Krasnal za milion dolarów

Najaktualniejszy psychologiczny test w Polsce brzmi: powiedz, jaki jest twój stosunek do Sasnala, a powiem ci, kim jesteś.

Aktualizacja: 13.01.2008 14:41 Publikacja: 12.01.2008 04:31

Krasnal za milion dolarów

Foto: Rzeczpospolita

Jego sława, wymierna w obcej walucie, wywołuje skrajne reakcje. Jednych drażni, innych cieszy. Ktoś dostaje nerwicy na dźwięk jego nazwiska, ktoś inny celowo go ignoruje.

Należę do fanów Wilhelma Zdobywcy, ale nie mam już siły tłumaczyć, dlaczego podbił serca zachodnich kolekcjonerów. Bo ma talent plus fart, trafił na odpowiedni moment i ma profesjonalnych opiekunów (od Zderzaka poczynając, poprzez Raster, na Fundacji Galerii Foksal kończąc). Tak jak kiedyś w sprawie Kozyry każdy czuje się w prawie dorzucić swoje trzy grosze.

– Staję się przedmiotem publicznej rozmowy, co wciąż jest dla mnie dosyć krępujące – wyznaje artysta. – Czuję odpowiedzialność, ale jednocześnie przez to, że mam takie, a nie inne zabezpieczenie finansowe i że ludzie chcą oglądać to, co robię, czuję też ogromną wolność. Teraz mogę sobie pozwolić na wszystko.

I właśnie tego luzu rodacy nie mogą mu darować.

Katalizatorem negatywnych emocji okazała się wystawa „Lata walki” w Zachęcie (trwająca do 3 marca). Owszem, Sasnal ma licznych apologetów. Jednak większość wypowiadających się zionie agresją. Czują się obrażeni i oszukani. Jak to możliwe, że „komiksiarz” zarabia jak panisko?

Najpierw rozkręcała się sasnalomania. Po sukcesach artysty na światowym rynku sztuki, po przyznaniu mu holenderskiej Nagrody van Gogha, po tym, jak zajął pierwsze miejsce na liście młodych talentów w miesięczniku „Flesh Art”, „Willy” stał się tematem numer jeden w mediach, internetowych blogach i prywatnych rozmowach.

Postawę jego kolegów po fachu najlepiej odzwierciedla slogan ukuty przez niejakiego Piotra Kmitę, młodego wrocławskiego artystę. Przed rokiem z okładem Kmita uznał, że „Sasnal to przy mnie krasnal”. Dobremu samopoczuciu dał wyraz tytułem pojedynczej pracy oraz indywidualnej wystawy.

Chwytliwa rymowanka „Sasnal-krasnal” wciąż powraca w różnych sytuacjach. Tyle że anonimowo.

Oliwy do ognia niechęci dolało pojawienie się artysty w kampanii reklamowej Marca Jacobsa, wziętego nowojorskiego projektanta mody. Umorusaną twarz malarza uwiecznił Jürgen Teller, topowy fotograf. Gdy w roli modeli występują księżniczka Monako Stefania, aktorka Charlotte Rampling, pisarka Zadie Smith czy artystyczna buntowniczka Tracy Emin – nie ma sprawy. Przeciwnie, poprzez luźny stosunek do swej elitarnej pozycji zyskują aprobatę.

Tymczasem wystąpienie naszego malarza na modowej niwie skomentowano w kraju nieprzychylnie: reklamiarz. Kolejny obciach.

Swoje zdanie w kwestii Sasnala wygłaszają też ignoranci. Zwłaszcza internauci (w zdumiewającym językowym łamańcu, coraz bardziej odległym od polskiego) mają wiele do powiedzenia. „On tylko malował obrazy, a ktoś inny zrobił z niego plastikowego kotleta pretendującego do miana sztuki”. „Nie jest mega gwiazda a la Britney Spears”. „Ile jeszcze będzie trwać masturbacja na punkcie Sasnala?”.

Miesiąc temu na Allegro pojawił się obraz „Polacy wciąż kupują coca-colę”. Nieduży akryl, rok powstania 1999. Cena wywoławcza – 350 tys. zł. Następnego dnia pojawiła się kolejna oferta – praca „Kupiłem obraz Wilhelma Sasnala za milion dolarów” poznańskiego grafika Błażeja Pieczyńskiego, wyceniona na 3,5 tys. zł.

Licytacja pierwszego z obrazów zakończyła się. Nabywców nie było. Chętni na drugie dzieło mają szansę do 14 stycznia. W razie braku zainteresowania właściciel obiektu planuje… pożar. Udokumentowany na filmie „Spaliłem obraz Wilhelma Sasnala za milion dolarów”. Na Sasnalowym ogniu każdy chce upiec swoją pieczeń.

Kto ciekaw, jaki „Willy” jest naprawdę, niech sięgnie po dziełko „Sasnal. Przewodnik Krytyki Politycznej” dopiero co wydane przez Krytykę Polityczną. To poniekąd pozycja autopromocyjna: malarz należy do redakcyjnego grona, ilustruje kolejne edycje pisma.

Sasnalowy guide skręca wyraźnie w lewą stronę. Zwłaszcza Sławomir Sierakowski w wywiadzie otwierającym książkę czyni wysiłki, żeby malarz wyartykułował właściwe poglądy. „Zawsze czułem się na lewo” – deklaruje Wilhelm. „Zapewne przemiany w Polsce, całe to przesunięcie na prawo, bardziej mnie uaktywniły – ten polski konserwatyzm obecny prawie na całej scenie politycznej”.

Komentatorzy odwołują się do modnych mędrców (Baudrillard, Ranciere, Lyotard, Foucault), jakby bez ich nazwisk nijak nie można było zinterpretować twórczości malarza. „Jeśli przyjmiemy, że tworzenie malarstwa w estetycznym porządku sztuk polega na krytycznej ingerencji w zastany „podział zmysłowości”, trzeba zgodzić się z Foucaultem, że dziś nie chodzi już o pokazywanie przedmiotów, lecz o malowanie ich obrazów. Właściwym obiektem malowania nie są rzeczywiste przedmioty, ale ich przedstawienia produkowane za pomocą nowych technologii i wyznaczające granice naszego zmysłowego doświadczenia” – oto próbka kwadratury koła na motywach Sasnala autorstwa Pawła Mościckiego (cytat z „przewodnika”).

Szczęśliwie zabieg „ufilozoficznienia” artysty nie powiódł się. Daleko mu do renesansowego geniusza, widać to czarno na białym. Zwykły chłopak, kierujący się instynktem i emocjami. Okazuje się niekiedy zaskakująco naiwny i niedouczony, jest też na bakier z poprawną rodzimą mową. Ale trzeba mu przyznać – nie sadzi się na intelektualistę. Jego wypowiedzi zrozumie każdy.

„(…) myślałem sobie, że chciałbym malować tak, jak gra jakiś zespół (…) Słuchanie muzyki nie wymaga od odbiorcy takiego wysiłku jak pozostałe dyscypliny. Muzyka sprawia mi czystą przyjemność, gdzieś tam uderza w te wewnętrzne struny”.

„(…) chcę nazwać, co to znaczy być Polakiem, ale też nie do końca, bo z drugiej strony nie chcę nim być. Chcę się w jakiś sposób wydziedziczyć”.

„Wiecie, co by mnie najbardziej wku…, jak już zacząłem sprzedawać obrazy na Zachodzie? Gdyby mnie traktowano jak jakiegoś egzotycznego artystę z Europy Wschodniej i dlatego moje obrazy byłyby tańsze. O to się starałem. O pewien respekt”.

Brawo, Sasnal!

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał