Hipnoza ze Wschodu

Co nam zapowiada nowe kino rosyjskie? Uwolnione od sowieckiej propagandy, ukazuje wielkość, która budzi się z kamiennego snu, aby odzyskać panowanie

Publikacja: 12.07.2008 03:23

Hipnoza ze Wschodu

Foto: Gutek Film

Kino jest zwierciadłem duszy narodów. Gdyby ktoś z wyprzedzeniem odczytał w filmach niepokojące objawy, historia mogłaby się potoczyć inaczej. Siegfried Kracauer dojrzał zapowiedź nazizmu w filmach Republiki Weimarskiej. Ekspresjonizm niemiecki z lat 20. i 30. XX w. ukazał rozbite społeczeństwo, które czeka na maga o hipnotycznej sile. Niestety, dzieło „Od Caligari do Hitlera. Psychologiczna historia filmu niemieckiego” ukazało się dopiero rok po zakończeniu światowej wojny wywołanej przez hipnotyzera.

A co nam zapowiada nowe kino rosyjskie? Uwolnione od sowieckiej propagandy, może swobodnie wyrażać stan duszy narodu. Ukazuje wielkość, która budzi się z kamiennego snu, aby odzyskać panowanie.

Świadectwem imperialnych zamiarów jest powstała na 200-lecie Petersburga „Rosyjska arka” opowiadająca o napiętym związku z Europą. Trudny film Aleksandra Sokurowa nie został doceniony przez szerszą publiczność, a szkoda. Zaczyna się sceną pobicia generała przez Piotra I zwanego Wielkim, bo siłą woli otworzył kraj na cywilizację zachodnią, batożąc elitę.

Film składa się z wymownych scenek historycznych i komentarzy do obrazów malarstwa europejskiego w Ermitażu. Kamera kontempluje „Powrót syna marnotrawnego” Rembrandta. To Rosja wraca niechętnie do Europy.

Przewodnikiem jest markiz Astolphe de Custine, dyplomata z pierwszej połowy XIX w., autor sławnych „Listów z Rosji”. Gustaw Herling-Grudziński uważał, że była to najlepsza książka o państwie Stalina, Breżniewa, Kosygina. Ale czy także nie Putina patronującego obchodom w Petersburgu?

Oto na rozkaz Sokurowa 3 tysiące uczestników odegrało w jednym półtoragodzinnym ujęciu esej historyczny w salach Pałacu Zimowego. Przypomina się ocena nowej stolicy Rosji z wiersza Mickiewicza: „Nie chcieli ludzie – błotne okolice/ Car upodobał i stawić rozkazał/ Nie miasto ludziom, lecz sobie stolicę/ Car tu wszechmocność swej woli pokazał”.

Sokurow narzucił technikom swój szalony kaprys z głębokiego powodu. Pokazał, że trzeba przekraczać granice niemożliwego, kiedy wymaga tego racja stanu. Piotr I zbudował stolicę na bagnach nad Bałtykiem, żeby powiązać Rosję z Zachodem. Dlatego reżyser powtarza imperatorski gest, kręcąc „Rosyjską arkę”. Oddaje hołd twórcy potęgi Rosji i zachęca sobie współczesnych do równie wielkich czynów.

Autor filmu broni kraju przed zarzutami markiza w dialogu prowadzonym zza kamery. De Custine potępiał Mikołaja I za despotyzm, więc oglądamy w głównej scenie tego właśnie cara przyjmującego w trakcie imponująco wyreżyserowanej ceremonii przeprosiny od Persji za zabójstwo swych posłów. Zamiast jako agresor imperium Romanowów jawi się jako ofiara napaści, lecz okazuje wspaniałomyślność. Nie ma nawet śladu po rozbiorze Polski, tłumieniu powstań ani wojnach kaukaskich. Scena finałowa zejścia arystokracji schodami po ostatnim balu w 1913 roku zapiera widzowi dech w piersi zapowiedzią zagłady. Kamera przesuwa się z tłumu w pysznych kostiumach na drzwi otwarte wprost na mroczne morze, przenośnię bolszewizmu. Płaczcie ludy po swych ciemiężycielach, wyglądali tak pięknie! Trudno przeczyć. Cesarskie jarzmo było lżejsze od sowieckiego dzięki, mimo wszystko, większej kulturze panowania.

Kino rosyjskie ukazuje sposób odbudowy potęgi kraju i nawiązania ciągłości historycznej zerwanej przez komunizm. Najlepszy film tego nurtu zachwycił jurorów weneckiego festiwalu w roku 2002. Nagrodzony Złotym Lwem „Powrót” Andrieja Zwiagincewa opowiada o ojcu wracającym do domu po długiej nieobecności, ale przy okazji rozprawia się z ludowładztwem. Starszy syn jest posłuszny, za to młodszy i głupszy ciągle sprzeciwia się, żeby zrzucić jarzmo ojcowskich wymagań i wymusić objawy czułości, co prowadzi do katastrofy. Chłopak ma osobowość typową dla europejskiej demokracji: niedojrzałą, kapryśną, pragnącą matczynej opieki ze strony państwa – zamiast posłuszeństwa i samodzielności potrzebnej w stepach i na wojnie.

Władza ojca pochodzi z Pisma Świętego, jak carska od Boga. Synowie rozpoznają go na fotografiach schowanych w Starym Testamencie. A przed chwilą ujrzeli go w ujęciu niczym „Chrystusa na marach” z obrazu Mantegny. Autorytet rodzicielski popiera więc Stary i Nowy Testament, cała Biblia. Takie uwielbienie władzy jest nie do przyjęcia dla Zachodu, lecz nie w Rosji. Reżyser zaprzeczał domysłom krytyków, że upozował ojca na Syna Bożego; ponoć samo mu to wyszło. Tym większy mamy powód do niepokoju. Znaczy to bowiem, że ubóstwienie władzy czai się pod progiem świadomości, poza kontrolą rozumu.

„Powrót” powstał w drugim roku rządów Putina po jelcynowskiej smucie. Wyrażał ulgę, ale również lęk o los surowego władcy, że zginie, ratując krnąbrnego demokratę. Śmierć ojca w filmie odczuwamy jako religijną tragedię. Nieposłuszeństwo prowadzi do bogobójstwa. Nie ma cięższego grzechu.

Namiętności jak z Dostojewskiego – z jedną różnicą. Człowiek postsowiecki nie ma poczucia winy

Rosjanie potrafią pokutować z rozmachem, nie żałując życia, jak w filmie „Wyspa” Pawła Łungina. Jest to religijna dostojewszczyzna czystej wody. Oto mnich zostaje dobrowolnie palaczem w klasztornej kotłowni na kilkadziesiąt lat, aż do śmierci, żeby zadośćuczynić za zbrodnię z młodości. Uzyskuje w zamian moc uzdrawiania i jasnowidzenia, stając się świętym starcem. Jego postać wyraża prawosławną ideę przebóstwienia człowieka w istotę podobną Chrystusowi. Jak Chrystus ogołocił się z boskiego majestatu, zstępując na ziemię, aby umrzeć na krzyżu, tak człowiek powinien się wyrzec wszystkiego, by zbliżyć się do świętości. Mnich u Łungina nie ma więc niczego, śpi na węglu, wyrzeka się też sławy, udając tylko sługę mistrza; jako święty starzec przemawia do petentów zawsze zza zamkniętych drzwi.

Boskie szaleństwo ma jednak trzeźwą granicę politycznego konformizmu. Za jaką zbrodnię mnich pokutuje tyle lat, ile żył Jezus? Podczas II wojny zdradził Niemcom i zastrzelił pod przymusem swego dowódcę. Czy w Rosji nie ma już win nieodpokutowanych? Zbrodnie komunizmu równają się zbrodniom nazizmu. Brały w nich świadomy udział miliony ludzi. Duch chrześcijański kazałby Rosjanom i za nie odbyć pokutę. Wiodący do ludożerstwa głód na Ukrainie, celowo wywołany przez partię komunistyczną w latach 30., system Gułagu, śmierć dziesiątków milionów ofiar, Europa Środkowa podbita i cofnięta w rozwoju o dziesięciolecia – czy za to nie należy 33 lata leżeć krzyżem na skałach?

Jeśli „Wyspa” wyraża rosyjską mentalność, to ujawnia egoizm narodowy przez zaniechanie pilnej pokuty. Braterstwo Słowian jest kłamstwem, a prawosławie tylko plemiennym kultem azjatyckim. Ale czy może być inaczej, skoro kościec aparatu państwowego stanowi NKWD, poczynając od prezydenta, a dziś premiera Putina? Przejmująca idea bogoczłowieczeństwa pozostanie na usługach państwowej propagandy, póki Rosja nie zadośćuczyni za komunizm jak Niemcy za nazizm.

Nawet oficer NKWD ma na dnie duszy iskrę bożą! Wie to Paweł Czuchraj, autor filmu „Kierowca dla Wiery” – o młodym żołnierzu, który romansując z córką generała, wplątał się w walkę na śmierć i życie między dygnitarzami. Rok 1962, szczyt pychy moskiewskiej. Za kilka miesięcy ZSRR rzuci wyzwanie Ameryce, instalując rakiety na Kubie. Parada Floty Czarnomorskiej daje nostalgiczny popis potęgi. Ale ten kolos stoi na glinianych nogach, o czym świadczy powszechna nędza poza elitą władzStoi strachem jak groźne mury więzienia. Bezduszna biurokracja rozdziela rodzeństwo jak bydło. W zakończeniu zbiry KGB ścigają młodego żołnierza tej formacji, który ucieka z niemowlęciem. W kryjówce dopada go przełożony, wyciąga pistolet, mierzy do chłopca, a publiczność widzi… nową ikonę „Enkawudzista z Dzieciątkiem”. Oficer puszcza chłopca wolno, wzdychając: „Podłe życie”. Podczas odwilży nie strzela się do ikon ani do niemowląt. A nie przypominam sobie z kina niemieckiego wizji „Gestapowca z Dzieciątkiem”. Żeby stworzyć taki obraz, trzeba myśleć sercem.

Dla Rosjan wojna jest erotyczna w głębszym, duchowym sensie. Kult tragicznej przyjaźni męskiej szerzy „9 kompania”, najbardziej radziecki z omawianych filmów. Reżyser Fiodor Bondarczuk dedykował go ojcu, narodowemu artyście ZSRR, twórcy największych epopei tamtego okresu. Fiodor, godny syn Siergieja, nie krytykuje napaści na Afganistan. Budzi tylko grozę i gniew na brak troski o żołnierzy. Imperium wymaga ofiar, lecz kiedy Moskwa każe, trzeba iść na front. Brak tu prostej refleksji nad rozkazem podboju sąsiedniego kraju. Pojawia się zaś postać w stylu Rambo wśród mudżahedinów. Napaść była globalnie usprawiedliwiona w rywalizacji z Ameryką. Ostatniego żołnierza 9. kompanii bierze w ramiona ojcowska postać generała. Natomiast o wojnie w Czeczenii wypowiedział się Sokurow filmem „Aleksandra”. Postać Matki Rosji, jadącej dla jasności na czołgu w odwiedziny, przygarnia do serca żołnierzy niczym własne dzieci, a Czeczenkę zaprasza do siebie. Imperializm rosyjski ma odcień rodzinnej serdeczności.

