Nie, ale potrafię, patrząc panu w oczy, powiedzieć, czy mówi pan prawdę czy nie. To zależy od tego, w jakie obszary zwykle pan spogląda. Jak pan patrzy w prawy górny róg, to znaczy, że szuka pan w obszarach, których nie zna, czyli kłamie.
„Synu, byłeś w kościele?” – i po wzroku poznam, czy był. Oczy mówią wszystko.
[b]Co mówią moje?[/b]
Pan się świetnie maskuje, to panu weszło w krew. Stara się pan stworzyć dystans do siebie, ale generalnie jest pan bardzo fajny.
[b]Pani doktor, mogę już wstać z kozetki?[/b]
(śmiech) To nie żadna psychoanaliza, broń Boże! A wracając do Donalda Tuska, to łatwo go wyprowadzić z równowagi. Wystarczyłoby wkroczyć na obszary, na których się nie zna.
[b]I jakby go pani przesłuchiwała przed komisją hazardową, to zrobiłaby pani wszystko, by go rozwścieczyć?[/b]
W żadnym wypadku! Tak się nie robi, komisja śledcza to nie spektakl, nie show telewizyjny. To nas właśnie różni od kolegów z Platformy Obywatelskiej, że my do tego podchodzimy poważnie i nie używamy do gry politycznej.
[b]Mam wierzyć, że nie chciałaby pani zmiażdżyć lidera konkurencyjnej partii?[/b]
W programie telewizyjnym może i tak, na posiedzeniu komisji nie.
[b]I nie próbowałaby go pani pogrążyć?[/b]
Pogrążyć mógłby się sam.
[b]Pani mogłaby mu tylko pomóc?[/b]
Są takie obszary, gdzie trzeba odłożyć kalkulacje polityczne. Donald Tusk, Grzegorz Schetyna czy Mirosław Drzewiecki pełnili bądź pełnią bardzo ważne funkcje publiczne i podczas przesłuchiwania ich trzeba zachować pełny profesjonalizm i zadawać tylko rzeczowe pytania. Komisja śledcza to nie miejsce na polemiki polityczne.
[b]Postawiła pani diagnozę Tuskowi, obiecuje Karpiniukowi. A Ziobrze?[/b]
Nie, jeszcze nie. Nie mam takiej potrzeby.
[b]A szkoda, bo te uwagi o kompleksach to wypisz wymaluj o nim.[/b]
Nie uważam tak, ale z drugiej strony, panie redaktorze, któż nie ma kompleksów?
[b]Może wróci pani do komisji do sprawy Blidy?[/b]
Tam się nic nie dzieje, nie ma żadnych wyzwań. Ryszard Kalisz ma swój z góry upatrzony pogląd i dobrze wiem, co napisze w raporcie komisji. To będzie polityczne wystąpienie, my przygotujemy swój raport.
[b]Też polityczny.[/b]
Zapewniam pana, że nie.
[b]Przekonała mnie pani – PO i SLD uprawiają niegodną grę polityczną i tylko PiS zależy na prawdzie.[/b]
No widzi pan (śmiech).
[b]A pani nie mówi tak, jak pani partia każe.[/b]
Oczywiście partia musi być bardzo sprawnym organizmem, prężnym i zdyscyplinowanym. Jeżeli każdy chce pójść w swoim kierunku, to niech się zdecyduje, czy chce zmieniać kraj, czy uczestniczyć w forach dyskusyjnych.
[b]Jasne, dyskusje są zbędne.[/b]
Są bardzo potrzebne, każdy powinien móc się wypowiedzieć. I ja nie mam żadnych oporów, by głośno mówić, co myślę.
[b]Ale tak się składa, że pani zawsze myśli to samo co prezes.[/b]
Ależ co pan mówi? Ja potrafię artykułować swoje argumenty, a to, czy zostaną one przyjęte przez Jarosława Kaczyńskiego, to inna sprawa.
[b]A jak nie zostają?[/b]
To znaczy, że nie mam racji albo moja argumentacja była do kitu. Wie pan, w partii jak w zakładzie pracy, trzeba uznać pewne zasady – jest szef. Ostatecznie to on odpowiada za powodzenie całej partii. My jesteśmy od tego, by go przekonywać do swoich poglądów.
[b]Posłanka Kempa idzie do prezesa, ale go nie przekonuje. Wychodzi i czyje poglądy głosi: partyjne czy własne?[/b]
Trzyma linię partii.
[b]Że zacytuję klasyka, moje zdanie jest takie jak zdanie Związku Radzieckiego.[/b]
Nie (śmiech). To oczywiste, że w sprawach fundamentalnych przemawiamy jednym głosem, ale w drobniejszych nie ma dyscypliny.
[b]Kolor żakietu może pani dobrać sama, ale o to, co ma mówić, dbają władze klubu?[/b]
Niczego nie muszę, ja jestem w tej partii z własnej nieprzymuszonej woli.
[b]Gdyby miała pani zdanie odmienne od liderów, to wyleciałaby pani z PiS szybciej niż z komisji.[/b]
To samo spotkałoby mnie w Platformie czy w SLD. To oczywiste, prawda?
[b]A gdzie tu miejsce na odwagę?[/b]
Jestem przykładem tego, że można być w polityce odważnym, wchodzić w spór z innymi partiami.
[b]Wchodzić w spór z innymi partiami to może każdy![/b]
Ale dlaczego pan mi każe spierać się z kolegami? Między nami nie ma sporu ideowego! Możemy różnić się w detalach, ale nie mam innych poglądów niż Jarosław Kaczyński czy Zbigniew Ziobro, więc trzeba się wziąć do roboty, zreformować ten biedny kraj, a złodziejstwo w białych kołnierzykach pogonić!
[b]Mówi pani jak Andrzej Lepper.[/b]
Nie złapie mnie pan na populizmie! To było trochę żartobliwie, ale korupcja jest w Polsce olbrzymim problemem, także korupcja polityczna. To rak, który nas zżera, tak samo jak brak perspektyw dla młodych ludzi. Za dwa, trzy lata moja córka skończy studia i stanę przed tym problemem, że ona będzie musiała znaleźć pracę. Albo młodzi prawnicy, przed którymi zamykają się korporacje…
[b]A oni, zamiast głosować na was, wspierają PO.[/b]
Mamy problem z dotarciem do nich. Jak spotykam się z młodymi na uniwersytetach, to zawsze pytam, co dla nich przez dwa lata zrobiła PO. Wiem, że dali się zaczarować Tuskowi, ale teraz czar pryska.
[wyimek]Jestem przekonana, że mój telefon jest na podsłuchu, i dlatego codziennie rano, gdy dzwonię do domu, najpierw pozdrawiam „oficera prowadzącego”[/wyimek]
[b]Więc za ile lat wygracie wybory? Dziesięć, 15?[/b]
Mogę się z panem założyć, że Donald Tusk nie zostanie prezydentem, a PO przegra wybory już za półtora roku.
Whisky wygranej od Jacka Kurskiego nie widzę od dwóch lat.
Tym razem to mój mąż wypije whisky od pana.
[b]W 2005 roku weszła pani do Sejmu. Pamięta pani pierwszy wywiad?[/b]
Podeszła do mnie jakaś pani redaktor, a ja pomyślałam sobie: „Nie dam się, chociaż tak strasznie się boję!”.
[b]Nie dała się pani.[/b]
Trudności logistycznych w stolicy się nie bałam – jako kurator musiałam moich podopiecznych znajdować w różnych miejscach, więc i z Sejmem jakoś sobie poradziłam (śmiech).
[b]Jak się zostaje, będąc debiutantem, wiceministrem sprawiedliwości?[/b]
Wie pan, przyjechałam do Warszawy sama, bez rodziny i postanowiłam sobie: rzucę się w wir pracy, coś tu zrobię, napiszę ze trzy ustawy. Zaangażowałam się w prace Komisji Sprawiedliwości i z ramienia klubu pilotowałam w Sejmie ustawę o CBA. Narzuciłam sobie bardzo duże tempo, wiele mnie prace nad tą ustawą nauczyły i to zostało dostrzeżone, pewnie stąd propozycja.
[b]Kto ją złożył?[/b]
Minister Ziobro, z którym byliśmy na „pani” i „pan”. Nie znaliśmy się, zresztą skąd mieli znać dziewczynę z prowincji. Wie pan, jaka była moja pierwsza reakcja: „Czy pan to dobrze przemyślał?”.
[b]Dlaczego?[/b]
Bałam się, że zbyt szybko awansuję, że to zbyt duży skok z małego miasteczka do ministerstwa.
[b]Ma pani kompleks prowincji?[/b]
Mam duży respekt do Warszawy. Wie pan, mój świat mi się wywrócił w wieku 40 lat, to wtedy z Sycowa trafiłam do stolicy. A mam duże poczucie obowiązku i chciałabym to, co robię, robić jak najlepiej. I starałam się.
[b]Ze wszystkiego jest pani zadowolona?[/b]
Mam do siebie mnóstwo pretensji, choćby o to, jak wypadam w mediach, że daję się ponieść emocjom. Mam pretensje, że czasem mogłabym się do czegoś lepiej przygotować, i nieustanne, że za szybko jeżdżę (śmiech). Mąż kazał kupić mi bezpieczny samochód i wybrał nieduże volvo, a i tak co chwila dzwoni i pyta, ile mam na liczniku.
[b]Bo przekracza pani prędkość?[/b]
Zdarza się, przyznaję się bez bicia.
[b]Na trasie z Wrocławia każdy to robi.[/b]
Na szczęście w dzień nie ma jak szarżować, zbyt duży ruch. Ale mąż i tak od razu mówi: „Kochanie, nóżka z gazu” (śmiech).
[b]Wyklina pani innych kierowców?[/b]
Nie, to pewnie inni mnie wyklinają. Jak jadę, to słucham radia i muszę przelecieć przez wszystkie stacje: Zet, RMF, Trójka, Jedynka, Vox, Radio Maryja, TOK FM, posłucham, o czym mówią, i już wiem, kto z kim trzyma. To żart oczywiście. Poza tym mam zestaw głośnomówiący i cały czas rozmawiam przez telefon. Ale ostatnio, jak jechałam, słuchałam
Alphaville i było bardzo miło.
[b]Alphaville? Toż to rupieć![/b]
Ale ja stara kobieta jestem! Robiłam remont w domu i znalazłam starą płytę. Muzycznie wychowałam się na Trójce, a jak drucik od antenki przytknęło się do kaloryfera, to można było złapać Radio Luxembourg.
[b]Uśmiecha się pani.[/b]
Panie redaktorze, ja naprawdę zaczynam dzień od uśmiechu, uwielbiam żarty…
[b]I kabarety.[/b]
Kabarety też, ale wszystko ma swoje granice.
[b]O tak, dała pani temu przekonaniu wyraz.[/b]
Na dożynkach w Sycowie, bodajże w 2006 roku, występował kabaret Klika.
[b]Serdecznie współczuję.[/b]
Ależ to byli przesympatyczni panowie, na których żarty ja odpowiedziałam żartem.
[b]Ładny żart: „Możecie się bawić, bo honorarium wypłaci wam burmistrz, którym jest mój przeciwnik polityczny. Bawcie się, bo jutro może być za późno”.[/b]
To jest wersja rozpowszechniona przez redaktora lokalnej gazety, który po prostu chciał zaistnieć i wysmażył taką historię, a potem się bardzo cieszył, że ją kupił jakiś tabloid. Nawet nie wiem, czy on był na tych dożynkach, przecież nie będę się z nim procesować.
[b]I nie groziła pani kabaretowi?[/b]
Skądże! Panowie dość niewybrednie sobie żartowali, ale ja się z tych żartów śmiałam, odpowiedziałam im, po występie wręczyli mi z dedykacją swoją książkę i to wszystko. Nikt się na nikogo nie obrażał.
[b]Z czego wolno się śmiać?[/b]
Ze wszystkiego, byle na poziomie. Żarty z czegoś, co od człowieka nie zależy, na przykład z jego wyglądu, nie są moim zdaniem na poziomie, są niesmaczne.
[b]Zdarzyło się pani potem pójść jeszcze na jakiś kabaret?[/b]
Oglądam czasem w telewizji. Wie pan, dlaczego niektóre mnie nie śmieszą? Bo najzwyczajniej w świecie nie potrafią się śmiać z partii rządzącej. Jakoś boją się śmiać z Tuska, a ja jestem odważną osobą i się nie boję.
[b]Jest pani odważna?[/b]
Tak.
[b]To niech pani opowie jakiś dowcip o Jarosławie Kaczyńskim.[/b]
A dlaczego miałabym się śmiać z Jarosława Kaczyńskiego?
[b]Nigdy nie zrobił nic śmiesznego?[/b]
Powiedział, że nie da sobie wmówić, że białe jest białe, a czarne – czarne. Ale to akurat było sympatyczne. On ma bardzo duże poczucie humoru i między innymi za to go cenię.
[b]Ma, to prawda, ale udało mu się je przed światem ukryć.[/b]
Panie redaktorze, niech pan spyta moich znajomych, ja sama nigdy nawet nie zapamiętywałam dowcipów, więc panu żadnego kawału nie opowiem ani tym bardziej nie wymyślę, bo nie mam takich zdolności. I dlatego podziwiam tych, którzy mają, na przykład Kabaret Moralnego Niepokoju – rewelacja po prostu! Uwielbiam ich.
[b]Wróćmy do polityki. Zaczęło się…[/b]
Od wyborów samorządowych w 1998 roku, gdzie z grupą znajomych chciałam zaangażować się w społeczne życie naszego miasta, powalczyć o nową jakość naszego miasteczka.
[b]Powalczyć o nową jakość?! To straszne…[/b]
Dlaczego? Pan nie wie, co to jest nowa jakość?
[b]Nie mam pojęcia, co po polsku znaczy „powalczyć o nową jakość naszego miasteczka”.[/b]
W naszym miasteczku, jak w wielu podobnych, nie było 1989 roku. Była stara ekipa, a my mieliśmy nowe pomysły na funkcjonowanie miasta, różnych instytucji. Nie należałam do żadnej partii, ale przyglądałam się PiS i Platformie.
[b]Wybrała pani Prawo i Sprawiedliwość.[/b]
Poprosili mnie, bym zorganizowała spotkanie z ówczesnym wicemarszałkiem Sejmu Kazimierzem Ujazdowskim. Zgodziłam się, długo rozmawialiśmy, a potem przyszedł rok 2004 i dostałam propozycję startu do Parlamentu Europejskiego. To był jakiś kosmos (śmiech). Gdzie ja, z Sycowa, do Brukseli?! Znam swoje miejsce.
[b]Ale zgodziła się pani.[/b]
Na szczęście dali mi czwarte miejsce na liście i nie groził mi wybór (śmiech). Uznałam, że skoro i tak z nimi działamy, a może będę chciała współpracować bliżej, to muszę wnieść jakiś wkład.
Nie mieliśmy specjalnego pomysłu na kampanię…
[b]Wzięła więc pani zawodowców?[/b]
A skądże! To była manufaktura grupki zapaleńców. Chciałam się wypromować – choć nie lubię tego słowa – przed wyborami samorządowymi w 2006 roku, pospotykać się z ludźmi, sprawdzić się. Partia oceniała, że mogę dostać jakieś 2 tysiące głosów, a zdobyłam 5685 głosów, pamiętam do dziś. To było ogromne zaskoczenie.
[b]Stąd w 2005 roku propozycja startu do Sejmu.[/b]
Zapewne tak, ale znów dali mi dalekie, bodaj szóste miejsce. Jednak moja pierwsza odpowiedź była jednoznaczna – nie. Ja byłam już rozpędzona, miałam wszystko przygotowane, by zostać burmistrzem Sycowa, i ta kampania była mi zupełnie niepotrzebna.
[b]Uległa pani.[/b]
Ale postanowiłam, że nie będziemy wiele robić w tej materii, bo nie chciałam zubożać budżetu rodziny na kolejne ekstrawagancje mamy. Szkoda moich środków…
[b]Pani za chińskiego boga nie powie „pieniędzy”…[/b]
Przecież mówię, że nie chcieliśmy trwonić środków.
[b]A w portmonetce ma pani środki czy pieniądze?[/b]
Kartę płatniczą.
[b]Do męża też pani mówi: „Kochanie, w tej materii nie mamy środków”?[/b]
Ma pan rację (śmiech). On mi czasem powtarza: „Kochanie, tu nie Sejm”, a dzieci mówią: „No, mamusia, porozmawiajmy normalnie”. Cóż, nawyki działacza samorządowego.
[b]Musi być pani teraz bardzo mocna.[/b]
A dlaczego?
[b]Bo wywalili panią z komisji, a ponoć każda przegrana panią wzmacnia.[/b]
Co mnie nie dobije, to mnie wzmocni. Jak pan widzi, jakoś po tym ciosie żyję. Ale mówiąc serio, sprawa jest bardzo poważna, wręcz wagi państwowej. Wyrzucono z hukiem opozycję, bo tu nie chodziło osobiście o mnie, tylko członków największego klubu opozycyjnego.
[b]Sprawnie to Platformie poszło. 20 minut i po bólu.[/b]
Dyktatury bywają sprawne, ale czy to zgodne z prawdą, sumieniem, uczciwością? Pan Urbaniak to ewidentny żołnierz PO, ale pan Neumann tak się na tym posiedzeniu komisji pocił, tak się wił, widocznie nie był z tym pogodzony… Ale oliwa zawsze na wierzch wypływa.
[b]Wypłynie?[/b]
Tak, choć Platforma Obywatelska zrobi wszystko, by zablokować prace tej komisji. Ja to widzę jasno. Ludzie zresztą też.
[b]To co zrobicie?[/b]
Czy wrócimy do komisji czy nie, warto spytać prokuratora generalnego, gdzie jest ta sprawa, co prokuratura ustaliła przez ten czas. Będziemy mówić ludziom, że prokuratura umywa ręce, że Platforma robi wszystko, by niczego nie wyjaśnić.
I powiemy ludziom: dziś nie podobają się nasze buzie, jutro nie spodobają się wasze.
[b]Ludzi to nie ruszy. To was oskarżano o zamach na demokrację.[/b]
I dwa lata szukania dowodów na marne. Jestem przekonana, że mój telefon jest na podsłuchu, i dlatego codziennie rano, gdy dzwonię do domu, najpierw pozdrawiam „oficera prowadzącego”. Ale też nie martwię się tym, bo nie mam nic do ukrycia.
[b]Pani billingi nikogo nie zaszokują?[/b]
O, podpowiedział mi pan świetny pomysł. Sama zwrócę się o swoje billingi i wyślę je posłowi Karpiniukowi, bo choć jest poza komisją, to zawzięcie bada sprawę.