Dwie twarze Piotra Farfała

Piotr Farfał prezentuje się jako rzutki menedżer, przygotowany do czekających go w TVP wyzwań. Gwarantuje, że nie będzie desantu działaczy LPR. Czy jednak potrafi uniezależnić się od Romana Giertycha?

Aktualizacja: 17.01.2009 08:13 Publikacja: 16.01.2009 23:51

Piotr Farfał

Piotr Farfał

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Przyjście Piotra Farfała na fotel prezesa Telewizji Polskiej jest promyczkiem nadziei dla środowiska Ligi Polskich Rodzin. Partia jest w trudnej sytuacji, środowisko rozbite, ludzie bez posad, a wybory europejskie się zbliżają. – To dla nich wielka szansa. Działają więc jak wojsko, by zająć tyle, ile się da – mówi jeden z pracowników telewizji. Dlatego – jak tłumaczy – zmiany personalne teraz następują tak błyskawicznie.

– Tu było już wiele rewolucji, ale tak szybkich zmian na wielu frontach nie było nigdy. Nawet jeśli potem przyjdzie ktoś inny, to pewnie część wyrzuci, ale może ktoś zostanie. Wojsko jest teraz w ataku – tłumaczy. A na korytarzach Woronicza popłoch.

– Nie zazdroszczę mu – mówi osoba związana z LPR. — Piotr jest teraz między młotem a kowadłem. Między naciskami Giertycha i całego naszego środowiska a spółką, którą musi się zajmować i wyprowadzić na prostą – mówi jeden z działaczy LPR. – Teraz każdy chciałby zaistnieć, każdy chce wykorzystać ten moment. Ale jemu nie będzie łatwo. Bo jak pójdzie za daleko, to mu łatka zostanie do końca życia. Musi bardzo lawirować. A oczekiwania są duże – opowiada.

Mirosław Orzechowski, obecny prezes LPR, który zastąpił Romana Giertycha: – W telewizji publicznej dokucza mi brak tego, czego nie ma i w mediach prywatnych, ale tam jest to zrozumiałe. Otwartej debaty o traktacie lizbońskim, otwartej debaty o euro. Media publiczne mają szczególną rolę prezentowania stanowisk narodu polskiego. Nasz głos, głos naszego środowiska, nie jest słyszany. Mam wielką nadzieję, że za kierownictwa Piotra Farfała ten głos zostanie przywrócony. Że to się wreszcie zmieni dla dobra debaty publicznej w Polsce.

Ale są działacze, którzy mają wątpliwości, czy to się uda. – Teraz już nie jest tak łatwo. Trudno do dziennikarzy zadzwonić i coś rozkazać. Trzeba powymieniać szefów anten, kierowników. A to jest już ryzykowne. Nie wiem, czy pójdzie tak daleko – mówi jeden z polityków związanych z tym środowiskiem.

– Nie będzie elperyzacji telewizji – przekonuje Krzysztof Bosak, były poseł i były członek LPR, kolega Farfała. – Piotr będzie chciał pokazać, że jest antytezą Wildsteina i Urbańskiego, i będzie chciał współpracować ze wszystkimi – mówi.

Co ludziom związanym z LPR nie podobało się w TVP? – W telewizji były wyłącznie informacje i o PO i PiS. Informacje o Lidze były pomijane. Jeśli LPR organizowała wielką ogólnokrajową imprezę, to w „Wiadomościach” nie było o tym nic. Może w „Teleexpressie” kilkanaście sekund. A o jednej drobnej kłótni PiS z PO w głównych programach potrafiono mówić przez dziesięć minut – mówi jeden z byłych posłów Ligi.

[srodtytul]Jak odzyskiwano TVP[/srodtytul]

Piotr Farfał przyjmuje mnie w swoim gabinecie na czwartym piętrze. Spokojny, uprzejmy, uśmiechnięty. Na ścianie za biurkiem krzyż i portret Romana Dmowskiego. – Z „Wyborczą” nie zgodziłem się na rozmowę, z panem tak – mówi na dzień dobry.

Pytany o tak szybkie zmiany w firmie tłumaczy, że musi wprowadzić porządek korporacyjny. – Nie mogę pozwolić na obstrukcję w spółce. Na to, by ktoś się opowiadał za jednym prezesem, a przeciwko spółce. Potrzebna jest lojalność. Dlatego musiałem dokonać pewnych zmian.

Zapewnia, że nie chce wnikać w obsadę poszczególnych programów. Ale od razu zwolnił Anitę Gargas i Joannę Lichocką. Dlaczego? – Formuła „Misji specjalnej” się wyczerpała. A „Forum” musi prowadzić ktoś, po kim nie widać jego poglądów. Po Joannie Lichockiej widać je za bardzo – mówi.

Ale Farfał miał kiedyś głośną awanturę z Lichocką. Kiedy chciał wprowadzić Janusza Korwin-Mikkego do jej programu, dziennikarka nie zgodziła się, tłumacząc, że to ona zaprasza gości. – Wcześniej rozmawialiśmy o tym w firmie, kto wybiera gości do tego programu – partie czy dziennikarz. Wszyscy zgadzali się, że partie polityczne – tłumaczy dziś. Awantura wtedy była spora, dziś Joanna Lichocka straciła pracę.

Gwarantuje pan, że za chwilę telewizja nie zapełni się działaczami LPR? – Gwarantuję. Gdybym chciał, żeby tak się stało, już bym to zrobił. Przecież mógłbym. Dwaj moi znajomi, którzy pojawili się w telewizji, przyszli tu wiele miesięcy temu i zostali zatrudnieni podpisem Andrzeja Urbańskiego – przekonuje.

Na razie szefem Biura Zarządu został Wojciech Bosak – członek Rady Politycznej LPR. Jego zastępcą jest Piotr Ślusarczyk – były szef Młodzieży Wszechpolskiej, były rzecznik Klubu LPR. Radosław Parda – inny dawny czołowy działacz MW – właśnie awansował na wiceszefa biura administracji TVP.

Kilka osób opowiada o tym, że kiedy jeszcze był wiceprezesem w podległym sobie pionie administracji, zatrudnił co najmniej kilkanaście młodych ludzi związanych z LPR albo wszechpolakami. Podczas spotkania ze mną Farfał starał się unikać rozmowy o personaliach i swoich poglądach politycznych.

[srodtytul]Odchudzi i przebuduje[/srodtytul]

Co chce zrobić w telewizji? – Najważniejsze są finanse. Sytuacja spółki jest dramatyczna, trzeba przeprowadzić proces optymalizacji kosztów i i optymalizacji zatrudnienia – mówi. Chętnie o tym opowiada. Chce się pokazać jako technokrata i menedżer. Robi wrażenie dość kompetentnego człowieka.

– Zobaczy pan, że przeprowadzi to, czego inni się bali. Odchudzi telewizję i ją przebuduje. Bo nie ma nic do stracenia i jest sprawny – mówi człowiek z telewizji, który uważa Farfała za wroga. – A Platforma pozwoli mu działać. Przeczeka, aż zrobi najgorsze, wykona za nich brudną robotę i wtedy dopiero go sczyści.

Farfał zdaje sobie sprawę, że będzie musiał się zmierzyć z 30 związkami zawodowymi. – Trzeba rozmawiać z partnerami społecznymi i tłumaczyć im, że zmiany są konieczne, bo inaczej firma będzie miała gigantyczne kłopoty – mówi. – Przeprowadzę zmiany razem z najbardziej doświadczonymi ludźmi – zapewnia.

[wyimek]Najlepszym programem zdaniem prezesa jest „Tomasz Lis na żywo” i, jak zapowiada, nie będzie ingerować w jego treść. A najbardziej misyjnym „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego[/wyimek]

Jaka ma być telewizja? – Otwarta – mówi. – Telewizja publiczna będzie prezentować rozmaite poglądy. Przykład? – W sprawie zamiany złotówki na euro. – To nie jest tak, że można mówić tylko o tym, czy euro mamy wprowadzić wcześniej czy później. Dlaczego nie jest prezentowane zdanie tych, którzy mówią, że euro w ogóle nie powinno być wprowadzane w Polsce? Trzeba pokazywać wyraziste poglądy. Na przykład przeciwników traktatu konstytucyjnego. Do tej pory telewizja nie pokazywała pełnego spektrum – przekonuje.

Ma być więcej filmów dokumentalnych, silne pasmo edukacyjne. Czego ma uczyć? – Tego, że człowiek nie jest sam na ziemi, że powinien być odpowiedzialny za swoje decyzje, że żyje we wspólnocie. Ma uczyć szacunku dla ojczyzny.

Czy telewizja ma edukować, tak jak chciał to robić Roman Giertych jako minister edukacji? – To był pierwszy minister w historii kraju, który w sposób wyrazisty zainteresował opinię publiczną kwestią edukacji. To jest wielka zaleta jego pracy. Gdybym miał dziecko, to wolałbym, żeby chodziło do szkoły, w której obowiązuje zasada zero tolerancji, niż takiej, w której nauczycielowi na głowę wkłada się kosz na śmieci. –W teatrze telewizji ma pozostać scena faktu. – To wielka zasługa Bronisława Wildsteina i Andrzeja Urbańskiego. Takie programy są bardzo potrzebne.

A programy publicystyczne? Najlepszym programem zdaniem prezesa jest „Tomasz Lis na żywo” i, jak zapowiada, nie będzie ingerować w jego treść. A najbardziej misyjnym „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego.

Kiedy rozmawiamy o telewizji, programie i koniecznych reformach, wypowiada się jak rasowy menedżer. Spokojnie, z przekonaniem, sprawia wrażenie człowieka, który wie, o czym mówi. Właściwie wszyscy znający go zwolennicy i przeciwnicy powtarzają, że jest bardzo wyważony, że nie był typowym politycznym fighterem, stał w drugim szeregu, raczej starał się być ekspertem niż aktywnym działaczem.

Krzysztof Bosak: – Piotr szybko się uczy. Zmienił się podczas pracy w telewizji. Stał się technokratyczny, mówi językiem biznesu. Przyjął korporacyjną autoidentyfikację. Już od dłuższego czasu o TVP mówi „nasza firma”.

[srodtytul]Dr menedżer i Mr LPR-owiec[/srodtytul]

Sławomir Siwek, były członek zarządu TVP: – Znam dwóch Piotrów Farfałów. Jeden to ten, który kiedy zapominał o partyjnych powiązaniach, był normalnym człowiekiem. Konkretny, jak się czegoś podejmował, to realizował. Można było się z nim porozumieć. Wykształcenie prawnicze pomaga mu w takiej pracy, np. przy prowadzeniu negocjacji. Dobrze sobie radził w trudnych rozmowach z Polsatem o transmisji mistrzostw Europy. Ale jest i drugi Piotr Farfał. Kiedy działa jako działacz LPR i otrzymuje telefony od swojego zwierzchnika. Zachowuje się zupełnie inaczej – mówi Siwek i przypomina, jak to podczas kampanii wyborczej przyjechała komisja z OBWE, by badać, czy TVP nie jest zbyt prorządowa.

Siwek jako wiceprezes został wydelegowany do reprezentowania spółki. – Trwało oficjalne spotkanie. Spokojnie rozmawiamy, odbywa się prezentacja. Odpowiadam na pytania przedstawicieli OBWE. Nagle drzwi się z trzaskiem otwierają, wpada Farfał i w pół zdania przerywa nam rozmowę, włącza mikrofon i zaczyna mówić o tym, jak telewizja jest prorządowa i jak źle traktowana jest Liga Polskich Rodzin. Członek władz spółki wobec zagranicznej kontroli krytykował własną firmę. Nagle skończył, wstał i wyszedł. Wszyscy zbaranieli. I ja, i delegaci OBWE – opowiada.

Bronisław Wildstein: – Kiedy rozpoczęliśmy pracę, powiedział mi: „Cieszę się, że mogę z panem współpracować. Może pan liczyć na moją lojalność, ale oczywiście – w określonych granicach”. Było od początku jasne, że jest politycznie podporządkowany Giertychowi i interesom LPR. Bardzo grzeczny, ale nie miałem wrażenia, by telewizja go specjalnie interesowała. Realizował zadania partii. Interesowało go głównie upychanie swoich ludzi – wszechpolaków.

Samoobrona i LPR od początku zwalczały Wildsteina i domagały się nieustannie od Jarosława Kaczyńskiego, by go zwolnił. – Kiedy przestałem być prezesem, miałem wrażenie, że przestał mi się kłaniać i mnie nie zauważa.

Pracownik telewizji proszący o anonimowość: – Dopóki Giertych był w rządzie, to Farfał ucha nie odrywał od słuchawki. Potem się usamodzielnił. Nastąpiła w nim całkowita przemiana. Na posiedzenia zarządu przychodził przygotowany i w rozmaitych sprawach, którymi się zajmował, nieźle dawał sobie radę.

Inny pracownik TVP: Bardzo często odbierał telefony od Romana Giertycha. Czasami sam dzwonił, by się upewnić, co ma robić. W takiej sytuacji on i jego ludzie zachowują się jak wojsko. Jest decyzja i błyskawiczna realizacja.

[srodtytul]Giertych jest wielki[/srodtytul]

Jednym z problemów Piotra Farfała jest to, że pojawił się niemal znikąd, że niewiele o nim wiadomo. A jedyne, co się przebiło, to jego nazwisko w radykalnych narodowych pisemkach. Pytany o to, mówi stanowczo: – Dziś bym tego nie robił. W tych pismach przekraczano dopuszczalne granice, ale ja sam ich nie przekraczałem. Nie pisałem rzeczy, które mi się zarzuca. W tych pismach pojawiały się teksty, które są mi dziś obce. Ja tych pisemek nawet nie redagowałem.

Ale należał pan do Stronnictwa Narodowego Tejkowskiego? – Nigdy, to kłamstwo. – Co pan sądzi o Tejkowskim? – Nie będę się wypowiadać, bo musiałbym użyć zbyt ostrych słów. Jest mi postacią bardzo odległą.

Jego znajomi podkreślają, że nigdy nie pamiętają go jako radykała, jakim opisują go niektóre gazety. – Owszem, był w środowisku, w którym pojawiali się ludzie radykalni, nawet bardzo, ale on nigdy taki nie był – mówi jeden z kolegów, który zna go od dawna. Te opinie się powtarzają.

Broni go Mirosław Orzechowski: – Jeśli dziś deklaruje, że ma inne poglądy, trzeba to przyjąć – mówi.

A jakie są jego poglądy? Jakich polityków ceni? Wybitnym politykiem jest dla niego Roman Giertych. – Mam słabość do ludzi o wyrazistych poglądach – po lewej i prawej stronie. Dlatego cenię Leszka Millera. – Nie zgadzam się z nim, ale pokazał, że ma jaja. Kiedy wyrzucano go, nie żalił się nad sobą i nie płakał. Docenia też Jana RokitęA bohater negatywny? – Jarosław Kaczyński jest dla mnie jednoznacznie negatywną postacią. Nie chciałbym żyć w kraju, w którym będzie nowa Bereza Kartuska, w którym zbiera się kwity na opozycję. Jarosław Kaczyński swoimi metodami skompromitował nie tylko PiS, ale całą prawicę.

Źle ocenia Okrągły Stół, rządy Mazowieckiego i Balcerowicza. – Ale niejednoznacznie dodaje: – Okrągły Stół był Polsce niepotrzebny. Można to było inaczej rozwiązać. Dlatego do dziś borykamy się z agenturą – mówi. – Sytuacja gospodarcza była dramatyczna i komuniści i tak by upadli. Okrągły Stół był złem, bo korzyść wyniosła z tego tylko jedna strona. Dzięki temu komuniści miękko mogli wrócić do władzy po trzech latach.

Rozmawiamy już dwie godziny. Jeśli Sławomir Siwek mówi, że jest dwóch Farfałów, to ja rozmawiałem z tym pierwszym. Żegnamy się, umawiamy, że cytaty z jego wypowiedzi, które chcę umieścić w tekście, autoryzuję. I zgodnie z umową dwa dni później kontaktuję się przez esemes. Pytam, czy mogę autoryzować. Farfał odpisuje, by przesłać je na adres mejlowy, który mi podaje. Obiecuje, że do godz. 21 odeśle autoryzowane odpowiedzi.

W mejlu do cytatów dołączam pytania o to, w jakich sprawach tak często konsultuje się z Romanem Giertychem i ilu ludzi ze środowiska Młodzieży Wszechpolskiej i LPR zatrudnił w telewizji. I nagle coś się stało. Po półgodzinie dostaję esemes następującej treści: „Pan mi miał wysłać rozmowę do autoryzacji. W związku z tym w ogóle nie zgadzam się na umieszczenie jakichkolwiek moich wypowiedzi w Pana artykule”.

Problem w tym, że dokładnie to zrobiłem. Mejluję po raz kolejny, dzwonię, wysyłam esemesy. Cisza. Żadnej odpowiedzi. Może zadzwonił telefon i obudził się ten drugi Piotr Farfał?

[ramka][b]Od redakcji: [/b]Dziennikarz „Rzeczpospolitej” dopełnił wszelkich powinności. Spotkał się oficjalnie z p.o. prezesa TVP, przesłał wypowiedzi bohaterowi tekstu do autoryzacji. Ponieważ Piotr Farfał pełni dziś bardzo ważną funkcję, uważamy, że opinia publiczna ma prawo poznać jego poglądy. Dlatego publikujemy tekst zawierający wszystkie wypowiedzi Piotra Farfała bez autoryzacji.[/ramka]

Przyjście Piotra Farfała na fotel prezesa Telewizji Polskiej jest promyczkiem nadziei dla środowiska Ligi Polskich Rodzin. Partia jest w trudnej sytuacji, środowisko rozbite, ludzie bez posad, a wybory europejskie się zbliżają. – To dla nich wielka szansa. Działają więc jak wojsko, by zająć tyle, ile się da – mówi jeden z pracowników telewizji. Dlatego – jak tłumaczy – zmiany personalne teraz następują tak błyskawicznie.

– Tu było już wiele rewolucji, ale tak szybkich zmian na wielu frontach nie było nigdy. Nawet jeśli potem przyjdzie ktoś inny, to pewnie część wyrzuci, ale może ktoś zostanie. Wojsko jest teraz w ataku – tłumaczy. A na korytarzach Woronicza popłoch.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą