Utracona szansa finlandyzacji

Jeszcze w 1944 roku istniały przynajmniej dwa sposoby na uniknięcie w naszej historii epizodu pod nazwą PRL

Aktualizacja: 05.12.2008 19:08 Publikacja: 05.12.2008 19:06

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/12/05/piotr-skwiecinski-utracona-szansa-finlandyzacji/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Waldemar Kuczyński, broniąc tezy o nieuchronności przejęcia przez komunistów władzy w Polsce powojennej, dla którego jedyną alternatywą miało być wcielenie Polski do Rosji, rzuca rękawicę: „Z ciekawością przeczytałbym polemikę kogoś, kto przedstawiłby nieunikową, praktyczną, wykonalną i inną niż moja odpowiedź na pytanie: kto miał rządzić Polską od 1944 roku?” ([link=http://www.rp.pl/artykul/226208.html]„Rz”, 29.11.2008[/link]). Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie.

[srodtytul]Kremlowski pragmatyk[/srodtytul]

Za punkt wyjścia przyjmuję założenie oczywiste dla każdego, kto zna historię ZSRR. Otóż Stalin był zbrodniarzem i prowadził politykę ekspansji zewnętrznej, ale była to polityka realistyczna, a rozszerzanie panowania ideologii komunistycznej było już wtedy nie celem, tylko narzędziem. Celem była potęga Rosji, a wiodące do osiągnięcia tego celu metody – racjonalne.

W 1944 roku najbardziej racjonalną możliwością było z punktu widzenia Kremla przejęcie władzy przez wspieraną przez Związek Radziecki formację pepeerowską. I Stalin tę najlepszą ze swojego punktu widzenia możliwość zrealizował.

Ale jednym z warunków sine qua non jej urzeczywistnienia było... właśnie samo istnienie w Polsce tej formacji jako siły względnie dużej i zdolnej – jak się w ciągu lat 1944 – 1947 okazało – do samodzielnego (przy potężnym wsparciu radzieckim, ale samodzielnego, czyli realizowanego głównie siłami wewnętrznymi) obronienia władzy.

Obronienia metodami antydemokratycznymi, ale fakt pozostaje faktem. PPR obronił się sam, przy wsparciu rosyjskim porównywalnym – jeśli nie mniejszym – ze wsparciem w tym samym mniej więcej czasie udzielanym przez Amerykanów i Anglików rządowi greckiemu, zwalczającemu partyzantkę komunistyczną wielokrotnie silniejszą niż siły polskich „żołnierzy wyklętych” po 1944 roku.

[srodtytul]PPR nie była marginesem[/srodtytul]

Stwierdzenie o formacji pepeerowskiej jako sile względnie dużej i wpływowej może brzmieć jak herezja w uszach tych, którzy – jak ja – wyrośli w przekonaniu, że ustrój narzucony Polsce w 1944 roku był formą obcej okupacji. Taka definicja jest tylko częścią prawdy.

Zwróćmy przede wszystkim uwagę na jedyne znane nam rezultaty wyborcze z tego okresu – tzw. referendum 1946 roku. Referendum sfałszowanego. Całkowite dane dotyczące jego prawdziwych rezultatów są nam nieznane, znamy jednak szacunki opierające się na wynikach z tych okręgów, gdzie prawdziwe wyniki przedostały się do opinii publicznej.

Otóż około 70 proc. wyborców głosowało tam zgodnie ze wskazaniami czy to antykomunistycznego podziemia, czy też opozycyjnego PSL. Około 30 procent głosowało natomiast zgodnie ze wskazaniami PPR. Oficjalne rezultaty zostały – na skutek fałszerstw – niemal odwrócone.

Oczywiście – ok. 70 procent społeczeństwa – to ogromna większość, fałszerstwo było ogromne. Zauważmy jednak drugą stronę medalu. Około 30 proc. wyborców to mniejszość, ale mniejszość potężna. Niepasująca do schematu narodu jednolicie stawiającego opór narzuconej tyranii.

Zauważmy też, że choć komunistyczna Armia Ludowa była – w porównaniu z siłami, wiernymi Londynowi – wybitnie mniejszościowa, to z biegiem czasu rosła w siłę. W 1944 roku była siłą zdolną – na niektórych obszarach – do prowadzenia partyzanckiej wojny domowej, z której jej oddziały wychodziły ze zmiennym szczęściem. Przypomnijmy fragment okupacyjnych zapisków antykomunistycznego – skazanego po wojnie na literacki niebyt – pisarza Stanisława Rebeka. Ze zgrozą cytował on relacje mówiące o rosnącym skomunizowaniu wsi zamojskich.

Przypomnijmy wreszcie mało znany dokument pochodzący z dowództwa wywiadu KG AK z września 1943 r. Jego twórca, pułkownik Marian Drabik „Dzięcioł” (zamordowany rok później przez Niemców), dowódca akowskiego wywiadu, a wiec oficer bardzo dobrze poinformowany, proponował już wtedy Komendzie Głównej zgodę na nieuniknioną utratę Kresów i – w domyśle – jakąś formę sojuszu ze Związkiem Radzieckim w zamian za zachowanie niepodległości reszty kraju. I za zgodę Kremla na rozprawienie się z komunistyczną rewoltą, które miało być dokonane między innymi – tu cytat – „w oparciu o bagnety angielskie”. Powtórzmy – dowódca wywiadu AK przewidywał we wrześniu 1943 roku, że dla opanowania sytuacji po załamaniu Niemiec konieczna może być zbrojna interwencja aliantów zachodnich przeciw rosnącym w siłę polskim komunistom. Czy nie przypomina to wariantu greckiego, albo też polskiego z lat 1944 – 1947, tylko odwróconego? A więc potwierdzenie tezy Kuczyńskiego?

[srodtytul]Mogło ich nie być[/srodtytul]

Nic bardziej błędnego. Bo wzrost sił komunistów miał przyczyny, których mogło nie być.Niezliczona ilość dokumentów mówi o zachodzącej w czasie okupacji (ale będącej kontynuacją procesów rozpoczętych grubo przed wojną) radykalizacji społecznej wykorzystywanej przez ruch komunistyczny.

Ta radykalizacja miała realne przyczyny, z których najważniejszą – zwłaszcza w czasie okupacji, podczas której zwiększyła się rola wsi – było postrzeganie II RP jako „pańskiego państwa”. Taka diagnoza miała przyczyny kulturowe i historyczne, ale najistotniejsze – jak zawsze – były te ekonomicznej natury.Stawiam tezę, że gdyby przed 1939 rokiem dokonano w Polsce reformy rolnej według modelu przećwiczonego np. w krajach bałtyckich, procesy społeczno-polityczne w okresie okupacji wyglądałyby inaczej. PPR i AL pozostałyby małymi i nieistotnymi sektami.

Zbliżony efekt mógł zresztą być osiągnięty w inny sposób – bardziej drastyczny, ale za to czasowo bliższy krytycznemu lipcowi 1944 roku. Otóż spotężnienie formacji pepeerowskiej i jej sojuszników to przede wszystkim właśnie rok 1944 i – po części – 1943.

A co by się stało, gdyby wówczas w czynnikach decydujących o polskiej polityce zwyciężył sposób myślenia, który w uproszczeniu można nazwać NSZ-owskim? Oddany hasłem „Nim Hitler runie – śmierć komunie!”? Gdyby w 1943 r. AK otrzymała rozkaz likwidacji komunistów?

Taką małą wojnę domową siły londyńskie wygrałyby wówczas z pewnością. A wtedy na kim mieliby się rok później oprzeć Rosjanie? Niedoszli szefowie powiatowych urzędów bezpieczeństwa leżeliby wówczas przecież od roku pod darnią. A powracający ze Wschodu polscy komuniści, nieliczni i nieznający krajowych realiów, mogliby ich zastąpić w bardzo ograniczonym zakresie.

A gdyby tak się stało, to Stalin nie mógłby rozegrać wariantu, który w znanej nam rzeczywistości zrealizował. Czyli komunizacji Polski. Bo – powtórzmy – ta komunizacja została dokonana przy wsparciu radzieckim, ale jednak głównie polskimi rękoma.Może więc wtedy Stalin rozegrałby wariant inny, gorszy? Wariant Polskiej Republiki Radzieckiej?

[srodtytul]Niemożliwa Polska radziecka[/srodtytul]

Twierdzę, że nie. Z trzech co najmniej przyczyn. Pierwszą byłaby obawa przed zachodnimi aliantami. Sprzedali nas w Teheranie i w Jałcie. Ale zgoda na okrojenie sojuszniczego państwa, przymknięcie oczu na narzucenie mu niedemokratycznego reżimu – to coś innego niż zgoda na jego zagładę. Na to nie poszedłby ani Roosevelt, ani Churchill.

Tym bardziej, że Związek Radziecki podpisał Kartę atlantycką, mówiącą m.in. o nienaruszalności granic z 1941 roku. Dokument tym samym odbierający Polsce Kresy, ale sprzeczny z ideą wcielenia naszego kraju do Rosji. A wtedy jeszcze Stalinowi na aliantach zależało.

Druga przyczyna mojej niewiary to przykład Finlandii, którą w 1940 r. Kreml postanowił wcielić do imperium, i nawet utworzył w tym celu fiński rząd komunistyczny. Wprawdzie na skutek niepomyślnego przebiegu wojny zimowej był zmuszony odwlec te zamiary, ale w 1944 roku cóż stało na przeszkodzie, aby do nich wrócić? Brakowało kilku tygodni, by czerwony sztandar załopotał nad Helsinkami.

A jednak Stalin zdecydował się przyjąć propozycje pokojowe, czego efektem była –teraz wyśmiewana, ale przez dziesięciolecia będąca przedmiotem naszych marzeń – finlandyzacja. Czyli okrojenie terytorium Finlandii, przykucie jej do rydwanu polityki radzieckiej, ale zachowanie jej niepodległości i wewnętrznej demokracji.

Można sądzić, że główną przyczyną takiej pragmatycznej decyzji Josifa Wissarionowicza była – oprócz chęci uwolnienia dywizji potrzebnych na innych odcinkach frontu oraz wiedzy, że na inkorporację Finlandii nie zgodziliby się alianci – świadomość kompromitującej słabości fińskich komunistów, udowodnionej w 1940 roku, i jedności fińskiego społeczeństwa, wykazanej i wtedy, i w czasie II wojny światowej. Czyli świadomość sytuacji innej niż w Polsce.

Trzecia przyczyna, dla której w 1944 roku Stalin moim zdaniem nie rozważał wcielenia Rzeczypospolitej do imperium, był historycznie uwarunkowany strach przed Polakami.Oczywiście, choćby wszyscy nasi rodacy zmienili się w szwoleżerów spod Somosierry, to i tak dywizji radzieckich wystarczyłoby, aby zdławić ich opór. Ale byłoby to bardzo kłopotliwe. Tak z przyczyn zewnętrznych – opisanych wyżej – jak i wewnętrznych. Przy czym te drugie byłyby bardziej długofalowe.

Choćby dlatego, że desperacki opór Polaków angażowałby Związek Radziecki w potencjalnie długotrwałą wojnę wewnętrzną o trudnych do ogarnięcia konsekwencjach. I choćby dlatego, że wcielenie Polski oznaczałoby procentowe zredukowanie Rosjan do odsetka mniejszego niż 50 proc. w skali ZSRR. Byłoby to sprzeczne z realizowaną wtedy przez Kreml polityką podkreślania i intensyfikowania rosyjskiego charakteru radzieckiego państwa. I miałoby z tego punktu widzenia długofalowo negatywne skutki. A Stalin potrafił rozumować długofalowo.

[srodtytul]Czas Drabików[/srodtytul]

I sądzę, że dokonałby pragmatycznego wyboru. Zamiast na zredukowaną do roli sekty PPR postawiłby na realną alternatywę. Na tych, którzy godziliby się na redukcję Polski do roli państwa okrojonego, w jakiejś mierze szczerze (powszechna wtedy wiara w możliwość powrotu zagrożenia niemieckiego) sprzymierzonego ze Związkiem Radzieckim, milczącego o Katyniu, ale wewnętrznie niezależnego. Na generała Tatara, na Stanisława Mikołajczyka.

Na żołnierzy i polityków w rodzaju wspomnianego wcześniej płk. Drabika, który w następnym po cytowanym wcześniej, napisanym w listopadzie 1943 r. memoriale, przewidywał totalne zwycięstwo Armii Czerwonej, a w związku z tym ratowanie tego, co się da, póki można, ponowne nawiązanie (zerwanych w związku z Katyniem) stosunków dyplomatycznych z Sowietami „za każdą możliwą do zapłacenia cenę” i oddanie Kresów w zamian za zachowanie niezależności wewnętrznej. „Nie ulega wątpliwości – konkludował Drabik – że cenę tę tak czy owak zapłacimy. Czyż jest sens płacić ją za darmo?”.

Konkludując – wbrew Kuczyńskiemu uważam, że być może nie w lipcu 1944 r., ale niewiele wcześniej, istniały dwa przynajmniej sposoby na uniknięcie w naszej historii epizodu pod nazwą PRL. To, że z nich nie skorzystano, było decyzją suwerenną, polską. Gdyby stało się inaczej, to rozważania, czy pod koniec wojny nie tyle nieuniknione, ile możliwe było objęcie władzy przez komunistów, byłyby jedynie przedmiotem powieści gatunku political fiction.

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/12/05/piotr-skwiecinski-utracona-szansa-finlandyzacji/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Waldemar Kuczyński, broniąc tezy o nieuchronności przejęcia przez komunistów władzy w Polsce powojennej, dla którego jedyną alternatywą miało być wcielenie Polski do Rosji, rzuca rękawicę: „Z ciekawością przeczytałbym polemikę kogoś, kto przedstawiłby nieunikową, praktyczną, wykonalną i inną niż moja odpowiedź na pytanie: kto miał rządzić Polską od 1944 roku?” ([link=http://www.rp.pl/artykul/226208.html]„Rz”, 29.11.2008[/link]). Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą