W utworach Struga takie cząstki siebie samych odnajdywali nie tylko wszyscy legioniści. Także wszyscy zwolennicy marszałka Piłsudskiego, którzy ze wzruszeniem czytali taki oto fragment „Pokolenia Marka Świdy” odnoszący się do wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku: „W ogromnym, pustym pokoju narożnym, gdzie jeno parę krzeseł i pod nisko wiszącymi lampami długi stół nakryty mapą, szybko, porywczo chodzi od ściany do ściany człowiek samotny. W poczekalni za zamkniętymi drzwiami garść oficerów, gotowych do drogi, stoi w milczeniu, żaden nie usiądzie i nie śmie siąść, gdyż lada chwila... Lada chwila przełamie się coś ostatecznego, dobiegnie kresu olbrzymia praca woli, dźwigającej trudną, osamotnioną myśl. Wspaniała w swojej mądrości, przepiękna w swojej odwadze, jakże ciąży jednemu człowiekowi! Rzucony na jej pastwę ugina się, mocuje się pod jej brzemieniem. Każdy wykona jego rozkaz, nie pomoże mu nikt. W narożnym oknie stanie na sekundę ciemny zarys postaci i znika. Odchodzi i powraca. Jeszcze. I jeszcze... Nawrotami tego rytmu mierzy się straszliwa godzina w losach narodu. Miliony oczu zdają się patrzeć w to okno”.
O ile jednak „Pokolenie Marka Świdy”, podobnie jak „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego, ukazuje przede wszystkim rozczarowanie tytułowego bohatera stosunkami panującymi w niepodległej Polsce, o tyle „Odznaka za wierną służbę” jest wyłączną pochwałą czynu legionowego. Czynu takich młodziutkich żołnierzy jak prowadzący narrację Sylwek, który np. 11 sierpnia 1914 r. w tunelu pod Miechowem zanotować miał w pamiętniku: „Gdyśmy włazili do tunelu, była noc, cóż dopiero za ciemności w samym tunelu! Julek prawi: – Oto tak samo ciemną jest teraz nasza dola. To prawda, ale ja zupełnie o tym nie myślę. Od myślenia jest Komendant!”.
Jak wiadomo, Józef Piłsudski z PPS-owskiego tramwaju wysiadł na przystanku Niepodległość. Andrzej Strug rozejrzał się, ale wsiadł z powrotem i pojechał dalej, do tramwajowej pętli z napisem: Socjalizm. Do Polskiej Partii Socjalistycznej Tadeusz Gałecki (takie było prawdziwe nazwisko Struga) wstąpił w 1901 roku, ale już wcześniej propagował idee socjalistyczne, prowadząc nielegalną działalność oświatowo-polityczną, szczególnie wśród ludności wiejskiej. W 1895 roku został za to osadzony w cytadeli warszawskiej, a następnie zesłany do guberni archangielskiej. Po powrocie z zesłania stał się jedną z najważniejszych postaci rewolucji 1905 roku, po upadku której wyemigrował do Paryża. Tam napisał m.in. „W trudnej służbie” (1909), której to powieści bohater „Stanisław Kozłowski, eks-student medycyny, tym się wyróżniał głównie spomiędzy tysięcy różnych Stanisławów Kozłowskich spod trzech zaborów, że wieczorami, powróciwszy z lekcji, marzył systematycznie o rewolucji socjalnej”.
W przeciwieństwie do swego bohatera Andrzej Strug nie poprzestawał na marzeniach. A przede wszystkim walczył z rosyjskim zaborcą. W „Dziejach jednego pocisku” (1910) rozliczał się z rewolucja 1905 roku, gdy „w mieście Łodzi zwyciężano Szajblerów i carat, rujnowano kapitał i carat, głodzono siebie i carat, gromiono lunapary i carat, rabowano monopole i carat. Raz po raz, jak niesforne dzieci, wypadały tłumy robotnicze na ulicę, wyzywając carat po salwach zostawały na bruku trupy – trupy – trupy”.
Polskich rewolucjonistów sportretował w nadto agitacyjnym, ale bardzo skutecznym politycznie cyklu opowiadań „Ludzie podziemni” (1907 – 1909). Pisał o Waryńskim, o Kasprzaku, czytelnikom najbardziej jednak zapadł w pamięci tytułowy bohater „Ze wspomnień starego sympatyka”, porównywany z Ignacym Rzeckim, starym subiektem z „Lalki” Bolesława Prusa. Można się z tym zgodzić, choć już np. ocena Juliana Krzyżanowskiego wyżej stawiającego „Żółty krzyż” Struga (1932 – 1933) od pacyfistycznych powieści Remarque’a i Barbusse’a wydaje się problematyczna.
Po wojnie Andrzej Strug został zapomniany (ale interesujące, że w 1946 roku, jeszcze we Włoszech, Jerzy Giedroyc wydał „Pokolenie Marka Świdy” i „Dzieje jednego pocisku”). Był niewygodny, bo reprezentował ten socjalizm, który skutecznie wyeliminowano z PRL-owskiej świadomości zbiorowej wraz z połączeniem PPS z PPR w jedną „siłę przewodnią” – Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Po Październiku’56 wydano wprawdzie obszerny wybór jego dzieł, ale np. bez „Miliardów”, na których edycję Czytelnik nie uzyskał zezwolenia cenzury. „GUPW – czytamy w stosownym dokumencie przesłanym w 1964 r. przez sekretarza KC PZPR Artura Starewicza Władysławowi Gomułce – uznał za niecelowe wznowienie tej powieści o dużym ładunku prolegionowym”.