Nim żołnierze 9. kompanii wyruszą do walki, zabawiają się z „Królewną Śnieżką” na orgii. Banda prostaków na zachętę wrażliwszego kolegi oddaje dziwce cześć boską jako Afrodycie. Scena poniżenia i wywyższenia kobiety ukazuje sprzeczność rosyjskiej duszy. Ta sprzeczność nadaje jej wielką dynamikę. Według psychologii głębi C. G. Junga młoda kobieta pożądana przez mężczyznę jest obrazem jego żeńskiego aspektu. Otwiera mu drogę do nieświadomości i pełni duchowej, dlatego jej pragnie. Czy postać świętej dziwki jest z tego powodu drugą połową rosyjskiego brutala o złotym sercu? To wyjaśniałoby wizję Czuchraja „Enkawudzista z Dzieciątkiem”, szokujące połączenie kultu maryjnego i morderczych zadań na państwowej służbie.

Irracjonalne obrazy tego typu fascynują ludzi Zachodu, gdzie nastąpiło rozdzielenie funkcji psychicznych i poddanie ich kontroli rozumu kosztem witalności. Niedojrzałość staje się dla Rosji atutem. W miarę jak cywilizacja techniczna wyjaławia człowieka, dusza rosyjska będzie coraz bardziej pociągająca jako bliższa natury i w naturze znajdująca swój najlepszy wyraz.

Szeroko rozlane wody, łąki o bezkresnych horyzontach, drogi biegnące w dal wypełniają więc „Euforię” Iwana Wyrypajewa, film o namiętności, która dopada ludzi pod przepastnym niebem. Nie rozumieją swych uczuć i nie mają hamulców. Wielu z nas poznało przemożne pożądanie, któremu uległo na przekór obowiązkom i skrupułom. Jednak bohaterowie Wyrypajewa rozterek nie doznają, widzą tylko przeszkody. Mężczyźni uwikłani w erotyczny trójkąt chcą się nawzajem pomordować. Tylko trzeci rozpłodowiec nie zamierza zabijać, bycząc się z kobietą samotną. Za to pragnie go zabić własna żona. Namiętności jak z Dostojewskiego – z jedną różnicą. Człowiek postsowiecki nie ma poczucia winy.

Partnerem dla imperialnego kina byłby Andrzej Wajda, gdyby nie uległ rosyjskiej hipnozie. Sokurow pokazał, że gdy w grę wchodzi racja stanu, nie ma rzeczy niemożliwych („Rosyjska arka”) ani żenujących („Aleksandra”). A w „Katyniu” Wajda nie śmiał zaczerpnąć z polskiej pogardy dla dziczy, która wdarła się do Rzeczypospolitej, czy z obsesji dwóch wrogów. Nie powstały zdjęcia za milion złotych z lotu ptaka, jak obie armie Wschodu i Zachodu okrążają nas stłoczonych na moście, metafory narodu w pułapce. Takie kadry kształtują świadomość zbiorową. Zamiast tego oglądamy współczucie sowieckiego oficera dla Polki.

Rosjanie znaleźliby pieniądze na popis wyobraźni geopolitycznej. Czyniąc niechlujnie nasz rozrachunek z sąsiadem osłabiamy się w walce o przetrwanie, gdy Rosja tworzy dla Europy mit pięknego kraju ludzi o wielkiej duszy, który w końcu dogadał się z Niemcami. Wdzięczni Niemcy dołożyli więc pieniędzy do „Rosyjskiej arki”, skoro od czasów Piotra I wchodzili do administracji imperium.

Polacy tylko przeszkadzają przyjaźni między obu narodami, które się uzupełniają sercem i rozumem. Wniosek?

Kino jest zwierciadłem duszy narodów. Gdyby ktoś z wyprzedzeniem odczytał w filmach niepokojące objawy, historia mogłaby się potoczyć inaczej. Siegfried Kracauer dojrzał zapowiedź nazizmu w filmach Republiki Weimarskiej. Ekspresjonizm niemiecki z lat 20. i 30. XX w. ukazał rozbite społeczeństwo, które czeka na maga o hipnotycznej sile. Niestety, dzieło „Od Caligari do Hitlera. Psychologiczna historia filmu niemieckiego” ukazało się dopiero rok po zakończeniu światowej wojny wywołanej przez hipnotyzera.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Niezwykłe życie Geoffreya Hintona. Od sieci neuronowych do ostrzeżeń przed AI
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku