Czy eutanazja w więzieniach to sposób na samobójstwo

Za uznaniem, że istnieje prawo do eutanazji, stoi zmiana hierarchii wartości, która w wielu społeczeństwach już się dokonała. Debata na ten temat dotrze także do Polski.

Publikacja: 04.12.2020 18:00

Czy eutanazja w więzieniach to sposób na samobójstwo

Foto: FANATIC STUDIO/GARY WATERS/SCIENCE PHOTO LIBRARY RF/GETTY IMAGES

Watykańska Kongregacja Nauki Wiary opublikowała kilka tygodni temu niemal niezauważony w polskich mediach list o opiece nad osobami w krytycznych i końcowych fazach życia „Samaritanus bonus". Kościół po raz kolejny przypomniał w nim jednoznaczny sprzeciw nie tylko wobec eutanazji i wspomaganego samobójstwa, ale także wobec uznania, że karmienie i nawadnianie jest „uporczywą terapią".

Niemal w tym samym czasie do problemu tego powrócił w encyklice „Fratelli Tutti" papież Franciszek, zdecydowanie potępiając „kulturę odrzucenia". „Wydawać by się mogło, że część ludzkości można poświęcić na rzecz selekcji, która faworyzuje grupę społeczną zasługującą na życie bez ograniczeń. W gruncie rzeczy ludzie nie są już postrzegani jako podstawowa wartość, którą należy szanować i chronić, szczególnie jeśli są ubodzy lub niepełnosprawni, jeśli »nie są jeszcze potrzebni« – jak dzieci nienarodzone – lub »nie są już potrzebni« – jak osoby starsze" – napisał.

Z polskiej perspektywy to zainteresowanie Kościoła tematyką eutanazji może wydawać się przesadzone, ale trzeba mieć świadomość, że to jeden z najistotniejszych obecnie tematów moralnych, wokół którego koncentruje się i debata etyczna, i prawna. Kolejne kraje decydują się na wprowadzenie rozmaitych form eutanazji lub wspomaganego samobójstwa, a te, w których już to zrobiono, rozważają poszerzenie dostępności owego prawa. Wiąże się to z całkowitym zanikiem w społeczeństwach zachodnich rozumienia znaczenia cierpienia, ofiary czy nieutylitarnych wartości, a także ze zmianą hierarchii społecznie postrzeganych wartości – w jej wyniku fundamentalna staje się autonomia jednostki. Zmiana ta – nawet jeśli ktoś odrzuca judeochrześcijańską etykę z jej uznaniem fundamentalnej wartości życia – rodzi liczne wątpliwości, których nie można zbyć wzruszeniem ramion czy uznaniem, że to narzekanie konserwatystów, którzy odbierają ludziom prawo wyboru. I powoli zaczyna się to dostrzegać także tam, gdzie eutanazja weszła już do prawa.

W klaustrofobicznej atmosferze

To dlatego kanadyjski rzecznik praw więźniów wezwał do absolutnego moratorium na „wspomagane umieranie" w więzieniach. Ivan Zinger zwrócił uwagę, że na trzy „eutanazje" wykonane w więzieniach od 2019 roku dwie budzą istotne wątpliwości. Pierwszy przypadek dotyczy recydywisty skazanego na dwa lata za rozmaite przestępstwa, ale niezwiązane z przemocą. Zanim poprosił on o „wspomagane umieranie", bezskutecznie ubiegał się u władz więziennych o całodniową przerwę w odbywaniu kary; systematycznie uniemożliwiano mu także korzystanie z innych ułatwień. – Decyzja o odmowie zwolnienia warunkowego, a następnie zapewnienie medycznej pomocy w umieraniu, i to w zakładzie karnym, wydają się nie odpowiadać powadze, charakterowi i długości wyroku tego człowieka – podkreślał Zinger. I zwrócił uwagę, że „autonomia jednostki w takich sytuacjach jest istotnie ograniczona".

Jeszcze bardziej wątpliwy był przypadek groźnego, cierpiącego na chorobę psychiczną przestępcy, który miał skłonności samobójcze, był terminalnie chory, a do tego nie miał najmniejszych szans, by kiedykolwiek opuścić więzienie. On także poprosił o „eutanazję" (używam tu tego słowa ze świadomością, że w Kanadzie prawo ujmuje rzecz nieco inaczej i dopuszcza „medyczną pomoc przy umieraniu"). Zinger wskazuje, że w sytuacji takiego więźnia nie da się mówić ani o wolności wyboru, ani o autonomii. Osoba tak pozbawiona nadziei, szans na normalność nie może być uznana za zdolną do podjęcia w pełni wolnej decyzji, a jej zależność od władz więziennych czyni ją podatną na rozmaite sugestie. – Nie ma porównania między medyczną pomocą w umieraniu w społeczeństwie a w więzieniu – podkreśla Zinger.

Pytanie o to, czy eutanazja więźniów powinna być dopuszczalna, jeszcze mocniej wybrzmiewa w przypadku skazanych na dożywocie bez prawa do skrócenia kary. W roku 2007 wniosek o eutanazję złożył w Belgii Frank Van Den Bleeken, skazany w latach 80. za brutalny gwałt i zabójstwo. Był w pełni zdrowy, nie cierpiał na śmiertelną chorobę, a jedynym powodem, dla którego prosił o śmierć, był brak możliwości wyjścia na wolność. Czy to wystarczający powód, by pomóc mu umrzeć?

Australijczyk Philip Nitschke, były lekarz, jeden z największych apologetów eutanazji (założyciel promującej ją międzynarodowej organizacji), przekonuje, że w przypadku skazanych na dożywocie jest ona rozwiązaniem w pełni humanitarnym. – Kara dożywocia jest jak życie w grobie i dlatego, choć jestem przeciwnikiem kary śmierci wymierzanej przez państwo, to jednocześnie, jeśli prosi o śmierć sam skazany, to popieram, choć z prawnymi ograniczeniami, takie rozstrzygnięcie. Rozumne samobójstwo więźniów zasługuje na poważne rozważenie przez państwo – tłumaczył już w 2007 roku.

Inni eksperci, choćby Michael Cook, wydawca poświęconego bioetyce portalu BioEdge, wskazywali, że zgoda na takie rozwiązanie, nawet jeśli początkowo będzie ograniczona do nielicznych kategorii uwięzionych, z czasem będzie rozciągana na inne osoby. – W klaustrofobicznej atmosferze więziennego życia eutanazja może stać się epidemią, jak tatuaże czy narkotyki – zauważał Cook. Istotnym problemem jest także to, że dla władz uśmiercanie więźniów w ten sposób może być wygodną drogą do ograniczania kosztów systemu penitencjarnego. – Więźniowie są jednymi z najbardziej bezbronnych ludzi w społeczeństwie, mimo zbrodni zasługują na godne traktowanie i pomoc w odkryciu sensu swojego życia, a nie na to, by pomóc im pozbawić się życia – podsumowuje Cook.

Ostatecznie władze Belgii odrzuciły prośbę Van Den Bleekena i skierowały go na leczenie do szpitala psychiatrycznego, ale debata pozostaje otwarta. A część krajów dopuszcza eutanazję więźniów.

Miłosierdzie z finansowym podtekstem

Raport przygotowany przez parlamentarny urząd ds. kontroli budżetowej w Kanadzie uświadamia, że od momentu zalegalizowania eutanazji (w 2016 roku) zaoszczędzono 149 mln dolarów. Choć autorzy raportu podkreślają wielokrotnie, że nie ma to w żaden sposób uzasadniać utrzymywania eutanazji (czy rozszerzania jej stosowania), to jednocześnie z wielu innych analiz – cytowanych w owym raporcie – wynika, że dla systemu służby zdrowia skrócenie ostatnich miesięcy życia chorych terminalnie to gigantyczna oszczędność. Koszty opieki zdrowotnej w ostatnim roku, a zwłaszcza w ostatnim miesiącu, życia chorych są „nieproporcjonalnie wysokie" i stanowią od 10 do 20 proc. kosztów związanych z funkcjonowaniem całego systemu opieki zdrowotnej, choć osoby na tym etapie życia stanowią zaledwie 1 proc. korzystających z systemu.

Raport zawiera też prognozę na 2021 rok. Z eutanazji skorzystać ma w nim 2,2 proc. pacjentów, z których dwie trzecie będą stanowić chorzy na raka. 13 proc. będzie miało od 18 do 59 lat, 50 proc. – od 60 do 79 lat, a 37 proc. – ponad 80 lat. Rządowi statystycy wyliczyli, że życie 14 proc. pacjentów skróci się za sprawą eutanazji o dwa tygodnie, 25 proc. – o miesiąc, 45 proc. – o trzy miesiące, 13 proc. – o pół roku, a 3 proc. – o rok.

Nie oskarżam Kanady o to, że z powodów finansowych dopuszcza eutanazję, a jedynie wskazuję na to, że istnieje także ekonomiczny powód, dla którego rozwiązanie takie opłaca się i państwom, i ubezpieczycielom. A gdy coś się opłaca, to bywa rozwiązaniem faworyzowanym (choćby podświadomie). Wiele osób to dostrzega i dlatego w licznych krajach stowarzyszenia pacjentów z ciężkimi chorobami czy niepełnosprawnościami ostro i jednoznacznie sprzeciwiają się wprowadzaniu do ustawodawstwa zarówno eutanazji, jak i wspomaganej śmierci. Ich zdaniem istnieją bowiem liczne sposoby, by poddanie się jej wymuszać na chorych. Wcale nie musi tego robić lekarz, może to z powodzeniem zrobić rodzina. Szczególnie niebezpieczne jest to w sytuacji osób, które nie mogą się już kontaktować z innymi, a nad którymi opieka jest kosztowna.

Coraz częściej wskazuje się także na to, że w krajach, gdzie eutanazja jest legalna, nadal wykonywane są nielegalne – bo bez zgody pacjenta, bez odpowiednich dokumentów czy nawet bez zgody rodziny – zabiegi „wspomaganej śmierci". Tylko w belgijskim Leuven urzędnicy badają dziesięć spraw, w których przeprowadzono eutanazję niezgodnie z prawem. Przyczyny były różne. Czasem lekarze nie mieli zgody pacjenta, a jedynie ją domniemywali, niekiedy nie skonsultowali się z rodziną albo wykonali eutanazję, bo uznali, że jest to najlepsze rozwiązanie. Nie zdarzyło się jeszcze, by za taką decyzję ktokolwiek odpowiedział.

Belgijscy politycy coraz częściej przekonują, że odpowiedzią na łamanie prawa powinna być dalsza liberalizacja przepisów. Takie myślenie widać także w sąsiedniej Holandii, gdzie minister zdrowia Hugo de Jonge zapowiedział, że już niebawem lekarze będą mogli w pełni zgodnie z prawem dokonywać eutanazji nie tylko, jak teraz, dzieci niespełna rocznych oraz co najmniej 12-letnich, ale również tych między pierwszym a dwunastym rokiem życia. Dziś takie zabiegi się wykonuje, ale w szarej strefie prawnej. Lekarze podają dzieciom środki, które wprowadzają je w śpiączkę farmakologiczną, a później odwadniają. Jeśli medyk może uzasadnić, że nie było innego środka złagodzenia cierpień, to już teraz jest chroniony prawnie. Ponieważ 84 proc. zapytanych o to holenderskich pediatrów zajmujących się opieką nad śmiertelnie chorymi dziećmi okazało się zwolennikami tego rodzaju eutanazji, uznano, że należy ją po prostu zalegalizować. I tyle.

Co oznacza taka decyzja? W największym skrócie, że pod szyldem eutanazji wprowadza się „zabójstwa z litości". Roczne, dwuletnie czy nawet siedmioletnie dziecko nie może przecież świadomie poprosić o śmierć. „Zabieg" taki w żaden sposób nie będzie zatem dobrowolny, a jego legalizacja oznacza, że Holandia uznaje, że do uśmiercenia pacjenta wystarcza wola lekarzy i rodziców.

Nikt nie może czuć się bezpiecznie

Kilkanaście lat temu prominentny niemiecki prawnik i filozof prof. Eduard Picker pokazywał w swojej fundamentalnej książce „Godność człowieka a życie ludzkie", że tam, gdzie prawo do życia przestaje być wartością fundamentalną i związaną z samym faktem przynależności do gatunku ludzkiego, tam nikt nie może być szczęśliwy, bo nikt nie może czuć się bezpiecznie. Społeczeństwo bowiem, które zgadza się, by prawo do życia zależało od „jakości życia" czy pragmatycznych kategorii, „wkrótce nie będzie gotowe do praktykowania (...) wrażliwej etyki troski wobec osób starszych". W dalszej perspektywie zaś będzie odmawiać prawa do życia tym, których łatwo jest zdepersonalizować, a co za tym idzie – pozbawić prawa do życia.

Zjawisko to widać nawet w historiach, które są obecnie pokazywane w mediach jako dowód na to, że eutanazja jest wyłącznie pięknym przykładem prymatu autonomii jednostki nad skostniałymi normami moralnymi. Na zakończenie tego tekstu przedstawię taką historię i zadam kilka związanych z nią pytań. Jest ona tak zaskakująca, że może wydawać się niewiarygodna, a jednak wydarzyła się w ostatnich tygodniach. W Kanadzie wykonano eutanazję z powodu zmęczenia lockdownem. 90-letnia Nancy Russell, mieszkanka luksusowego domu opieki, zgłosiła się do lekarza i oznajmiła, że źle znosi zamknięcie z powodu lockdownu, że nie może prowadzić normalnego życia, i dlatego prosi o możliwość eutanazji.

Pierwszy z medyków odmówił, argumentując, że nie ma do czynienia ze śmiertelną chorobą i cierpieniem „nie do zniesienia", jednak już kolejni – do których pani Russell zgłosiła się po jakimś czasie – uznali, że lęk przed kolejnym zamknięciem i brak woli życia związany z blokadą towarzyskich kontaktów są wystarczającym powodem, by zadośćuczynić jej woli.

Ich opinię podzieliło wielu ekspertów. – Kiedy trzyma się kogoś w odosobnieniu i pozbawia zwyczajnych rzeczy przynoszących radość, może to być niesamowicie izolujące, przygnębiające doświadczenie – wyjaśniał w telewizji pewien geriatra. – Kiedy nie możesz się doczekać, aby wyjść z pokoju, zjeść posiłek lub spędzić czas z innymi, nawet zobaczyć swoją rodzinę i bliskich, kiedy w ostatnich latach życia pozbawiasz człowieka tych rzeczy, można sobie wyobrazić, jakie mogą one mieć konsekwencje psychologiczne – uzupełniał.

Ostatecznie pani Russell opuściła dom opieki, spędziła tydzień u jednej ze swoich córek, a później w otoczeniu najbliższych otrzymała zastrzyk kończący jej życie.

Dlaczego właśnie tę historię przedstawiam jako dowód na to, że uznanie autonomii za najwyższą wartość może być zwodnicze? Niezależnie od tego, jak było w tym przypadku, trudno nie zadać pytania, czy niemożliwe do wyobrażenia są subtelne naciski rodziny, by starsza osoba, oczywiście całkowicie autonomicznie, skróciła swoje życie? Czy samotność, porzucenie przez bliskich (jak się nas przekonuje, każdy ma przecież prawo do szczęścia, a nie obowiązek opiekowania się babcią czy dziadkiem), naciski finansowe nie mogą stać się istotnym narzędziem presji na osoby w podeszłym wieku?

Jeśli samotność związana z lockdownem może być powodem eutanazji, to może nim być również poczucie osamotnienia czy wręcz bycia niepotrzebnym. Jeśli godzimy się na to, by prawo do życia wiązać z autonomią jednostki, z jakością egzystencji, to otwieramy drogę do stworzenia społeczeństwa, w którym odpowiedzialność za innych – chorych, niepełnosprawnych, starych – najpierw stanie się heroizmem, a później uzna się, że nikt od nikogo nie może go wymagać. Ostatnim krokiem będzie zaś – subtelny, liberalny i postępowy – szantaż moralny wobec osób chorych i starych, by te nie utrudniały życia młodym i zdrowym.

Terapeutyczne przymierze

Nie trzeba nie wiadomo jakiej fantazji, by wyobrazić sobie taki scenariusz. On się zresztą już realizuje na naszych oczach. To właśnie dlatego Franciszek ostrzega przed kulturą odrzucenia, wykluczenia chorych i cierpiących (a także nienarodzonych), a Kongregacja Nauki Wiary wydaje list poświęcony eutanazji. „Samaritanus bonus" przypomina, że ustawy dopuszczające eutanazję „uderzają w fundament porządku prawnego".

Papież Franciszek przypomina, że „aktualny kontekst społeczno-kulturowy stopniowo powoduje erozję świadomości tego, co czyni życie ludzkie cennym. W rzeczywistości jest ono coraz częściej oceniane na podstawie jego wydajności i użyteczności, do tego stopnia, że życia, które nie spełniają tego kryterium, traktuje się jako »życia odrzucone« lub »życia niegodne«. W tej sytuacji utraty autentycznych wartości zawodzą także niezbywalne obowiązki solidarności oraz braterstwa ludzi i chrześcijan. W rzeczywistości społeczeństwo zasługuje na status »cywilizowanego«, jeśli wytwarza przeciwciała przeciwko kulturze odrzucenia, jeśli uznaje nienaruszalną wartość życia ludzkiego, jeśli solidarność jest aktywnie praktykowana i chroniona jako podstawa współistnienia".

„W niektórych krajach świata już dziesiątki tysięcy ludzi zmarło w wyniku eutanazji, wielu z nich z powodu tego, że uskarżali się na cierpienia psychiczne lub depresję. Częste są nadużycia zgłaszane przez samych lekarzy z powodu przerwania życia ludzi, którzy nigdy sami z siebie nie życzyliby sobie eutanazji. Żądanie śmierci w wielu przypadkach jest objawem samej choroby, pogłębionym izolacją i brakiem nadziei" – wskazuje Kongregacja. Odpowiedzią na to zjawisko musi być – co także podkreśla dokument – świadomość „przymierza terapeutycznego między lekarzem a chorym, połączonych uznaniem transcendentnej wartości życia i mistycznego sensu cierpienia. To przymierze jest światłem dla zrozumienia dobrego działania medycznego oraz przezwyciężenia wizji indywidualistycznej i utylitarnej, dziś dominującej". Tylko powrót do takiego myślenia może zabezpieczyć nas przed niebezpiecznymi nadużyciami medycznymi związanymi ze skrajnie pragmatyczną etyką. 

Watykańska Kongregacja Nauki Wiary opublikowała kilka tygodni temu niemal niezauważony w polskich mediach list o opiece nad osobami w krytycznych i końcowych fazach życia „Samaritanus bonus". Kościół po raz kolejny przypomniał w nim jednoznaczny sprzeciw nie tylko wobec eutanazji i wspomaganego samobójstwa, ale także wobec uznania, że karmienie i nawadnianie jest „uporczywą terapią".

Niemal w tym samym czasie do problemu tego powrócił w encyklice „Fratelli Tutti" papież Franciszek, zdecydowanie potępiając „kulturę odrzucenia". „Wydawać by się mogło, że część ludzkości można poświęcić na rzecz selekcji, która faworyzuje grupę społeczną zasługującą na życie bez ograniczeń. W gruncie rzeczy ludzie nie są już postrzegani jako podstawowa wartość, którą należy szanować i chronić, szczególnie jeśli są ubodzy lub niepełnosprawni, jeśli »nie są jeszcze potrzebni« – jak dzieci nienarodzone – lub »nie są już potrzebni« – jak osoby starsze" – napisał.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy