Oczywiście. W całej Europie istnieją problemy związane z islamem. Myślę, że potrzebne jest nam stworzenie europejskiego islamu, który byłby pod kontrolą państwa. Nie obędzie się zapewne bez spięć i kontrowersji. Mam jednak nadzieję, że z czasem ucichną. Francuski model laickości ma tę zaletę, że ułatwia integrację muzułmanów, równocześnie gwarantując im wolność praktyki religijnej. Ja byłem przeciwny ustawie z 2004 roku zabraniającej noszenia chust w publicznych instytucjach, w tym w szkołach.
Zgadzam się, że trzeba ustanowić granice, jednak uważam, iż ustawa jest w pewnym sensie wyrazem głębokiej hipokryzji. Jeżeli się stanowi jakieś granice, to, co znajduje się wewnątrz tych granic, jest dozwolone. Dlatego od początku byłem zwolennikiem bardziej liberalnego rozwiązania. Jestem przekonany, że tak samo jak budowa meczetów nie stanowi dziś już kwestii politycznej, chusty islamskie przestałyby być z czasem problemem państwa i polityki. Oczywiście to wszystko zależy w jakimś stopniu od sytuacji międzynarodowej. Moim zdaniem nie da się rozwiązać tych wszystkich kwestii, dopóki będzie istniał konflikt izraelsko-palestyński wraz z izraelską negacją praw Palestyńczyków. Z drugiej strony terrorystyczna działalność takich organizacji jak al Kaida wywołuje strach, uzasadniony strach. Terroryzm jest ślepy i każdy może paść jego ofiarą. Nie trzeba jednak tracić nadziei. W 1980 roku nikt nie myślał, że dziewięć lat później upadnie mur berliński. Może znajdziemy jakieś rozwiązanie w następnych latach. Muzułmanie żyją dziś w samym sercu Europy. Tego się już nie da zmienić.
To znaczy, że powinniśmy pomóc w powstaniu europejskiego islamu pośrodku coraz bardziej laickich i sekularyzowanych europejskich społeczności. Czy nie dojdzie do tego, że w końcu jedynymi wierzącymi w Boga będą muzułmanie? Wiele osób uważa, że Europa tylko wtedy obroni się przed radykalnym islamem, jeżeli powróci do wiary i wartości chrześcijańskich.
To wielka bzdura. W Europie Zachodniej obserwujemy postępującą sekularyzację społeczeństw. Ale sekularyzacja i laickość to nie to samo. Francuzi coraz mniej wierzą w Boga nie z powodu laickości państwa. Tam gdzie są religie oficjalne, np. w Danii czy Wielkiej Brytanii, nie ma więcej wierzących niż we Francji. Laickość to system prawny stanowiący o nieistnieniu żadnej oficjalnej religii, ale gwarantujący wolność sumienia i praktyki religijnej. Decyzja o tym, czy chodzić do kościoła, wierzyć lub nie, jest decyzją indywidualną. To wyzwanie dla Kościołów, nie dla państwa. To one muszą się starać dalej być atrakcyjnymi dla wierzących. To one muszą się przeciwstawić sekularyzacji.
Państwo jest neutralne w tej sprawie. W każdym razie we Francji. Ma funkcję arbitra. Kiedy państwo staje po stronie jakiejś religii, zawsze dochodzi do sporów, do walki. Wyznawcy innych religii czują się wtedy dyskryminowani. Uważam, że istnienie religii oficjalnej, państwowej jest złym rozwiązaniem w świecie, w którym panuje coraz większy indywidualizm.
Jednym z ważnych elementów laickości jest szkoła republikańska. Ma ona przekazywać wartości republikańskie, różne czy wręcz przeciwne wartościom chrześcijańskim. W ostatnich latach jest to jednak coraz trudniejsze, szczególnie na francuskich przedmieściach. Wielu mieszkańców przedmieść ignoruje zarówno państwo, jak i jego zasady. Wielu rodziców woli wysyłać swe dzieci do szkół konfesyjnych, nawet jeżeli nie są wierzący...