierwszym jednostkę złożono na ołtarzu narodu, w tym drugim na ołtarzu klasy. W każdym przypadku triumfował kolektywizm, czyli przekonanie o bezwzględnej nadrzędności kolektywu nad jednostką, w myśl słynnych słów Włodzimierza Majakowskiego: „jednostka zerem, jednostka bzdurą".
Po upadku muru berlińskiego triumf indywidualizmu wydawał się już niezagrożony. Totalitaryzmy zostały pokonane i wydawało się, że już nic nie stanie na przeszkodzie pochodowi indywidualizmu. A jednak w pewnym momencie zaczął się odradzać nacjonalizm, ideologia, która z indywidualizmem nie ma nic wspólnego. Politolodzy są zgodni, że to m.in. reakcja właśnie na przesadny indywidualizm, który zaczął cechować kulturę zachodnią. Nacjonalizm stał się wypaczonym poszukiwaniem wspólnotowości, której poczucia tak bardzo brakuje w dzisiejszym świecie, z jednej strony owładniętym ideowym kultem jednostki, a z drugiej przeoranym przez skrajnie indywidualistyczny turtbokapitalizm z jego socjaldarwinistycznym nachyleniem.